Dokładnie wczoraj „CD-Action” świętowało swoje 20 urodziny.
Z tej okazji postanowiłem stworzyć specjalny wpis w całości poświęconej
magazynowi.
A jaki jest lepszy niż msm? Dokładnie tak – znalazłem
książkę naukową pt. „Słowa Style Metody” pod red. Haliny Pelcowej i Marii
Wojtak (2012), a konkretniej rozdział „Językowe przejawy agresji w recenzjach gier komputerowych”
autorstwa Bożeny Rejakowej.
Ogólnie mam mieszane uczucia – w zasadzie powinienem dopisać
tag MoG, ponieważ nie wszystko jest tutaj „mądre” a faktycznie mądre. Ale z tego zrezygnowałem :).
Wszelkie kursywy i pogrubienia pochodzą z książki.
Ortografia i interpunkcja, tradycyjnie, została w oryginale. Niestety nie
chciało mi się szukać, więc nie sprawdziłem poprawności cytatów (jak ktoś ma
CDA pod ręką, w nawiasach są numery)
Wiem, że bardziej adekwatne i zabawne byłyby
komentarze Smugglera, ale muszą Wam wystarczyć moje :P.
UWAGA – niektóre cytaty będę dość długie, żeby nie straciły
sensu!
Gotowi?
Gry komputerowe są dla wielu odbiorców popularną formą
rozrywki. (…) Istnieją gry, o których Iwona Ulfik-Jaworska pisze, że budzą
niepokój ze względu na zawarte w nich niebezpieczne treści i silne przesycenie
przemocą. Socjolodzy, psycholodzy, pedagodzy ostrzegają przed wysokim ryzykiem
zachowań kryminalnych i podsycaniem agresji, przekonują, że jest o wiele
groźniejsza od dostarczanej przez telewizję.
Już to wszystko znamy, ale chciałem przytoczyć ten fragment,
bo jest bardzo ważny – pokazuje podejście Autorki do tematu. Poza dr
Ulfik-Jaworską nie padają żadne nazwiska – tylko ogólniki. Jakież to typowe,
prawda?
W czasopismach „CD – Action”, „Gamestar”, „Gry
Komputerowe”, Komputer – Świat Gry” pojawiają się określenia: realistyczne sceny przemocy (C (czyli
CDA – dop. MY), 5/ 2002) (…) odnoszące się do działań wyrachowanych,
obliczonych na pokonanie przeciwnika i osiągnięcie zamierzonego celu. Są
podobne do występujących w rzeczywistości lub sprawiają wrażenie, że mogłyby w
niej wystąpić.
Tu niby nie ma się czego przyczepić, ale mam lekkie
wrażenie, że Autorka traktuje czytelnika, jak kogoś niezbyt rozgarniętego.
(…) Czytelnika oswaja się z inwektywami jako przejawami
agresji, również z opisami rożnych form agresji i drastycznymi zdjęciami {?},
na podstawie których można się zorientować, o jakim gatunku mowa.
Jak czytam CDA (od 2000) nigdy nie widziałem
nieocenzurowanego gwiazdkami przekleństwa. Zdjęć z drastycznymi scenami też nie
pamiętam. A może chodzi o inne pismo? Trudno powiedzieć.
W tym miejscu dodam, że Autorka brała pod uwagę numery CDA z
lat 1998-2008.
I, oczywiście, musiała zamieścić swoje widzenie gatunków
gier:
TPP/ACTION;
STRATEGIA/SIM; AKCJA/FPS/NITROFAMILY {???}; ACTION FPP itd.
Niby ok, przyczepić się mogę jedynie Sim przy strategii i
zastanawiającym NITROFAMILY. Widać, że Autorka nie wiedziała o czym pisze, bo
taki gatunek zwyczajnie nie istnieje (za to istniała gra
Nitro Family – ale to był FPS!).
Teraz będzie nieco o graczach:
Fachowca w dziedzinie gier komputerowych powinno się
poznawać po tym, jak wytyka wady i docenia zalety testowanego przez siebie
produktu. (…) Zwraca uwagę na kretyński
poziom trudności itd. Nie tylko do agresji słownej mogą go skłonić usterki
techniczne: muzyczka, jaka rzęzi z
głośników, po prostu zmusza do rypnięcia z pięchy {sic!} w głośnik (C, 8/2004). Jego emocje
powinny udzielić się czytelnikowi, zanim zdoła przystąpić do gry: motywy muzyczne skutecznie budują nastrój
grozy […] jeśli grasz w słuchawkach narażasz się na zawał serca. Poważnie!
