Blog traktuje o grach i kwestiach okołogrowych (choć nie tylko). "Głównym daniem" są interesujące treści o elektronicznej rozrywce znalezione w książkach naukowych lub w Sieci.
Przytaczane fragmenty książek należą do ich prawnych właścicieli i zostały wykorzystane wg prawa cytatu (art.29 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych).
Blog ma charakter rozrywkowy i nie ma na celu ośmieszenia lub obrażenia jakiejkolwiek osoby.
Aby tradycji stało się zadość – życzę Wam spokojnych,
ciepłych (choć śnieg by się przydał ;)), rodzinnych i „growych” Świąt Bożego
Narodzenia oraz wystrzałowego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku 2017.
Ostatni Czarny Piątek był dla mnie czasem żniw. Kupiłem całe
dwie gry, a konkretniej DLC do tych, które już mam. I coś mnie przy okazji
tknęło.
UWAGA! Dawno nie marudziłem, więc najwyższy czas to nadrobić
;).
Czemu właściwie służą płatne DLC? Oczywiście, chodzi o
zarobek dla firm. Ale czy muszą być tak drogie? Rozumiem dodatki typu Serca z
kamienia, które zawierają wiele godzin rozgrywki itd. Bardziej zastanawia mnie
taki Intruz do DA: Inkwizycji.
Jeśli ktoś nie wie to w największym skrócie jest to…
zakończenie gry. Akcja toczy się dwa lata po ostatnim bossie i zamyka kilka
wątków. To trochę tak, jakby szóstą część Harry’ego Pottera zakończyć zaraz po
[spoiler alert!] śmierci Dumbledore’a i potem kazać sobie dopłacać za
możliwość poznania zakończenia. Co za bezsens.
Szczególnie, że sama podstawkę kupiłem za jakieś 45 złotych
z rok temu a teraz GOTY za kilka złotych więcej. Co gorsza – gdybym wcześniej
kupił edycję o innej nazwie (tez ktoś nawymyślał…) to na każde DLC z osobna
musiałbym wydać… tyle co na wspomnianą edycję. I to w tej samej promocji? Quo
vadis, granżo?
Drugi zakup odkładałem „na kiedyś” już od jakiegoś czasu.
Chodzi o pierwszy (bo nie wątpię, że będzie ich więcej) dodatek do Heoresa VII.
Podstawkę kupiłem w zeszłe Święta i niedawno, całkiem przypadkiem, odkryłem
„szary” zamek – Fortecę – dla mnie niedostępny, ale irytujący faktem, że na
mapie zaczęły pojawiać się stworzenia z dodatku (w tym niesławny Chomik Bojowy
;)) pomimo faktu, iż takowego nie posiadałem. A czemu ni – zapytacie. Otóż
kosztował tyle co podstawka! Szczęśliwie udało mi się go kupić bardzo tanio,
ale nie o to mi chodzi w tym wpisie.
Bo o ile rozumiem, że developerzy muszą na czymś zarabiać.
Ale czemu w takim razie nie zaczną wydawać swoich gier w odcinkach, jak jakieś
seriale?
No serio – ubrani n zielono gangsterzy, których jedynym
przeznaczeniem jest usługiwać (czyt. z uśmiechem na ustach iść na rzeź)
jakiemuś niezbyt rozgarniętemu gościowi, którego całe lata nie było na dzielni?
No bez jaj!
Miejsce 4
Rooks
To samo, co wyżej, tylko w XIX wieku. I zamiast jednego
przygłupiego przywódcy jest dwójka. Jedno z nich to niby fajna laseczka, ale ma
wredny charakter. Zupełnie jak jej brat, który z kolei myśli tylko o
rozwałkach.
Tu również każdy członek gangu traktowany jest jak mięso
armatnie. I jeszcze te zielone stroje. Unikać!
Miejsce 3
Mroczne Bractwo
Cisi zabójcy odziani w lekkie zbroje lub szaty z pomocą
sztyletów zabijają nic nie podejrzewające ofiary. Wygląda to na doskonałe
miejsce dla elfach lub ludzkich skrytobójców.
Dopóki do organizacji nie zostanie przyjęty wielki ork z
dwuręcznym toporem większym od przeciętnego Khajiita i w ciężkiej zbroi, który
ma w sobie tyle finezji co smok w czasie ataku na Dawnstar. Przywódcy są też,
lekko mówiąc, debilami przyjmując do mega tajnej i nielegalnej organizacji
kogoś, kto zabił schorowaną i starą kobietę w jakimś sierocińcu. Patologia!
Miejsce 2
Mafia
Eleganckie garnitury, piękne samochody i szybkie kobiety –
tego właśnie nie dostaniesz od mafii, bo szef woli faworyzować nowego oszołoma,
który dopiero co był taksówkarzem i najprawdopodobniej nie ma jaj by kogoś
zabić. A ty… no cóż, siedź sobie w restauracji, zajadaj spaghetti i czekaj aż
ktoś cię wreszcie zauważy. Nigdy to się nie stanie, uwierz mi – wszystkie twoje
obowiązki przejmie ten „nowy”, bo i czemu nie?
Miejsce 1
Inkwizycja
Banda imbecyli, którzy ślepo poszli za osobą, której świeci
się ręka. Czy trzeba innej rekomendacji, by pójść gdzie indziej?
A Wy – do której organizacji z gier odradzalibyście się
dołączyć?
Z pozoru niewinny nastolatek nagle zamienia się w maszynę do zabijania. Nikt niczego nie podejrzewa i nagle dochodzi do rozlewu krwi. Czy takim tragediom można zapobiec?
Spokojna wieś, wielka tragedia
Kupścikowo Dolne to spokojna miejscowość w województwie Chuwijakim. Cisza i senność tego miejsca zostały brutalnie pogwałcone 31 lutego tego roku, gdy 15-letni Lucek Sz. pobił na śmierć swojego kolegę z klasy – Damiana Ręczyciela.
- To był całkiem normalny chłopak – wspomina Damiana jego wychowawca, Dariusz Ślepy. – Nie przypominam sobie, żebym widział jakąkolwiek bójkę z jego udziałem – dodaje szybko.
Zapytany o Lucka odpowiada – Nigdy nie widziałem, by działa mu się krzywda w szkole.
Znajomi mordercy ze szkoły potwierdzają to zdanie:
- Był zawsze bardzo miły. Ukrywał nawet te siniaki, które mu nabijaliśmy – stwierdza jeden z jego kolegów ukrywając pod kurtką nóż sprężynowy, który używany jest to obierania ziemniaków.
- Jako pierwszy w naszej klasie miał komputer – zauważa jego koleżanka trzymając w dłoni dopalacz.
Na ten właśnie aspekt zwrócił uwagę szkolny spycholog, mgr Karolina Retynka:
- Rozmawiałam nieraz z tym chłopakiem. Dużo grał w arcybrutalne gry, o których się teraz sporo mówi w mediach.
Czy te produkcje mogły wywołać u niego agresję?
- Owszem – odpowiada mgr K. Retynka. – Agresja powstała wraz z grami komputerowymi.
Sytuacja rodzinna
Rodzina Sz. znana jest w miasteczku jako spokojna i bogobojna. Ojciec Lucka był żołnierzem a matka zawsze pracowała w domu. Sąsiedzi są zgodni:
- To dobra rodzina. Zawsze się ukłonią i pogadają. Pan Sz. jest nawet tak miły, ze gdy tłucze żonę i syna to zawsze zamyka okna, by nam nie przeszkadzać – mówi pan Marchewka, sąsiad rodziny Sz.
Niestety, rodzice Lucka odmówili komentarza. Prawdopodobnie nie chcą by wiązano ich z takim zwyrodnialcem.
Udało się natomiast przekonać do krótkiej rozmowy matkę zamordowanego brutalnie nastolatka – Darię.
- Mój syn był taki zaradny. Odkąd skończył 13 lat przynosił pieniądze do domu. Kochał też przyrodę. W pokoju hoduje takie ładnie pachnące zielone liście.
Ojciec, ze względu na osobistą tragedię, odmówił rozmowy na temat syna.
Zabójcze gry
Na komputerze Lucka Sz. policja zabezpieczyła wiele gier o tematyce zabijania i okaleczania, przede wszystkim MeinKampferStrike oraz Forming Simulator.
Zdaniem Daniela Ebila z „Cock walking around me” - fundacji wspierającej spychologów – tego typu gry powodują przemoc, satanizm i trzęsienia ziemi.
- Znane są przypadki, gdy młody człowiek najpierw gra w ultrarealistyczną grę, a potem zaczyna mordować, rabować i gwałcić.
Po czym dodaje: - Czytałem kiedyś o takiej grze. Nazywała się Dead Race. Po zagraniu w nią wielu młodych ludzi zaczęła się zabijać.
Na ilustracji - jedna z najkrwawszych i najpopularniejszych obecnie gier – Dead Race.
Powstaje jednak pytanie - czy brutalne gry komputerowe zmusiły Lucka Sz. do zabicia kolegi?
- To nie jest wykluczone – zauważa mgr Retynka wypalając papierosa. – Gry komputerowe są najgorszą rzeczą wymyśloną w XXI wieku. Te krwawe produkcje zmuszają młodego człowieka do popełniania czynów, jakie widzą na ekranie. A oni posłusznie je wykonują.
Czy takich tragedii da się uniknąć?
- Można, o ile gry komputerowe zostaną całkowicie zakazane – zauważa D. Ebil. – Jest to jedyny sposób.
Podobne zdanie ma mgr Retynka:
- Myślę, że należy zniszczyć wszystkie komputery w Polsce.
O to samo zapytaliśmy znanego jutjubera, który jednak pragnie zachować anonimowość:
- Gry nie są, k…, żadnym problemem.
- Dobitnie pokazuje to, jak funkcjonuje środowisko graczy – komentuje Ebil i zapowiada, że jeszcze w tym roku złoży do sejmu wniosek o zakaz handlu grami wideo.
- Oby nigdy więcej nie doszło do takiej tragedii – kwituje swoją wypowiedź Ślepy stając tyłem do uczniów przygotowujących się na szkolnym korytarzu do sztuki „Fight Club”.
PS. Powyższy wpis powstał dzięki zaangażowaniu forumowiczów
(szczególnie nerf0,
który mnie przyzwał ;)) w ten temat na Forum Actionum.
Oraz dzięki „kolejnej medialnej tragedii”.
Wpis numer 150 wymaga czegoś specjalnego. Oto (prawdopodobnie…) Ostateczna Lista
Gier Zakazanych stworzona przez Małgorzatę Więczkowską w 2009 roku (link na
dole) – „Lista gier komputerowych, w których występują elementy demoniczne
nawiązujące do okultyzmu i satanizmu”.
Lista jest wyjątkowa, bo zawiera 195 pozycji! Czyli więcej
niż jakakolwiek wcześniej! A na niej same nowości, oczywiście. Przecież gdyby
było inaczej to nie wrzucałbym tej listy na bloga, prawda? :D
Dobra rada – nie czytać od razu – polecam podzielić sobie
lekturę niniejszego wpisu na części.
Jesteście gotowi? Wiedzcie, że w im więcej z tych gier
graliście, tym głębiej traficie do Piekła.
Jako, że poniższy wpis jest technicznie jednym wielkim
cytatem, wszystkie moje komentarze znajdą się w takich nawiasach {} i zostaną
zaznaczone na czerwono (czyli tak, jak zawsze przy takich okazjach ;)).
Gotowi?
1.Abomination
{ktoś zna? Wiem tylko, że jest to produkcja z 1999 roku} 2.Abuse
{1995 :O I wszystko jasne} 3.Alien
Breed {1993} 4.Alien
Breed 3D {nie stwierdzono istnienia takowej…} 5.Alien
Breed Tower {w 1994 wydano AB: Tower Assault, ale czy o to chodzi?} 6.Assault
{acha, jednak o to :D +1 do gier :P} 7.Alien
Carnage {1993} 8.Alien
vs. Predator {ok, 2000 rok, ale gdzie „dwójka”?} 9.Anvil
of Dawn {1995}10.
Areatera: Mroczne bractwo {nie ma takiej gry. Istniała Arcatera, ale to chyba
co innego :P} 11.
Assassion {co? ktoś ma jakiś pomysł? Nie, tu nie ma literówki – tak jest na
liście} 12.
Azrael’s Tear {1996} 13.
Baldur’s gate 14.
Baldur’s gate II 15.
Baldur’s Gate – Dodatki {a to co? Dodatki do której części?} 16.
Banshee {no idea} 17.
Barbarian {co? znalazłem, że gra z 2002 roku, ale słyszał ktoś o niej?} 18.
Battle Arena Toshinden {1995 – słyszał ktoś o niej?} 19.
Battle Beast {nie mam pojęcia co to…} 20.
Blair Witch 21.
Blood {1997} 22.
Blood & Magic {1996} 23.
Blood II {1998} 24.
Brides of Dracula {1992! I to jeszcze na C64! To dopiero znana wszystkim nówka!
Kto grał – ręka do góry? :D} 25.
Brigandine 26.
Carmagedon 27.
Carmagedon II {a jakżeby inaczej – tylko gdzie się podział TDR, a?} 28.
Crusader: No mercy {gra została anulowana, więc co tu robi?} 29.
Crusader: No regret {1996} 30.
Crusader: No remorse {1995 – niedawno była na Origin za darmo, ale w 2009 kto
ją pamiętał?} 31.
Crusaders of Might & Magic 32.
Crystals of Arborea {o w… 1990! Ta gra ma tyle samo lat co ja! Kto ja
znał/pamiętał w 2009?} 33.
Cybermage {1995} 34.
Darklands {1992...} 35.
Dark Reign {1997} 36.
Dark Vengeance {1998} 37.
Deadalus Encounter {Daedalus… 1995, przygodówka} 38.
Demon Blue {1992} 39.
Denice Rise of the Ku tan {Demise: Rise of the Ku'tanu, 1999} 40.
Descent 41.
Descent 2 42.
Descent I 43.
Descent II {ciekawy sposób na wydłużenie listy :D. Podać dwa razy te same
gry, ale z różnym zapisem cyfr :D genialne!} 44.
Descent III 45. Derturap Dungeon {Deathtrap Dungeon, 1998} 46.
Devil Dice 47.
Diablo 48.
Diablo {ta gra jest tak satanistyczna, że zajmuje dwie pozycje :D} 49.
Diablo Hellfire 50.
Diablo II {a gdzie w takim razie dodatek Lord of Destruction, a?} 51.
Dominus {hmm… jedyny Dominus, jakiego znalazłem to Dominus Online – gra, która
nigdy nie powstała J} 52.
Doom I {1993} 53.
Doom II {czyli “trójka” nie była satanistyczna? Hurra! :D} 54.
Dracula 55.
Dragonstone {1995} 56.
Druid {1986! Nawet nie wiem, jak to skomentować…} 57.
Duke Nukem 3D 58.
Dungeon Keeper 59.
Dungeon Keeper 2 60.
Dungeon Master 61.
Dungeon Master II 62.
Dugeons & Dragons {kolejna literówka… o dacie nawet nie wspomnę} 63.
Epic {nie mam pojęcia co to…} 64.
Eradicator {1996} 65.
Fantasy General {jw} 66.
Faust {1999, a książka Goethego też była satanistyczna i trzeba jej zakazać?
:D} 67.
Franko 68.
Franko {kolejny podwójne miejsce ma. No, no, no J; 1994} 69.
FX Fighter {1995} 70.
Gabriel Knight {1993} 71.
Gender Wars {1996} 72.
Get Medieval {pamiętam tę grę :D Z tego, co sobie przypominam walczyło się tam
z diablikami i czym tam jeszcze} 73.
Gift {czy to nie było o takim małym diabliku? No tak – wszystko jasne…} 74.
GTA {to chyba oczywiste, nie?} 75.
GTA 2 {Ni grzyba nie mogę sobie przypomnieć satanizmu w GTA 2 – były odjechane
misje, ale zaraz okultyzm? I gdzie są pozostałe części?} 76.
Half-life {???} 77.
Hammer of the gods {1994} 78.
Hell {nie wiem co to – bo to chyba nie to z 2014 ;)} 79.
Heretic 80.
Heretic II 81.
Heroes of Might & Magic Dodatki {a to co za twór? Dodatki do którego HoMM?} 82.
Heroes of Might & Magic I {1995} 83. Heroes
of Might & Magic II 84.
Heroes of Might & Magic III {o, to moja ulubiona czwórka jest dobra? I
piątka też? Hurra :D!} 85.
Heroe’s Quest {nie wiem co to…} 86.
Hexen {1995}87.
Hexen II 88.
Heewind dale {Hę? Co to za gra? Słyszałem o Icewind Dale, ale ten tytuł tego
nie przypomina} 89.
Inferno {1994} 90.
Inferno – Special Edition 91.
Infinite Worlds {nie mam pojęcia co to…} 92.
Invictus {Google podało mi, że to nazwa… węgierskiego producenta gier O.o} 93.
Iron blood {1996 – na DOS-a!} 94.
King’s Quest {1984! Te gry robią się coraz starsze!} 95.
Kingdom {ok, albo Autorka miała kryształową kulę albo ta gra ma jakiś dalszy
tytuł – jedyne Kingdom, jakie znalazłem, to gra na Androida z 2015} 96.
Kingdom of Magic {Kingdom O' Magic, 1996} 97.
Kingdom under fire {2001, niech będzie J} 98.
Lands of Lore {1993} 99.
Lands of Lore II {1997, i wcale się tak nie nazywała J} 100.Lands
of Lore III {1999}101.Legacy
of Kain 102.Litil
Devil {Litil Divil, 1993} 103.Lords
of Magic {1997} 104.Lords
of Midnight {1995 – najpóźniejsza, na MS-DOS} 105.Magic
& Mayhem {wreszcie coś nowszego – 2001} 106.Magic
Carpel {co?} 107.Magic
Carpel II {co??} 108.Magic
Carpel: Hidden Worlds {co??? chyba Magic Carpet ;)} 109.MDK 110.MDK
II {???} 111.Metal
Mutant {1991} 112.Might Magic {chyba Might
& Magic; 1986}113.Might
Magic I {to co innego, niż to wyżej?} 114.Might
Magic II {tak się wydłuża listę :D} 115.Might
Magic III 116.Might
Magic IV 117.Might
Magic V 118.Might
Magic VI 119.Might
Magic VII 120.Might
Magic VIII {„dziewiątka” nie była satanistyczna, pamiętajcie ;)} 121.Mortal
Kombat 122.Mortal
Kombat II 123.Mortal
Kombat III 124.Mortal
Kombat IV 125.Mortal
Kombat Ultimate {ermm... chyba chodzi o ulepszoną wersję „trójki”} 126.Nox 127.Nude
Raider {chyba Autorka nie wie czym różnią się mody od gier – przydałoby się
douczyć} 128.Panic in the Park {1995}129.Phantasmagoria {jw.}130.Poltergeist
{nie mam pojęcia co to…} 131.Prawo
Krwi {1995} 132.Prey 133.Primal
Range {padłem przy tym tytule J
Pierwotny Zasięg :D; Primal Rage; 1994} 134.Quake 135.Quake
{kolejny podwójny na liście J} 136.Quake
II 137.Quake
III 138.Quake
III {o, ten też podwójny J} 139.Quarantine {1994}140.Rage {1996}141.Rage
of Mages {1998; I gdzie jest w takim razie “dwójka” z 1999?}142.Realms of the haunting {1997}143.Readline
{Redline – różnica niewielka :P} 144.Ring
Cycle {1996} 145.Riuns
{??? Ruins?} 146.Road
Rash {1991… gdzie tu okultyzm?} 147.Road
Warrior {chodzi o dwójkę Mad Maxa?} 148.Roadkill 149.Rune 150.Seventh
Sword of Mendor {??????} shadow
Warrior {o, a ta gra nie dostała numerka – jest aż tak satanistyczna?} 151.Simon
the Sorcerer 152.Simon
the Sorcerer 2 {ej, rozumiem magia, ale Simona bardzo kiedyś lubiłem J} 153.Skeleton
Crew 154.Storm
Master 155.Street
fighter 156.Street
fighter 2 157.Super
street fighter 2 158.Super
street fighter 2 turbo 159.Tackwondo
Master {????? Może chodziło o Taekwondo? Nie mam pojęcia…} 160.Tibia
{a jakże :D} 161.The
Sims: światowe życie {pozostałe części nie były satanistyczne? Dlaczego akurat
ta? Ktoś zna i mi powie? :)} 162.Thunderscape
{1995} 163.Torment
{nie mam pojęcia co to za gra… Planescape:
Torment?} 164.Total
Distortion {1995} 165.Ultima 166.Ultra
Vortex {pozostałe części Ultimy, jak rozumiem, są ok?} 167.Unreal
{tylko „jedynka”? Kurde, jestem satanistą L} 168.Vampire
The masqerade – Redemption {pozostałe części są dobre, warto wiedzieć} 169.Virtua fighter {???}170.Virtuoso
{1994} 171.Voyeur
{1993 – na angielskiej Wikipedii przeczytałem, że gra była przygodówką z
„prawdziwymi” aktorami, a jedyna kontrowersja była związana ze scenami seksu i
nagością. Satanizmu nie stwierdzono (przynajmniej nie ma takiej informacji)} 172.Voyeur
II {1996} 173.Warcraft 174.Warcraft
II 175.Warcraft
III {Super! World of Warcraft jest więc bezpieczną grą J} 176.Warlords 177.Warlords
Battleery {Battlecry; 1999} 178.Warlords
II 179.Warlords
III {to ta sama seria? Powinno być więc Warlords Battlevry III} 180.Witchaven
{1995} 181.Witchaven
II 182.Wizardry
I {1981!} 183.Wizardry
II 184.Wizardry
III 185.Wizardry
IV 186.Wizardry
Nemezis {Autorka dobrze kombinowała, że to ta sama seria, ale tytuł brzmi Nemesis:
The Wizardry Adventure i powinna znaleźć się po „siódemce”} 187.Wizardry
V 188.Wizardry
VI 189.Wizardry
VII 190.Wizardry
VIII 191.Wizard’s
Crown {1985} 192.Worms
I {ostrzeliwujące się dżdżownice to też satanizm i okultyzm???} 193.Worms
II {chodzi o Armageddon?} 194.Worms III {czy to mój ulubiony
World Party?}195.Zephyr
{chodzi o Zephyr: Rise of the Elementals? Przynajmniej 2009…}
Uff… to była długa lista, nie sądzicie? Ale i tak ni jest
pełna. Jak Autorka wytłumaczy brak Harry’ego Pottera? Jak mogła zapomnieć o tak
ważnym źródle zła wszelakiego? Tak samo zdziwił mnie brak Pokemonów. Cóż za
niedbalstwo!