(C, 9/2004) (…).
Widać, że Autorka uważa graczy za osoby, które bez
najmniejszego zastanowienia niszczą swój sprzęt. Powiedzcie – z ręką na sercu –
ilu z Was zniszczyło sobie głośnik, bo muzyka w grze była wkurzająca? Mi się to nigdy nie zdarzyło.
Dodatkowo nie bardzo rozumiem co to ma wspólnego z tytułem
rozdziału, ale niech będzie.
Wyładowanie niezadowolenia (gniewu), okazywanie wrogiej
postawy wobec wirtualnego przeciwnika odbywa się przy użyciu etykietek
deprecjonujących, np. sporo tu buraków
psujących zabawę {czy tu chodziło o wrogów?} (C, 6/2003): cepy stoją na baczność i gapią się
durnowato, podczas gdy koło ich uszu przelatują skmm,erie z broni maszynowej
(C, 5/2004); arsenał wystarczy do
wygarbowania skóry wszystkim niemilcom (C, 5/2004).
Tutaj jedynie pierwszy cytat mi nie pasuje – IMO chodziło o
błędy, nie o przeciwników. I te „skmm,erie” nie wiem czym są…
Z entuzjazmem opowiada (recenzent – dop. MY) o miejscach,
gdzie nawet naukowiec kulom się nie
kłania (C, 1/2008), odbywa się mordowanie
niewinnych kobiet, brutalne przesłuchanie jeńców wojennych i seksualne
wykorzystania kobiet (C, 11/2004) (…).
Nie bardzo wiem o jakie gry może chodzić. Ktoś coś?
Przy okazji, w przypisie, Autorka zauważa, że:
Rzadko w artykułach recenzujących gry natrafiamy na teksty
ostrzegające przed przemocą. W jednym z nich czytamy „Z uwagi na sporą ilość
juchy oraz drastycznych scen (skalpowanie! grę polecamy pełnoletnim lub
ostatecznie bliskim pełnoletniości graczom” (CDA, 1/2006).
Z tego, co pamiętam, takie teksty pojawiały się przy większości
ultrabrutalnych produkcji (na 100% były przy Manhunt i Postal). Ale
spierał się nie będę.
Pod pozorem, że mowa jest tylko o grze, czytelnikowi –
potencjalnemu graczowi wpaja się, że przeciwnikowi nie należy okazywać
współczucia, lecz trzeba go: bezlitośnie
eliminować (C, 1/2006); zaciukać
(C, 4/2004); odbierać życie bez wahania
(C, 1/2005); wykańczać niemiłosiernie i
niezwykle efektownie (C, 4/2004),
wziąć udział w masowej
eksterminacji bez bagażu moralnego i emocjonalnego (C, 2/2002); spokojnie wytłuc (C, 5/2000); rozwalić od ręki (C, 2/2000).
Cały czas mam wrażenie, że cytaty zostały dobrane
specjalnie. Bo wciąż nie bardzo mam się czego czepić. Poza tendencyjnym
doborem.
(…) Zatrzymane w kadrze sceny przemocy, skutki tortur itd.
pozwalają przyjrzeć się bliżej zmasakrowanej twarzy, o której ktoś napisał
„żartobliwie”, że wygląda jak pizza,
człowiekowi ociekającemu krwią i do złudzenia przypominającemu rzeczywistego,
przy czym czytelnik powinien go kojarzyć z groteską, z czarnym humorem,
zwłaszcza po tym, jak w podpisie do zdjęcia przeczyta: Tak mi coś właśnie strzeliło do głowy, że mnie nie lubisz… nie? (C,
1/2006).
Nie wiem kto robił podpisy, ale najwyraźniej powinien
natychmiast udać się do spychologa! Albo do egzorcysty. Bo, łolaboga, żartuje
sobie z wirtualnej śmierci!
Czas na postacie pojawiające się w grach.
(…) Groźni są: marksman
– chodzący pluton egzekucyjny (C, 9/2004); (…) Postal – morderca gotowy do najgorszych zbrodni „bo zupa była za słona”
{ale to akurat prawda :P} (C. 5/2004). Bezwzględni i przebiegli są żołnierze, wojownicy, postaci z tzw.
marginesu społecznego, czyli: gangsterzy,
recydywiści, wrogowie ładu i porządku (C, 5/2000), płatni mordercy, których nazywa się też bandytami (C, 12/1999); bandziorami
(C, 12/1999), pospolitymi bandziorami
{ciekawe czym się różnią} (C, 5/2007); złoczyńcami
(C, 9/2000); śmieciem (C,10/1999); szubrawcami (c, 1/2006), zob. też inne
inwektywy (wulgaryzmy i wyrazy obsceniczne), służące etykietowaniu i
stygmatyzacji wirtualnego „wroga”: scoorviel
(C, 8/2000); skurczysyny (C, 6/2000),
dupek (C, 9/2004); menda (C, 1/2001) itd. Czytelnik powinien
nabrać pewności, że w ulubionym przez niego czasopiśmie niczego nie owija się w
bawełnę, że tu „swój mówi do swego”.
Czekam aż w CDA zamiast wymienionych wyrazów (dalej będzie
więcej) na coś kulturalnego. Tylko nie mam pojęcia – jakiego. Może Wy macie
jakieś pomysły – piszcie w komentarzach J.
(…) Inwektywy są wzbogacane kolejnymi nominacjami i
frazeologizmami, służącymi ustawieniu wroga w pozycji „obcego”, czyli gorszego:
kretyn (C, 1/2004), zakuty łeb (C, 2/ 2006), niemilec (C, 8/2000); chętni odbiorcy ołowiu (C, 5/2000); barany pierwszej wody (C, 5/2007). Na
takie miano przeciwnicy „zasługują”, bo tylko
skończony debil pcha się pod obstrzał (C, 5/2007).
Przyznam, że nie rozumiem dlaczego „obcy” ma oznaczać
„gorszy”. Czy Autorka właśnie wykazała agresje słowną wobec „innych”?
Resztę już napisałem o tym w poprzednim akapicie.
Czas na podsumowanie:
Podsumowując, należy podkreślić, że w tekstach recenzji
gier komputerowych zawierają się głównie znaki kultury niskiej, które
znamionuje niski poziom estetyczny i moralny, widać w nich schlebianie niskim
gustom, również pospolitość, obecność wulgaryzmów, prymitywizm, seksizm,
zbytnią emocjonalność.
Ciekawe jak Autorka widzi w takim razie „poprawne” recenzje
gier? Może jak znajdę trochę czasu (i weny) to sam taką stworzę? J
W analizowanych tekstach (…) iluzja miesza się z
rzeczywistością, postaci z gry z postaciami rzeczywistymi, zło spycha dobro w
cień {?}, czyni go prawie niewidocznym. Do tak zbudowanego świata, pełnego
antywartości, wabi się głównie bardzo młodych odbiorców pism komputerowych,
kształtując w nich niewyrobione jeszcze gusta i postawy…
Hmm… trudno pisząc o grach nie odnosić się do postaci
wirtualnych i rzeczywistych. Nadal nie wiem jak Autorka chciałaby, żeby
wyglądały recenzje gier.
… dlatego sądzą, że językiem i treścią omawianych tu
tekstów powinni się interesować nie tylko językoznawcy, psycholodzy,
socjolodzy, antropologowie kultury, ale również rodzice i opiekunowie młodych
czytelników.
Autorka zapomniała o egzorcystach i Inkwizycji. Co do
ostatniego – miło byłoby, żeby rodzice ogólnie interesowali się, co robią ich
dzieci.
I tym… a nie, jeszcze jest przypis, w którym poznajemy… nowe
czasopismo!
(…) W artykule Graj w
gry – będziesz wielki, zamieszczonym w czasopiśmie „Tipsomaniak” (2008),
(GAMING), redakcja wyraża oburzenie wobec „samozwańczych ekspertów”
dobierających „jedyne słuszne tezy” o szkodliwości gier komputerowych. Ostrej
krytyce poddano poglądy prof. ekonomii Agnieszki Szefczyk {sic!}, ujawniającej
szkodliwość gier komputerowych, za rzekome uprawianie przez nią pseudonauki „za
nasze pieniądze na dużym uniwersytecie”. Redakcja pisma radzi graczom, jak mają
się bronić przed ”betonem” rozdmuchującym dramatyczne historie. Oto one: gry
rozwijają zainteresowanie, uczą języków obcych, wspomagają naukę, ćwiczą
koncentrację, szlifują zdolności przestrzenne, wyostrzają wzrok, uczą myślenia
i działania w zespole itd. resztą nie warto się przejmować.
Ponadto, czy nie jest wstyd redakcji „Tipsomaniaka”, że tak
ośmieszają wybitną Panią Profesor? Dodatkowo złośliwie przekręcając jej
nazwisko na prawdziwe? Ciekawe kiedy antropolodzy, psychologowie, socjologowie
i Inkwizycja zainteresują się redakcją „Kącika Yody”. Niech się boi, bo kara
będzie sroga.