Zastanawia mnie też brak Wiedźmina – a może to przejaw
patriotyzmu? :D Gothic też, jak widać jest bezpieczny, tak samo jak seria The
Elder Scrolls.
Więc jest w co grać bezpiecznie J.
Obiecany link http://www.nowa.edukacjamedialna.pl/download.php?view.28
Super sprawa – poręczna rękojeść, wysuwane ostrze i
nowoczesny design. Każdy chciałby coś takiego mieć. Fakt, trzeba mieć
wyszkolenie, ale jak już się będzie miało to… można sobie pokroić chleb i zrobić
od razu tosty!
Wadą niewątpliwie jest możliwość przypadkowego odwrócenia
miecza nie tą stroną, co obrazuje poniża ilustracja:
Miejsce 4
Frostmourn
Potężna broń dzierżona przez Króla Lisza jest bez wątpienia
najciekawszym artefaktem w całym uniwersum Warcrafta. Zimna stal z wyrytymi
runami zawsze bardzo mi się podobała – nawet szkoda mi było, że [spoiler
alert!] broń zostaje zniszczona.
Jedyną wadą jest konieczność zabijania i wysysania dusz
innych istot. No, do tego może dojść też ojcobójstwo (vide Arthas).
Miejsce 3
Ukryte ostrze
Kolejna poręczna – a nawet podręczna – broń, z której
chciałbym móc korzystać. Fakt, nie przydaje się zbyt często, ale mimo wszystko
dobrze mieć jakiegoś asa w rękawie.
Wady? Trzeba uważać na palce…
Miejsce 2
Ognisty miecz
Broń równie poręczna co miecz świetlny, ale ma dodatkowe
zastosowanie – można sobie na nim przypiec kiełbaskę. Czyli nie trzeba będzie
rozpalać ogniska itd. – wystarczy położyć miecz w bezpiecznym miejscu i można
się ogrzewać do woli.
Wada – lepiej nie trzymać tego w domu… Grozi pożarem, a
żadna firma ubezpieczeniowa nie zapłaci za pożar wywołany mieczem…
Miejsce 1
Piecemaker
Chyba najpotężniejsza broń w tym zestawieniu. W końcu to
broń oblężnicza. Niemniej, jej siła jest wystarczająco duża, by nie trzeba się
już było niczym innym martwić.
Oczywistą wadą jest konieczność posiadania trolla na
podorędziu. Ale to chyba niska cena, nie?
A Wy – jaką broń chcielibyście mieć w rzeczywistości?
PS. Ten wpis jest 149. na moim blogu J. Za tydzień
spodziewajcie się czegoś specjalnego J.
Pisałem już o złych NPC-ach. Był też wpis o neutralnych.
Czas więc na najbardziej lubianych przez graczy – czyli tzw. questgiverów.
Jako bohater musimy zarabiać, rozwijać się i zbroić, by
pokonać Zło. A co taki NPC ma co do roboty? Ot, łazi sobie bez celu po świecie
lub siedzi na tyłku w jakimś miejscu i czeka.
I czeka.
I wciąż czeka.
Aż wreszcie, pewnego dnia, podejdzie do niego zupełnie obcy
mu człowiek, któremu będzie można zlecić zadanie. O ile zrozumiała jest prośba
o pomoc w zebraniu plonów (choć nie do końca, bo questgiver zwykle ma sporo
pomocników do tego) czy znalezieniu jakiegoś arcyrzadkiego minerału, tak bez
sensu jest prośba o obicie komuś twarzy, morderstwa albo znalezieniu Bezcennego
Pierścienia, który ma wartość sentymentalną dla NPC, ale jego koszt w złocie
jest bardzo wysoki. Albo broni o takich statsach, że bohater nie prędko się z
nią rozstanie. Pomijam tu oczywiście sytuację, gdy NPC dał wcześniej
ogłoszenie.
Ta ufność to w sumie jeszcze nic. Bohater skinie głową, obieca
znaleźć/zdobyć/pobić/zabić kogoś… I tyle. Questgiver łazi i czeka na powrót
Bohatera. A ten zapomina o zadaniu, bo akurat polazł farmić zupełnie zbędne mu
kwiatki albo robi inne rzeczy. A cierpliwy questgiver nawet słowem nie powie,
gdy mija Bohatera. Nie, bo przecież ten chłystek, który jeszcze niedawno biegał
w jakiś szmatach a teraz jest Zbawcą Ludzkości, na pewno pamięta, by przynieść
dwa żółte kwiatki rosnące po drugiej stronie świata. Albo zabije tego potwora
co terroryzuje całą okolicę.
Dziwna jest także sytuacja, gdy questgiver nie reaguje, gdy
mija go Bohater mający przy pasie Miecz Rodowy, należący do zleceniodawcy. To
trochę głupie, że cierpliwie sobie czeka aż Bohater znajdzie sobie coś lepszego
i odda przedmiot prawowitemu właścicielowi.
Równie dziwni są NPC dający zadania dotyczące głównego
wątku. Bohater musi zabić Arcyzłego Demona z Piekieł, Który Chce Zniszczyć
Świat, questgiver nie dość, że nie ruszy swojego tyłka z miejsca to jeszcze
czeka sobie aż Bohater wróci.
I choć wokół szaleje Zło to przecież nie ma pośpiechu. Minie
rok-dwa? Questgiver nigdy nie będzie poganiał Bohatera. „Trudno, poczekamy aż
Bohater skończy zabijać szczury dla przyjemności” – pewnie tak sobie myślą.
Szczególnie durne jest zachowanie wszelkiej maści władców w
tej kwestii. Ofiarują Bohaterowi hojną nagrodę i wieczna chwałę za wykonanie
ich zlecenia a potem cierpliwie czekają aż PC je wykona. No serio – nie mają
szpiegów, którzy donieśliby im, że zamiast szukać zaginionej następczyni tronu
Bohater łazi od wiochy do wiochy wykonując zadania dla okolicznych chłopów? Czy
są tak głupi, że nie ufają swoim agentom. Albo, co równie prawdopodobne, ci
agenci też są do d….
Inna sprawa, że questgiver też bywa irytujący dla Bohatera.
Zziajany, ranny, ledwie żywy (czasem nawet po kilku loadach) PC przybywa do
zleceniodawcy i z bólem serca oddaje mu Miecz +200. Albo wraca z informacją o
zniszczeniu frakcji zagrażającej całej krainie (vide Mroczne Bractwo w Skyrim).
I co dostaje w zamian? Trochę doświadczenia, garść miedziaków i jakiś
bezsensowny bonus. I tyle. Bohater zrobił swoje, Bohater może odejść.
Co ciekawe, jeśli w przypływie wściekłości Bohater zaatakuje
questgivera może się okazać, że wypasiona broń tajemniczo zniknęła. Taki żarcik
zleceniodawcy, by nie było zbyt dobrze Bohaterowi. Nie wspominając już, że
straży się to nie spodoba.
A Wy co sądzicie o inteligencji questgiverów? I którego
najbardziej nienawidzicie? J
Yyy przez gópie plejstejszyny i x-klocki yyy gry majom
gorszom grafikem i wymagania s kosmosu! Ale twurcy wolom konsole bo gry som
drogie i hajs się zgadza. Ale ja se moge ściągnonć emulator i grać w co kce!
PC mastah rejs!
Dobra, gimbaza na bok (uwaga! Produkt będzie zawierał memy,
ale nigdy ich dużo nie było na blogu, więc je tu powrzucam na chama, żeby było
bardziej kolorowo, bo jestem leniwy :P). Temat wojny platformowej (czyli w
zasadzie konsole vs PC) powrócił przy okazji zapowiedzi gry Red Dead Redemption
2 i faktu, że nie pojawi się ona na blaszakach.
I choć jestem graczem posiadającym tylko PC (choć od
jakiegoś roku mam tez Androida) nie czuję się jakoś strasznie źle z tego
powodu. Zanim jednak niektórzy z Was przypomną mi, że jakieś trzy lata temu
„płakałem” z powodu braku premiery GTA V powiem tak: uważam, że o ile brak serii GTA na „kompach” to grzech, tak o
konsolowy exclusive (jakim jest RDR) nie ma co się kłócić. W God of War też
nigdy nie zagram i co z tego? Byle R* kontynuował tworzenie GTA na PC i będzie
gitara J.
Rozśmiesza mnie jednak ta „wojenka” toczona na fanpejdżach,
forach, stronach internetowych i czym tam jeszcze poświęconym grom. Bo serio –
czy to wina konsolowców i konsol, że gra wychodzi tylko na ich platformy.
Więc wstydźcie się „pececiarze” i nie obrażajcie innych
graczy tylko za to, że grają na czymś innym.
(nie) Obrażajcie twórców, że nie chcą tworzyć gier na naszą
platformę!
Za to wszyscy tacy jak ja – czyli grający tylko na PC –
powinni pamiętać, że my możemy grać w WoWa, strategie, modyfikacje, Skyrim Full
HD od jakiegoś roku i nieco tańsze gry (w tym tanie serie).
Yyy przez gópie plejstejszyny i x-klocki yyy gry majom
gorszom grafikem i wymagania s kosmosu! Ale twurcy wolom konsole bo gry som
drogie i hajs się zgadza. Ale ja se moge ściągnonć emulator i grać w co kce!
PC mastah rejs!
Dobra, gimbaza na bok (uwaga! Produkt będzie zawierał memy,
ale nigdy ich dużo nie było na blogu, więc je tu powrzucam na chama, żeby było
bardziej kolorowo, bo jestem leniwy :P). Temat wojny platformowej (czyli w
zasadzie konsole vs PC) powrócił przy okazji zapowiedzi gry Red Dead Redemption
2 i faktu, że nie pojawi się ona na blaszakach.
I choć jestem graczem posiadającym tylko PC (choć od
jakiegoś roku mam tez Androida) nie czuję się jakoś strasznie źle z tego
powodu. Zanim jednak niektórzy z Was przypomną mi, że jakieś trzy lata temu
„płakałem” z powodu braku premiery GTA V powiem tak: uważam, że o ile brak serii GTA na „kompach” to grzech, tak o
konsolowy exclusive (jakim jest RDR) nie ma co się kłócić. W God of War też
nigdy nie zagram i co z tego? Byle R* kontynuował tworzenie GTA na PC i będzie
gitara J.
Rozśmiesza mnie jednak ta „wojenka” toczona na fanpejdżach,
forach, stronach internetowych i czym tam jeszcze poświęconym grom. Bo serio –
czy to wina konsolowców i konsol, że gra wychodzi tylko na ich platformy.
Więc wstydźcie się „pececiarze” i nie obrażajcie innych
graczy tylko za to, że grają na czymś innym.
(nie) Obrażajcie twórców, że nie chcą tworzyć gier na naszą
platformę!
Za to wszyscy tacy jak ja – czyli grający tylko na PC –
powinni pamiętać, że my możemy grać w WoWa, strategie, modyfikacje, Skyrim Full
HD od jakiegoś roku i nieco tańsze gry (w tym tanie serie).
Kilka lat temu niejaki Smuggler napisał, że ma „pierwszy
stopień muzykalności”, czyli „odróżnia kiedy nie grają, a kiedy nie grają”.
Nieco rozwinąłem tę myśl i uważam, że mam drugi stopień – odróżniam czy mi się
utwór podoba czy nie :).
Wiadomo – de gustibus
nihil nisi benede
gustibus non est disputandum, lecz w niniejszym wpisie chciałbym napisać o
muzyce, której ostatnio słucham najczęściej, niezależnie od tego, co robię.
Rzuciłem więc okiem na swoją playlistę na telefonie i co widzę?
99% to utwory z gier!
Nawet teraz, pisząc ten wpis, z głośników płynie muzyka z
Dragon Age: Inkwizycja. I to w dodatku nie w wersji oryginalnej – angielskiej –
a w wersji francuskiej.
Dlaczego akurat w tym języku? Powody są dwa: uczę się aktualnie
francuskiego oraz fakt, że w tym języku brzmi to dużo lepiej.
Dla porównania:
I co sądzicie? Francuski > angielski, nie? :P
Astra*ując jednak od mojej listy odtwarzania - sięgnąłem
pamięcią do pierwszej muzyki, która mi się w grach podobała i przypomniałem
sobie najlepsze, moim zdaniem, radio w historii serii GTA – pochodzące z
„trójki” Game FM. Pamiętam, ze zawsze, ale to zawsze je włączałem.
Fakt, w nowszych częściach radio stało się bardziej rozbudowane (ach ta reklama wyborcza z GTA V :D) i pełne znanych utworów, ale w tamtych czasach było to, dla mnie, coś genialnego.
Dodatkowo:
Podobnie, jest w przypadku pierwszej Mafii. Wiem, że niedawno
wyszła „trójka” (jeszcze nie grałem – chyba poczekam aż stanieje), a ja wciąż
lubię wracać do pierwszej części (mam save ze zrobionym wątkiem głównym) i
jeździć bez celu po całym mieście słuchając muzyki każdej z dzielnic.
Wracając jednak do playlisty, wymienić mogę jeszcze sporo
utworów z gier: choćby genialne „Ave Maria” z Hitman: Blood Money (wciąż jedyny
utwór po niemiecku, którego słucham :D). Do tego utwór z Przystani z piątego
Heroesa, "Dragonborn" i "Sovngard" z soundtracku Skyrima. Oraz "Lament of the Highborne" z World of Warcraft. Oczywiście, nie
zapomniałem o polskim akcencie, czyli „Wilczej zamieci” (a raczej jej
francuskiej angielskiej wersji :)) z Wiedźmina 3.
Swoją drogą, niebawem w supermarketach będą grać utwory
bożonarodzeniowe, więc i dla „Bóg się rodzi” znajdzie się miejsce… zupełnie jak
w Civilization V podczas gry Polską :). (wprawdzie nie ma go
na mojej „codziennej” liście, ale jest przy Świątecznych).
Do czego zmierzam – wynajdując w swojej playliście i głowie
utwory z gier uświadomiłem sobie jak mało zwraca się uwagę na ten „szczegół”. Bo
jak wygląda udźwiękowienie „gier” w niektórych filmach? Bziiuuu-pcium!-piuuu. I taki
obraz gier powstaje w świadomości nie-graczy i „naukowców”.
A szkoda, bo akurat pod tym względem gry już dawno dorównały
filmom.
Jeszcze pytanie do Was – jakie macie ulubione utwory z gier?
Wreszcie wyprowadziłem się ze swojej wioski. Duże miasto to
duże możliwości. Fakt, mieszkam w jakiejś klitce, ale jutro mam rozmowę o
pracę. Będę operatorem śmieciarki. Zawsze coś, na początek. A tymczasem obejrzę
TV.
Dzień 2
Zniszczenie, pościgi, wybuchy, krew, akcja! I to wszystko
widziałem zanim w ogóle wyszedłem z mojej dzielnicy! Jaki tu jest poziom
przestępczości? Może niezbyt wysoki, bo w życiu nie widziałem tylu policjantów.
Na szczęście widziałem jak gliny zatrzymały tego szaleńca – w końcu kto
normalny biega z bazooką?
Dzień 4
Mój pierwszy dzień pracy minął nadzwyczaj spokojnie. Jeżdżę
z dwoma kolesiami po mieście. I tyle. Nic więcej – to miasto nie generuje
żadnych śmieci. To w sumie dobrze – płacą mi praktycznie za nic.
Dzień 5
Co tu się ku*** dzieje??? Dzisiaj go widziałem – tego świra!
Najpierw myślałem, że to ten towar, który wczoraj… nie ważne. Ale nie! Ten
facet normalnie jeździł po mieście – a jaka ma wypasioną furę! Potem wszędzie
widziałem ten sam model, więc chyba pół miasta sobie kupiło.
Dziwne, że tylko jego egzemplarz miał wybitą lewą szybę.
Dzień 8
Ale rzeźnia! Znowu była strzelanina i znowu to ten sam gość!
Ale co tu się działo… czołgi, śmigłowce, wszędzie trupy. Widziałem jakiegoś
potrąconego faceta, więc wezwałem karetkę. Przyjechali, rozjechali go i zajęli
się policjantem z przestrzeloną czachą. Widać, jak traktują zwykłych obywateli,
konowały. Przynajmniej go uratowali – wpakowali go do karetki i pojechali potrącając
jeszcze trzy osoby.
Dzień 9
Świr nadal ucieka. Co za beznadzieje władze są w tym
mieście! Czołgi jeżdżą po ulicach niszcząc asfalt!
Dzień 10
Skąd miasto stać na tylu policjantów? I czemu aż dwa dni
zajęło im dorwanie tego świra? Przynajmniej to już koniec jego przygody, ha!
Sam widziałem jak go podziurawili. Durszlak normalnie.
Dzień 12
Trochę wczoraj popiłem z kumplami. Przy budce z hot-dogami
spotkałem tego świra – całego i zdrowego! Ci lekarze to jednak są nieźli.
Ciekawe jak oni to zrobili?
Dzień 14
Eeechhh… kolejny pościg, ale nuda…
Dzień 15
Ci policjanci to jacyś jeb******* są. Wczorajszy pościg
zakończył się na moich oczach. I nie, nie złapali go – wjechał do jakiegoś
warsztatu, przemalował wóz i policja pojechała gdzie indziej. No nie wierzę!
Zawołałem jednego z gliniarzy, ale mnie olał tłumacząc, że „to przecież nie
jest poszukiwany”. Przecież przez przednią szybę widziałem jego mordę!
Dzień 18
Mam dość – jutro wyjeżdżam z tego durnego miasta. Przez trzy
godziny policja goniła Świra, by olać go, gdy wszedł do swojego domu. Bardziej
beznadziejnej policji nigdy nie widziałem. Dobrze, że jutro już mnie tu nie
będzie.
Wyobraźmy sobie taka sytuację – do naszego kraju przybywa
osoba z bardzo daleka i nagle okazuje się, że jest ona Wybrańcem,
wszechpotężnym pogromcą czegokolwiek.
Ale to nie jest najgorsze. Najgorsze jest, że to Zło pojawia
się dziwnym trafem właśnie wtedy, gdy do krainy przybywa Bohater. I jak go tu
lubić? Przez niego to wszystko!
Numer II
Molestowanie sprzedawców
„Mam tu sześć milionów sztyletów. Dawaj hajs!” – to musi irytować.
Szczególnie sprzedawców i innych
klientów. Przyjdzie taki i zabierze złoto wszystkim handlarzom w całym mieście
i jeszcze szuka komu by tu opchnąć te zbędne mu już strzały +1. A ty czekaj na
wypłatę, bo akurat żaden kupiec nie ma już kasy a ty nie potrzebujesz Smoczej
Zbroi +80. Zresztą – i tak Cię na nią nie stać.
Numer III
Bezkarność
W każdym świecie są równi i równiejsi. Jeśli uczciwie
pracujesz, płacisz podatki i raz powinie ci się noga – wsadzą Cię za kraty,
gdzie dokonasz żywota.
A Bohater? Skądże – on(a) ma chody u władzy. Zabije 5 osób?
Spoko, 5000 złota załatwi sprawę. No, ewentualnie możesz posiedzieć ten miesiąc
za kratami na koszt podatników.
Normalnie jak w realnym świecie :D.
Numer IV
„Pracowitość”
Kiedy już jakoś przetrawimy, że Bohater przybył na ten świat
w jednym celu - zabicia Wszelkiej Maści Zła – to się na to godzimy. Jeden rodzi
się, by być szewcem, inny – by zabijać potwory. Życie.
Ale co robi Bohater? Zabija bandytów (co jeszcze jest ok),
zbiera kwiatki, kamyki, wykonuje jakieś zadania typu zabij szczury albo
przynieś książkę. No serio – Wielkie Zło panoszy się po świecie (jakby nie było
– to jego zadanie!) a ten ćwok łazi po całej krainie i robi bzdety, które
(prawie) każdy wioskowy głupek potrafi zrobić.
Co gorsza, ten cały Bohater kradnie pracę uczciwym i ciężko
pracującym NPC-om! Przychodzi, zbiera plony i sprzedaje właścicielowi
ziemskiemu. A NPC? Do roboty, żeby Bohater znów mógł zebrać, zanieść i otrzymać
zapłatę!
Tak samo jest w kopalniach – dziwnym trafem jak Bohater
przyjdzie i chwile pokopie to nie da się przez długi czas nic stamtąd wydobyć.
To nie może być przypadek!
Numer V
Brak aspiracji
To już jest szczyt wszystkiego – wszechmocny Bohater,
najczęściej bogaty, posiadający od groma ziem i innych tego typu rzecz i znany
w całej krainie… praktycznie nigdy nie obala panującego władcy! Nawet jeśli ten
ostatni jest najgorszym możliwym ciemiężycielem!
I to ma być Bohater? To jakaś popierdółka, a nie Bohater!
Jestem już prawie u celu. Jeszcze tylko parę dni. Tylko JA
mogę to zrobić. Jestem ostatnią nadzieją ludzkości…
I zakończę to szaleństwo, choćbym miał zginąć.
Widzę ich, obserwuje. Lata grania w gry komputerowe
wynaturzyły tych… zwyrodnialców. I pomyśleć, że i JA mogłem być taki, jak oni.
Byłem młodszy. I głupi. A ten piekielny pomiot prawie mnie
opętał. Kolorowa grafika, wspaniała muzyka i ta krew. Wszędzie krew. I
pornografia… A jęki mordowanych śnią mi się do dzisiaj.
Tak mało brakowało… tak bardzo mało… Ale nie dałem się. Tetris nie dał rady
Mnie złamać. Ale zyskałem dzięki niemu przewagę – ta gra RPG pozwoliła mi na
częściowe wejście w umysły tych, których dzisiaj nazywamy MSM-ami.
Diagnozowałem kiedyś taki przypadek na polecenie sądu (byłem
biegłym spychologiem). Młody chłopak, szesnastoletni, pod wpływem gry Pokemon
zabił swojego ojca nożem. Ten zwyrodnialec pewnie jest teraz wśród tych
wszystkich morderców. Ale zabił swego ojca, osobę, która nigdy nic mu nie
zrobiła. W końcu każdy ojciec ma prawo się napić i uderzyć żonę lub dziecko.
Ale syn podnoszący rękę na ojca? Hańba!
Ale jedno musze przyznać – MSM-owie doskonale wyczuwają czy
ktoś jest jednym z nich. Na Moje
szczęście myślą, choć jest to określenie mocno na wyrost, że jestem jednym z
nich. Widzą we mnie jednego z bohaterów tych ich plugawych gier. Mam nadzieję,
że gdy poznają prawdę będzie już dla nich za późno.
Nie mogę patrzeć na te chore istoty z tą ich
destrukcyjno-narcystycznym podejściem. Widziałem zagładę cywilizacji. I teraz
widzę, jak na jej gruzach budują własną. Pełno tu mrocznych grobowców,
nowoczesnych baz, robotów i budynków ze szkła. Co za nekrofile!
Ale już niedługo te brudne, zawszone istoty przestaną
dręczyć ten świat. Odnajdę legendarnego Prof. S. Jonalistę. A ON ich zniszczy.
Myśleli, że Prof. S. Jonalista to obelga. HA! Nie znają
prawdy. Ale JA znam. To właśnie ON jako pierwszy walczył z tworem piekielnym,
jakim była kultura oralna. Mowił o tym bardzo głośno. Ale został wyśmiany.
Wkrótce pojawił się nowy wróg – pismo. Prof. S. Jonalista uważał te bazgroły za
kult Szatana - napisał o tym mnóstwo ścian, ale nadal był wyśmiewany. Poza
pewną grupą. Ci ludzie, prawdziwi mędrcy i jedyne osoby, które znają Prawdę,
stworzyli podwaliny pod współczesną spychologię. Byli Mistrzami moich mistrzów.
Szkoda, że ludzkość dała się tak łatwo omamić. I nadal daje
się omamić. Ale to już będzie koniec.
I JA tego dopilnuję, z całą skromnością Ostatniego
Normalnego Człowieka na Ziemi. Zburzymy te ich piekielne miasta i na ich
gruzach zbudujemy nową, lepszą cywilizację, w której SPYCHOLOGIA będzie
religią.
Tylko w ten sposób niszczycielski postęp zostanie
zatrzymany.
Morza szum, ptaków śpiew… Khorinis brzmi jak idealne miasto…
…by z niego uciec jak najdalej na pierwszej napotkanej łajbie!
Serio – mieszkańcy mają do wyboru albo wyjść jedną bramą – gdzie już czekają na
nich bandyci i orkowie, albo drugą, gdzie rządzą szczury oraz (ponownie)
bandyci i orkowie. W dodatku, o ile nie jest się bogaczem, trzeba mieszkać w jakiś
rozpadających się chatach obok kolesia, którego owce robią się coraz grubsze…
zupełnie jak jego żona!
Jedyną atrakcją są portowe dziewczyny kanały, w
których zabije nas Gildia Złodziei.
Do tego jeden z mieszkańców miasta wystąpił w Trudnych Sprawach:
Jest to też jakaś rozrywka. No, chyba, że ktoś woli słuchać
Herolda po drugiej stronie miasta.
Zdecydowanie odradzam!
Numer II
Los Santos (Grand Theft Auto V)
Szybkie samochody, piękne (choć trochę plastikowe) kobiety,
gorąco jak w piekle i bezkarna policja – oto obraz Los Santos. Do tego poziom
przestępczości wynosi jakiś milion procent (zupełnie jak w Sosnowcu,
Radomiu, New Jersey, Detroit) i to generowany jest przez maksymalnie jeden
procent mieszkańców.
Jedynym plusem jest służba zdrowia… Tak naprawdę to nie –
jeśli przyjadą to istnieje zbyt wysokie prawdopodobieństwo, że i tak nas
rozjadą. Albo akurat jeden z przestępców zabierze karetkę.
Numer III
Cytadela
(Heroes of Might and Magic III)
W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć jednego z
najbrzydszych I najbardziej cuchnących miast Erathii. Nie wiem jak ktokolwiek
mógłby tam mieszkać – o ile nie jest gnollem, oczywiście.
Pełno tu ważek i hydr, w dodatku nie ma dróg, tylko cuchnące
bajoro. Równie dobrze można mieszkać w szambie.
Rozrywki? Mieszkańcy tego miasta nigdy nie słyszeli o czymś
takim. Chyba, że urządzają corridę z udziałem Gorgon.
Numer IV
Exodar
(World of Warcraft)
Miasto parzystokopytnych „ludzi” z ośmiornicami na twarzach
(zwanych Draenei – cóż za beznadziejna nazwa) to kolorowe i pełne fioletowych
kryształów miejsce, który frustruje, gdy się do niego wejdzie. Nigdy nie da się
niczego tam znaleźć – Portal do Darnassus? Wal się - znajdź sobie! Innkeeper? Wal
się - znajdź sobie! Flight master? Wal się - znajdź sobie!!
Dodatkowo nie da się tam latać. A jedyna rozrywką jest
wspomniany Portal do Darnassus.
Numer V
New York
(The Godfather: The Game)
Nowy Jork na przełomie lat 40 i 50 XX wieku był brudnym
miastem pełnym mafiosów. Ciągłe strzelaniny, wybuchy i beznadziejna policja
(zupełnie jak polska – ukryj się w domu a przestaną Cię ścigać!) to chleb
codzienny mieszkańców NY. Do tego trzeba doliczyć zaledwie kilka modeli
samochodów – różnią się od siebie tylko wyglądem i tylko jeden model jest
szybszy od innych.
A jak nam już ukradną samochód to możemy sobie odpuścić
wzywanie policji – i tak nie przyjedzie.
Dodatkowo lepiej najpierw sprawdzić czy przed naszą ulubiona
knajpą/fryzjerem/czymkolwiek stoją ludzie w czarnych garniturach – tylko
wówczas istnieje cień szansy, że wówczas wyjdziemy z tego żywi.
Zresztą – kto normalny chciałby się stołować u ludzi w
zielonych garniturach??
Numer VI
Dawnstar (Skyrim)
Ostatnim miastem jest Dawnstar – miasto znane z posiadania
portu (wow!) i dwóch kopalń (wow!x2) oraz braku murów. Do tego nie ma tam
cmentarza – ciała mieszkańców są chyba wrzucane do wody. Jest też bonus bycia
mieszkańcem miasta – koszmary nocne! Choć jest to przynajmniej jakaś rozrywka.
Trzeba tez wspomnieć, że zimno jest nieznośne w tym mieście.
Na szczęście istnieje możliwość rozgrzania się - gdy zaatakuje smok (chyba, że
ma się pecha i zieje zimnem zamiast ogniem)! A robi to ilekroć Dragonborn
szybko podróżuje do miasta.
Najgorsze, że nie da rady uciec na południe – droga jest marna
i pełna rożnego tałatajstwa, więc nawet nie można spokojnie udać się do
ciekawszego miasta regionu – na przykład… hmm… eee?
A co tam – uciekać od razu do Cyrodiil!
A w którym mieście z gier Wy nie chcielibyście mieszkać?
Ostatnio było nieco przemyśleń, więc dla równowagi czas na
odrobinę MSM-ów (kto się cieszy? :D).
Dzisiaj zajmę się analizą artykułu autorstwa Mariusza
Gajewskiego „Niebezpieczne gry komputerowe”, który został zamieszczony na łamach
czasopisma „Wychowawca” w styczniu 2002 roku.
Gotowi? :)
Świat gier komputerowych to anonimowa rozrywka pełna barw,
dźwięków i emocji. Różnią się one stopniem skomplikowania akcji, atrakcyjnością
treści czy bogactwem grafiki. Wysoki stopień komplikacji określa
wielopoziomowość gry, liczne przeszkody i możliwości ich ominięcia {chyba tylko
w platformówkach…}, konieczność układania planów taktycznych. Gry mają bardzo
interesującą grafikę {?}, tworzącą plastyczny trójwymiarowy obraz, nie
odróżniający się jakością od filmów wideo.
Zaczyna spokojnie Autor i nie bardzo jest się czego czepić.
Chwilowo. No, może poza tą „anonimowością” – nie do końca rozumiem o co
Autorowi chodziło… I ta wielopoziomowość – chodzi o ilość poziomów (leveli)?
(…) Gry (…) dają duże możliwości zwiększania sprawności
psychomotorycznych, być może także rozwoju myślenia strategicznego, istnieją
jednak również dowody na wzrost przemocy wśród dzieci korzystających z gier o
charakterze agresywnym.
Już się powoli Autor rozkręca, ale zobaczycie co będzie
dalej :). Bo przecież fakt, że nie ma jednoznacznych dowodów (co Autor zauważa
zdanie wcześniej), nie oznacza, że nie można gry pognębić, nie?
Większość gier {to znaczy ile?} jest konstruowana w oparciu
o scenariusze pełne przemocy, obecne w świecie {??}.
Uwielbiam uogólnienia, nie ma nic lepszego w artykułach
naukowych – „większość psychologów i pedagogów nie nadaje się do wykonywania
swojego zawodu” – czyż to nie to samo?
Nie wiem też o co chodzi z tą „obecnością w świecie”. Ktoś
ma jakiś pomysł?
Do Polski pierwsze gry komputerowe dotarły pod koniec lat
osiemdziesiątych (…).
Od razu widać jaki Autor ma poziom wiedzy o opisywanym przez
siebie temacie. Dla informacji – pierwsza polska gra komputerowa – „Marienbad”
– powstała w 1962 roku. Więc jednak wcześniej dotarły. Tylko Autor o tym nie
wie, albo zapomniał, bo to by nie pasowało do tezy.
(…) Co jakiś czas media informują opinię publiczną o
tragicznych skutkach zbytniej fascynacji grami komputerowymi.
Przecież nie mogli jeszcze informować o pewnej poetce, a
trochę już nudne byłoby pisanie o pewnym austriackim malarzu…
Pewnego dnia młody chłopiec w zadziwiająco okrutny sposób
zamordował swojego kolegę – poinformowały media. Bez powodu, ot tak, po prostu.
Młody zabójca podczas przesłuchania nie wyrażał żadnej skruchy. Zapytany,
dlaczego zabił, odpowiedział: „Bo chciałem zrobić tak, jak w grze Mortal Kombat.”
Czyli co? Najpierw go stłukł a potem wrzucił w wielki
wentylator? Albo wyrwał kręgosłup? Swoją drogą, co oczywiście nie jest żadnym
zaskoczeniem, nigdzie w Sieci nie znalazłem informacji o takim zdarzeniu. Poza
innymi stronami, gdzie inni autorzy powołoją się na niniejszy tekst,
oczywiście. Co mnie nie dziwi, Autor nie podał też żadnego źródła, więc równie
dobrze mogło się owo zdarzenie narodzić w jego głowie. Za to plus za poprawne
podanie nazwy, przynajmniej tyle.
Dzieci wychowane na grach komputerowych {Na grach
komputerowych, tak zostałem wychowany ♫♫} są narażone na wypaczenie
podstawowych wartości moralnych, pomieszania tego, co dobre z tym, co złe (…)
(dobrem jest wszystko to, co powoduje skuteczny efekt, nawet morderstwo,
rzucenie magicznego przekleństwa) (…).
Okeeej… Gram od dziewiątego roku życia i jedyne co
zauważyłem to niechęć do chodzenia na imprezy. Czy coś strasznie ze mną nie tak
? :(
(Młody człowiek – dop. MY) Wpada w wtedy w wir świata bez
większych zasad, bez wytchnienia i zastanowienia angażuje się w nierzeczywisty
świat gry komputerowej (po śmierci na komputerowym ekranie zawsze jest
możliwość skorzystania z kolejnego życia lub bohatera).
A o wczytaniu zapisanego stanu gry Autor nie słyszał? Bo
gdzie w takim np. Gothicu jest „drugie życie” albo „kolejny bohater”?
I tak niemoralność, pogarda dla drugiego człowieka, prawo
silniejszego stopniowo wpisują się w normy świata, w którym żyją młodzi ludzie.
Czy Autor wciąż pisze o grach? Interesujące, bo znowu
wychodzi na to, że przed elektroniczną rozrywką nie było znęcania się nad
słabszymi (prawo silniejszego) ani wojen… (zob. MSS)
Dalej Autor zajął się grą „Carmageddon”. Oto efekty:
(W drugiej części – dop. MY) Spotęgowano agresję i przemoc.
Jest to gra o zabijaniu przechodniów, ich prześladowaniu {?} na otwartej
przestrzeni i w wąskich uliczkach, w domach towarowych i na parkingach. Gracz
dostaje punkty za mordowanie przechodniów. (…) Zabijanie ma bawić i śmieszyć.
Niby jest ok., ale ile jest takich gier? Bardzo mało.
„Carmageddon” jest bardzo dobrym przykładem, ale to tak, jakby całą
kinematografię oceniać na podstawie „Piły”. Niby można, ale czy to ma sens?
Dalej Autor pisze w podobnym tonie o „Postalu” i „Bloodzie”,
więc to pominę.
Teraz będzie nieco o RPG-ach:
(…) Gry RPG tworzą świat o tak wysokim stopniu realności,
że odnotowano akty samobójstw i morderstw powodowanych faktem nieumiejętności
rozdzielenia rzeczywistości świata od fikcji toczącej się gry.
Przykłady? Phi.. Dalej jest o zabójcach od D&D,
więc chyba to jest koronny dowód dla Autora. W takim razie ja jestem
Bezimiennym Inkwizytorem, Smoczym Dziecięciem (już napisanie tego „tytułu”
budzi trwogę!) Mrocznym Mesjaszem, Łowcą, Magiem, Druidem, Szamanem (od
niedawna też Łowcą Demonów)… z Rivii (przy okazji – w komentarzach pochwalcie
się swoimi „tytułami” :D). A jak ktoś nie umie odróżnić fikcji od
rzeczywistości to powinien być diagnozowany przez psychologów. Choć istnieje
obawa, że wówczas kogoś zabije :).
Według przeprowadzonych badań dzieci często bawiące się
grami „agresywnymi” są bardziej napięte emocjonalnie, napastliwe, wulgarne {o
kur…ka wodna!}, obojętne na dobro. Takie granie „na niby”, gdzie niszczy się,
zabija, torturuje, jest bardzo niebezpieczne, prowadzi do zachowań
aspołecznych, a często psychopatycznych.
Nie no, ładnie Autor wrzucił paręset milionów ludzi (i
bardzo dużo gier) do jednego wora. W dodatku tylko dwoma zdaniami! WOW!
Wielu młodych komputerowców zatraciło w sobie takie cechy
jak: „czułość, cierpliwość {chyba Autor nigdy nie czekał aż mu się coś
zainstaluje/wczyta…}, delikatność, troska o drugiego człowieka, szacunek wobec
życia i śmierci. Wychowani są przecież przez komputer, który nie zna takich
pojęć.
Bo jest maszyną? Zresztą, zna – żadnego z tych wyrazów mi
nie podkreślił mój Word 2003, więc na 100% je zna ;). Dodatkowo – skoro
komputer wychowuje, to co robią rodzice, a? Czemu Autor (zresztą nie tylko ten)
o nich milczy?
Wirtualna rzeczywistość oferuje im przynajmniej kilka „żyć”
{dajcie coś ciężkiego}, siłę, krew i emocje.
Tia, szczególnie
takie gry jak FIFA, Need for Speed, Rollercoaster Tycoon…
Prawo silniejszego staje się jedynym prawem i normą.
Już o tym pisałem, nie będę się powtarzać.
Świat magii i okultyzmu pozwala kultywować autoreligie
{czyli modlenie się do samochodów?}, tajemne misteria {czy to nie jest masło
maślane?}, a poprzez to obcować z pewną formą „wirtualnego sacrum”!
Jeśli dobrze rozumiem, fakt istnienia Innosa w Gothicach
oznacza, że ktoś będzie w niego wierzył i go wyznawał? No, skoro istnieje
Jediizm to cóż… popaprańców wszędzie pełno :P.
Rodzice {hura! Jednak te mistyczno-tajemne istoty
istnieją!} winni uświadomić sobie, że zbyt długie i częste niekontrolowane
kontakty z komputerem mogą grozić uzależnieniem charakteryzującym się
następującymi objawami: dzieco symuluje naukę i pod pozorem, że musi się czegoś
nauczyć, bawi się komputerem; unika typowych zabaw z rówieśnikami {np. w wojnę,
komandosów, zbijaka (traf jak najwięcej kolegów/koleżanek i wygraj mecz dla
swojej drużyny! To dopiero zło!) – wpisujcie inne ZŁE zabawy :P!}, wybiera
tylko tych, którzy mają komputer i z którymi może o tym porozmawiać.
Hmm… „- Mam komputer. – Super, kumplu. Porozmawiajmy o tym.”
Swoją drogą - co złego jest w szukaniu znajomych o takich samych
zainteresowaniach? Czy fakt, że osoby, które uwielbiają np. piłkę nożną,
trzymają się razem jest złe? Tyle pytań a odpowiedzi nie ma…
(…) I tak przyszło nam żyć w czasach, kiedy
kilkunastoletnie dzieci chcąc poszukać wiadomości na jakiś temat, nie czują już
potrzeby pytania rodziców, bowiem siadają do komputera i łączą się z
Internetem. (…)
To się nazywa postęp. Zresztą – czym się różni zajrzenie do
słownika lub encyklopedii od sprawdzenia w Internecie? Rodzice też nie muszą
wiedzieć wszystkiego o wszystkim. Aż przypomniał mi się stary dowcip (żarty
znalezione w Sieci na moim blogu – tego jeszcze nie było :P):
Jasiu pyta się ojca:
- Tato, ile kilometrów ma Nil?
- Nie wiem.
- A kto to był Jan Henryk Dąbrowski?
- Nie wiem.
- A stolicą jakiego państwa jest Madryt?
- Jasiu, nie męcz tatusia - prosi matka.
- Nie stresuj dziecka, kochanie. Jak się nie będzie pytał, to niczego się nie
dowie.
Na koniec jeszcze notka o Autorze:
Pedagog, autor publikacji dotyczących zagrożeń młodzieży ze
strony sekt i grup psychomanipulacyjnych.
Nie ma jak właściwy człowiek na właściwym miejscu :).
Nareszcie, stało się. Nie wiem co z tego wyjdzie, ale
miliony ludzi czekali na to od długiego czasu. W tym i ja. Napięcie sięgało
zenitu, ale udało się. Już jest.
Nowy dodatek – Legion – wyszedł całkiem niedawno i,
przyznam, gdy Blizzard go zapowiedział byłem mocno sceptyczny (o czym kiedyś wspominałem),
szczególnie ze względu na broń artefaktyczną. Nadal się obawiam, że to zepsują…
…ale potem przyszedł pre-Legion patch i, choć pełen obaw,
wróciłem chwilowo do Azeroth. I mi się spodobało! Atak Płonącego Legionu na
świat i związane z tym aktywności przypadły mi do gustu tak mocno, że zrobiłem
je na dwóch postaciach. Oraz jedną zdobyłem 100 poziom.
Kiedy wyszedł pełnoprawny Legion nie mogłem pograć w dniu
launchu, ale nie żałuję (kolejka na Silvermoon wciąż jest bardzo długa, a co
musiało dziać się wtedy? :D). Jednakże, kiedy już mi się udało, bardzo szybko
(aż zbyt szybko, szczerze pisząc) zdobyłem 110 poziom. Póki co tylko moim
mainem – BM Hunterem Markusem (w kolejce stoi jeszcze Szaman i Magini, ale to
„kiedyś” :P). I choć muszę przyznać, że ziemie Broken Isles są mocno
zróżnicowane to questy praktycznie robią się same. Serio, te 10 poziomów
przeszło niewiadomo kiedy.
Zawiódł mnie, niestety, mój Class Hole [skreślić] Class
Order Hall, czyli Trueshot Lodge. Widziałem też paladyńskie Sanctum of Light i
podoba mi się dużo bardziej. Ma swój klimacik, nie to, co kawałek lasu wśród
gór…
Przy okazji przyznam, że choć bardzo nie lubię „aplikacji
towarzyszących” (po beznadziejnej do Assassin’s Creed Unity) to Blizzardowski
Companion App pozytywnie mnie zaskoczył. Przynajmniej nie musze już włączać
całego kompa, by wysłać misje. A z telefonu i tak korzystam, więc nie ma
problemu.
Jest jednak dla mnie jeszcze zbyt wcześnie, by wystawiać
ocenę WoW Legion. Jest z całą pewnością lepszym dodatkiem niż Miss of Pandaria
i Warlords of Draenor, ale nie jest idealnie.
Pierwszy po wakacjach wpis zacznę od tematu, który przez
cały okres laby przewijał się przez media branżowe i mainstreamowe – Pokemon
GO!.
Mam wrażenie, że nieco wyolbrzymiono sukces tej gry. Fakt,
idąc przez miasta, w którym spędzałem wakacje widziałem tłumy nastolatków i
osób w moim wieku z nosami w telefonach szukających Pikachu, Abry czy innego
Charmandera, ale mam wrażenie, że to czasowa moda.
Potwierdza to tekst, który niedawno czytałem (wybaczcie, nie
pamiętam gdzie), że graczy coraz bardziej ubywa. W sumie nic dziwnego – czas
odpoczynku minął, a nabijanie kilometrów na jajkach (z których może wykluć się
kot… to znaczy Meowth, co jest fenomenem w biologii) nie działa w autobusach
komunikacji miejskiej ani w samochodach.
Skąd to wiem? Bo sam grałem, z dziennikarskiej ciekawości.
Przy okazji przekonałem się, że obok mojego domu jest Gym – na tyle daleko, by
dzieciarnia nie wystawała mi pod oknami. Ja jednak za cel postawiłem sobie
złapać ich jak najwięcej, by wypełnić Pokedex (obecnie mam ich 44…),
szczególnie, gdy zobaczyłem jak silni są przeciwnicy w Gymie (stan na moment
pisania tego tekstu, czyli piątkowe popołudnie 02.09.2016 – Pidget CP 866,
Flareon CP 1078, Vaporeon CP 1395, gdy mój najsilniejszy Pokemon to Pidgeot CP
655).
Jednakże, tak sobie pomyślałem, gdy podczas gruntownego
sprzątania w pokoju znalazłem swoje „Tazosy” – motyla noga, to przecież
aplikacja dla osób takich, jak ja, czyli tych, którzy przeżyli fenomen
Pokemonów jeszcze w dzieciństwie, żyliśmy nimi itd. Ba, złapałem się nawet na
tym, że po obrysie potrafiłem rozpoznać co to za Pokemon (kłania się Pan od
tychwpisów. Może lepiej, że tego nie dożył?).
Choć współczesna forma zbierania Pokemonów wydaje się o
wiele lepsza – zamiast żreć chipsy trzeba chodzić. Szkoda tylko, że aplikacja
nie zalicza mi poprawnie kilometrów :/.
Cóż mogę powiedzieć na zakończenie? Chyba pójdę po prostu
się przejść, dla zdrowia :).
Oddziaływanie telewizji na psychikę dzieci jest ostatnio
przedmiotem licznych konferencji, wypowiedzi specjalistów i publikacji
prasowych. Pewne, choć niewystarczające, próby działania podejmuje w tej
sprawie także Krajowa Rada ds. Radiofonii i Telewizji. Jednocześnie problem
oddziaływania gier komputerowych jest jeszcze prawie nieznany, a ich treść,
rozpowszechnianie, reklamowanie i tym podobne zagadnienia stanowią ziemię
niczyją. Jak się wydaje, żadna instytucja nie czuje się kompetentna do
kierowania tymi sprawami ani odpowiedzialna za to, co się w tym zakresie dzieje,
a w każdym razie żadne takie działanie jest widoczne.
Ten fragment niby nie jest głupi, ale w 2008 roku PEGI istniało już w Polsce (choć dopiero od 2009 oficjalnie). Ale o tym przecież nie
warto pisać (powtórzę się, ale MSS ;)).
Literatura, a także wizyta w dowolnym punkcie sprzedaży
gier pokazują, że treścią około 95% gier jest agresja.
No, skoro jest literatura to chyba problem jest już „znany”.
Tylko biorą się za niego partacze ;). Wątpię też, by było to 95% - w każdym
razie nie aż tyle.
Zabawa polega na walce z różnymi istotami - ludźmi,
zwierzętami lub ze stworzeniami fantastycznymi. Do walki używa się rozmaitego
typu uzbrojenia: dzid, rewolwerów, pił tarczowych, maczug, broni laserowej. Gry
są tak skonstruowane, że w polu widzenia uczestnika znajdują się przeciwnicy, a
także jego ręka z bronią, np. rewolwerem, widłami. W zależności od możliwości
technicznych sprzętu i rodzaju gry, animacja jest zróżnicowana - od prostej,
jak w filmach rysunkowych, do realistycznej z udziałem aktorów włącznie. W
takim przypadku możliwe jest włączenie różnorodnych dodatkowych opcji, na
przykład pozwalających na ponowne obejrzenie zabitego przeciwnika z różnych
punktów widzenia, spojrzenie mu w oczy, podeptanie zwłok nogami i zostawienie
krwawych śladów przy odchodzeniu od ofiary. Seans uzupełnia odpowiednio dobrany
dźwięk: muzyka, krzyki, jęki, odgłosy wybuchów itp.
Ten seans mnie trochę rozbawił, nie wiem jak Was ;). Te
dodatkowe opcje też są ciekawe, bo nigdy nie widziałem takich opcji – co
najwyżej możliwość wyłączenia gore. Ale teza > fakty :D.
W kształtowaniu zachowań dziecka, prócz podawania wzorów i
ich naśladowania, duże znaczenie ma trening, czyli powtarzanie samodzielnie
wykonywanych zachowań. Na skutek wielokrotnego powtarzania jakiejś czynności
staje się ona łatwiejsza, jest wykonywana bardziej sprawnie, niemal
automatycznie. Przy korzystaniu z telewizji, trening ogranicza się do
wielokrotnego oglądania podobnych obrazów. W grach komputerowych gracz sam
dokonuje czynów agresji. Mimo że jest to agresja symulowana, a nie dokonywana w
rzeczywistości, gracz oswaja się z nią i nabiera w niej wprawy. Żeby grać i
wygrywać, musi się identyfikować z agresorem, czyli osobą dokonującą czynów
przemocy.
Dobra, to ile powinienem mieć trupów na koncie, jeśli gram od
1999 roku, a jedną z moich pierwszych gier
był Soldier of Fortune (demo)? Miliard wystarczy, droga Autorko? J
Wielokrotnie też zarządzałem całymi imperiami – czy to
oznacza, że moje zdolności przywódcze są wysokie? Przecież trenowałem tyle w
Tropico i Total Warach…
Przemoc przejawiana w grach nie jest karana, ale przeciwnie
- nagradzana punktami, poczuciem sukcesu. Często jest usprawiedliwiana tym, że
walka toczy się w "słusznej sprawie", chociaż są i takie gry, w
których uczestnik może wybierać, czy będzie walczyć po stronie dobra, czy zła.
W tym ostatnim przypadku musi dochodzić do identyfikacji ze "złymi
mocami".
Punkty… Grrr! Reszta tego fragmentu była już wałkowana w
innych postach, ale zastanawia mnie ostatnie zdanie. Czy to, że Gothic 3 przeszedłem
kiedyś dla orków (kto mnie właśnie znienawidził – przyznać się? :D) oznacza, że
się z nimi identyfikuję? Hmm…
Ponieważ jak dotąd nie było w Polsce badań nad skutkami
oddziaływania gier komputerowych na psychikę dzieci, ich przeprowadzenie było
szczególnie ważne. Poniżej przedstawię pokrótce wyniki badań na ten temat,
które przeprowadziłam wraz z zespołem współpracowników. Badania te nie
odpowiadają, oczywiście, na wszystkie nasuwające się - w związku z omawianym
problemem - pytania, jednak ich rezultaty potwierdzają jego znaczenie.
Czyżby Autorka nie czytała książek Iwony Ulfik-Jaworskiej?
Interesujące, zważywszy, że była współautorką jednej z nich.
Celem badań było stwierdzenie, czy dzieci korzystające z
"agresywnych" gier komputerowych, różnią się - w stosunku do dzieci
takich gier nie używających - pod względem agresywności i wrażliwości moralnej.
Teraz się wszyscy skupmy – czas na rzetelne badania naukowe J.
Najpierw krótko o samym badaniu:
Przypuszczaliśmy, że ponieważ stwierdzono już wpływ
oglądania obrazów agresji w telewizji na wzrost agresywności dzieci, to podobny
będzie wpływ takich scen oglądanych w grze komputerowej. Ponieważ jednak
korzystające z gier komputerowych dziecko jest nie tylko widzem, ale i sprawcą
oglądanej przemocy, więc częste powtarzanie tego zachowania będzie nie tylko
wpływać na wzrost jego agresywności, ale także obniżać jego wrażliwość moralną,
czyli uwrażliwienie na dobro i zło.
Badaniami objęto chłopców (ponieważ częściej niż dziewczynki zajmują się grami)
w wieku 12-15 lat. Zbadano dwie grupy: pierwsza - "komputerowa" -
składała się z chłopców zajmujących się grami komputerowymi o agresywnej treści
co najmniej przez 10 godzin w tygodniu, druga - "niekomputerowa" -
obejmowała chłopców nie mających w domu komputera i nie grających w gry. Grupy do badań wyodrębniono za pomocą specjalnie
skonstruowanego wywiadu, a badania przeprowadzono z użyciem testów
psychologicznych. Wyniki badań wykazały, że rezultaty uzyskane przez chłopców z
porównywanych grup we wszystkich użytych metodach różniły się między sobą w
sposób statystycznie istotny.
Przydałyby się jakieś werble – o są :D:
Chłopcy "komputerowi" okazali się bardziej
agresywni i dotyczyło to zarówno wyniku ogólnego, jak i wszystkich wskaźników
testu, a mianowicie: napastliwości fizycznej i słownej oraz napastliwości
pośredniej, negatywizmu, podejrzliwości, wrażliwości i drażliwości.
Charakteryzowali się też większym napięciem emocjonalnym i mniejszym
uwrażliwieniem na dobro i zło. Można więc powiedzieć, że dzieci poświęcające
dużo czasu na "agresywne" gry komputerowe cechują się większą
agresywnością, natomiast ich wrażliwość moralna jest niższa.
Chyba nie spodziewaliście się szczegółowych wyników – pfff…
Amatorzy z was, nie znacie się na badaniach naukowych. Tak wyglądają prawdziwe
badania, a nie tam jakieś procenty czy konkretne przykłady obu stron. A
podawanie takich bzdetów jak ilość badanych, miejsce i czas przeprowadzania
badań itp. jest dla mięczaków i amatorów.
Odnośnie samych wyników chyba nie ma zaskoczenia, nie?
Przez wrażliwość moralną rozumie się zdolność do reagowania
na przejawy dobra i zła w konkretnych sytuacjach, dostrzeganie dobra i zła oraz
umiejętności oceniania zachowań z moralnego punktu widzenia. Istnieją różne
stopnie wrażliwości moralnej. Prawdopodobnie wielokrotne dokonywanie czynów
agresywnych bez poczucia winy za nie - gdyż wykonywane są na niby - powoduje
zatarcie granic między dobrem a złem i przez to zmniejszenie wrażliwości moralnej.
Ach, no tak. Przecież wszyscy wiedzą, że gry są winne całemu
złu świata – przed nimi nie było wojen, bójek ani innych takich plugastw. Patrz
MSS :D.
Czas na drugi artykuł – „Wojna o dusze” autorstwa Przemysława Pucha z 2010 roku.
Przemysł gier komputerowych przełamuje kolejne tabu.
Ociekające krwią produkcje już spowszedniały. Przyszedł więc czas na szokowanie
scenariuszem.
Zaczyna Autor w stylu Hitchcocka.
W ostatnich latach nastąpił nieprawdopodobny rozwój
przemysłu gier wideo. Dzięki doskonałym technicznie platformom trzeciej
generacji, odtwarzającym rzeczywistość tak wiernie jak telewizja, kilkaset
milionów osób na całym świecie oddaje się codziennie wędrówkom po wirtualnych
zaświatach.
Za… zaświatach? Erm…
Nie jest to jednak niewinna rozrywka. Gra toczy się o duszę
gracza. Niemające żadnych zahamowań koncerny odkryły, że mogą dobrze zarobić na
promowaniu zła. Szybko i łatwo angażuje ono bowiem emocje gracza, a bez nich
żadna produkcja odnieść sukcesu nie może. Samo epatowanie przemocą już jednak
nieco spowszedniało. Teraz terenem walki stał się scenariusz, którego zadaniem
jest uczenie gracza „prawdziwej”, stojącej w sprzeczności z oficjalnie
głoszoną, historii świata. Społeczne konsekwencje obu procederów są coraz
bardziej opłakane. Co chwilę opinia publiczna poruszana jest przypadkami ataku
młodych ludzi na szkoły czy zadawaniem śmierci najbliższym.
A co ma działanie zwyrodnialców do scenariuszy? I co z
filmami, serialami i książkami, w których już od dawna pokazuje się
alternatywną rzeczywistość?
Odnośnie ostatniego zdania – opinia publiczna jest sztucznie
poruszana historyjkami jak to morderca grał w gry i zaczął zabijać. Wszystkie
inne kwestie są z góry pomijane (vide Erfurt). Autor dołącza do tego „zacnego
grona”, które całe zło widzi tylko w grach, świadomie przemilczając inne, o
wiele ważniejsze, kwestie (np. brak wychowania, problemy psychiczne itp.)
W toku śledztwa okazuje się często, że sprawca był
namiętnym fanem sieciowych „strzelanek” i próbował sprawdzić w realu, czy
prawdziwa rzeczywistość jest równie „ciekawa” jak ta wirtualna. Całkiem
niedawno francuska opinia publiczna zbulwersowana została informacją o ataku,
jakiego dokonał 20-letni Francuz Julien Barreaux. Nie mógł znieść porażki w
internetowej grze „Counter-Strike”. Wytropił i zaatakował nożem swojego
wirtualnego przeciwnika. Ofiara cudem przeżyła. Ostrze noża tylko o kilka
centymetrów ominęło serce. Konsekwencje duchowe są równie opłakane. – Trudno
nie zauważyć, że gry mogą mieć ogromny udział w postępującej, szczególnie na
zachodzie Europy, laicyzacji – uważa ks. Radosław Broniek z Dominikańskiego
Centrum Informacji o Sektach. Warto dodać, że wiele tego typu produkcji ociera
się o satanizm.
To już nawet nie jest głupota… Brakuje mi słów, by obwiniać
gry za laicyzację Europy. Co będzie kolejne? Gdzie dowody?
(…) Gry to w dużej części wysokobudżetowe symulatory
dewiacyjnych lub przynajmniej dwuznacznych moralnie zachowań, dzięki którym
gracz może się wcielić w seryjnego mordercę – mściciela, ćwiartującego „z
lubością” zwłoki swoich przeciwników („Hitman”, „Kane&Lynch”), czy
rosyjskiego bandziora niepotrafiącego nic poza zabijaniem i kradzieżą („Grand
Theft Auto 4”).
O, to gry dzielą się tylko na dwa gatunki od dzisiaj :D.
Myślę też, że nazwanie Niko Bellica Rosjaninem jest rasizmem – przecież jest
Serbem. Ciekawe czy Autor byłby zadowolono, gdybym go nazwał np. Ukraińcem czy
Czechem (bez urazy). Bo czemu nie?
Nie jestem pewny K&L, ale gdzie w Hitmanie dało się
ćwiartować zwłoki? Czyżby Autor dotarł do jakiejś ukrytej lokacji, nieznanej
graczom?
Przed kolejnym fragmentem chciałbym pozdrowić Drangira – pamiętasz naszą kłótnię w komentarzach o AC II? :D Jeśli ktoś nie wie,
to tu jest link .
W najnowszej produkcji paryskiego studia Ubisoft {paryskiego?
Czy raczej francuskiego? Niby niewielka różnica, ale jednak. Pomijam już, że tu
akurat chodzi o kanadyjską filię…} głównym celem gracza jest zamordowanie
papieża. Cała opowieść rozgrywa się w czasach renesansu. Realia epoki zostały
oddane z niezwykłą, graniczącą z perfekcjonizmem, starannością. Po
kilkudziesięciu minutach pozostawania w tym otoczeniu gracz odczuwa je
wszystkimi zmysłami. Zapomina, gdzie jest naprawdę i wchodzi w materię „elektronicznej
rzeczywistości”, chłonąc przy okazji, jak sucha gąbka wodę, scenariusz.
To źle? Czy Autor ogląda tylko filmy, w których nie da się
wyczuć klimatu?
A ten, mimo zapewnień producenta, że gra została stworzona
przez „wielokulturowy zespół wyznający różne wierzenia i religie”, jest czystej
wody antychrześcijańskim manifestem. Opiera się na kilku elementach
historycznej prawdy, całym szeregu półprawd oraz setkach megabajtów
prymitywnych uproszczeń skierowanych przeciwko Kościołowi. Osobą, w którą
wciela się grający, jest niejaki Ezio Auditore Da Firenze {„da” jest
określeniem miejsca urodzenia (por. Zbyszko z Bogdańca), nie częścią nazwiska! Powinien być pisany małą literą!}.
Jest on członkiem, istniejącej w historii naprawdę, tajemniczej sekty Asasynów,
wyznającej zasadę „cel uświęca środki”. Przez całą „elektroniczną opowieść”,
obliczaną na ok. 20–22 godziny, toczy on zaciętą walkę przeciwko zakonowi
templariuszy, eliminując kolejnych jego przedstawicieli, oskarżanych o całe
zło, jakie ma miejsce w świecie. Wreszcie dociera do samego papieża Aleksandra
VI, Rodriga de Borgii. Ostatnim zadaniem bohatera jest zabicie tego najwyższego
dostojnika Kościoła katolickiego w scenerii doskonale zrekonstruowanej Bazyliki
św. Piotra.
Nie wiem czy Autor zna historię,
ale Aleksander VI nie był przykładem cnót papieskich. Liczne romanse, bękarty i
morderstwa (głównie polityczne) oraz kupienie sobie głosów kardynalskich. Ale
jeśli Autor lubi takie postaci, to czas beatyfikować papieża Stefana VI ;).
Dodatkowo – Zakon Templariuszy jest
różnie przedstawiany w rozmaitych fikcjach. Czemu w grach ma być inaczej?
Ubisoft zwyczajnie bazuje na rozmaitych teoriach spiskowych. Autorowi polecam
zagrać najpierw w część pierwszą – może wówczas zrozumie scenariusz?
Jeszcze jedno – Autor podejrzanie
dobrze zna treść gry. Czyżby był jak ci rozmaici panowie, którzy katują się
pornosami? Podziękujmy temu Panu za poświęcenie w komentarzach :).
Dalej jest o MW2, ale się nie
wypowiem, bo nie znam gry – jak przeczytacie to dajcie znać :).
Częściową winę za pozostawienie obszaru gier wideo w rękach
osób pozbawionych skrupułów i wyczucia moralnego ponoszą same środowiska
chrześcijańskie. Nie znalazło się bowiem dotąd zbyt wielu twórców przyznających
się do takiej inspiracji, którzy stworzyliby grę wideo angażującą emocje na
podobnym poziomie, ale niestojącą przeciwko nakazom Ewangelii. Nie musiałaby to
koniecznie być opowieść traktująca bezpośrednio o epizodach z Pisma Świętego.
Wystarczyłoby stworzenie historii, w której dobro jest nagradzane, a zło –
ostatecznie przegrywa.
Chwila, chwila! Czyżby pokonanie Diabła w Diablo było… ach,
zły przykład. Może Catechumen (polecam obejrzenie filmu Youtubera
NRGeeka o tej grze)?
Ok, to może niech Autor napisze na czym miałaby polegać
porażka zła? Może ktoś z Was ma jakiś pomysł i przedstawi go w komentarzu? J
Mój pomysł (wymyślony „na szybko”): gracz kieruje Dobrą
Dziewczynką. Jej siostra jest Zła. Zadaniem gracza jest opluć większą ilość
osób. W nagrodę za to matka łoi skórę tej Złej.
Kończąc, życzę Wam gorących i udanych wakacji AD 2016! Do
zobaczenia we wrześniu :D.