sobota, 12 grudnia 2015

Pozytywnie o grach

W dzisiejszym, przedostatnim w tym roku, wpisie wracam do książki Anny Andrzejewskiej pt. „Dzieci i młodzież w Sieci zagrożeń realnych i wirtualnych. Aspekty teoretyczne i empiryczne” z 2014 roku. Głupoty zostały już przeze mnie opisane, czas na obiecane mądrości – „Pozytywne aspekty gier komputerowych”.

Gry komputerowe stają się obecnie niezastąpionym medium. Swoja popularnością nierzadko przewyższają nawet telewizję.

I wcale się nie dziwię :D.

Pełnią najczęściej funkcję rozrywki i zabawy w naszym życiu, pozwalają się zrelaksować, jak również wypełnić nadmiar wolnego czasu.

Do tego zostały, poniekąd, stworzone, nieprawdaż?

Coraz popularniejsze jest wykorzystywanie gier komputerowych jako narzędzi usprawniających nabywanie nowych umiejętności oraz wspomagających terapię różnych zaburzeń. Wskazuje się na znaczną skuteczność tego rodzaju programów komputerowych, co jest związane z wyzwalaniem u graczy wewnętrznej motywacji do powtarzania zadań, zdobywania coraz lepszych wyników i przechodzenia kolejnych etapów gry.  Gry komputerowe podsycają emocjonalne zaangażowanie gracza i jego ciekawość, skłaniając do podejmowania samodzielnych wysiłków bez presji wywieranej z zewnątrz.

Czyli, innymi słowy, gry przydają się także spych… psychologom :).

(…) Gry komputerowe o charakterze terapeutycznym służą m.in. do usprawnienia koordynacji wzrokowo-słuchowej. Jako narzędzie wspomagające fizykoterapię stosuje się je w rehabilitacji rozwojowej niezdolności dotykowej u dzieci.

Cokolwiek co jest… :D

Niektóre badania donoszą, że dzieci grające często w porównaniu z grającymi rzadko mają skłonność do bardziej otwartej ekspresji współzawodnictwa, ujawniają agresję niedestruktywną, obniża się u nich napięcie – relaksują się. Częste granie nie jest bezpośrednio skorelowane z wycofaniem społecznym, neurotyzmem czy ucieczką w świat fantazji.

Hmm… Czy Autorka nadal pisze o pozytywach? Bo nie jestem pewny…

Te wszystkie pozytywne aspekty gier trzeba, oczywiście, rozpatrywać w kontekście otaczających nas realiów i własnego rozsądku. Nie można bezgranicznie ufać grom i programom komputerowym, internetowi czy innym mediom. Same media nie są aż tak niebezpieczne, najgroźniejsze jest danie dzieciom nieograniczonej swobody w korzystaniu z dóbr medialnego świata bez kontroli dorosłych.

Podpisuję się pod tym. Gry i inne media same w sobie nie są złe - zawsze to powtarzałem :).

Czas na kolejny (pod)rozdział – „Przydatności gier komputerowych w nauczaniu/uczeniu się:

Dzięki wykorzystaniu gier komputerowych w nauczaniu czy samokształceniu wzrasta efektywność tego procesu. Taka forma nauki jest bardzo przyjazna, stając się dla dzieci zabawą, a nie nudnym obowiązkiem, co sprzyja zainteresowaniu przekazywanym materiałem. Komputer (…) jest wyrozumiały i cierpliwy, powtarzając po kilka razy to samo ćwiczenie, co przyczynia się do utrwalenia wyuczonych umiejętności. Eliminuje to u dziecka stres związany z nauką szkolną i ocenianiem go przez nauczyciela.

Dodam też, że przy okazji odpada aspekt humoru nauczyciela czy jego/jej nastawienia do danego ucznia :). Bo komputer lubi nas wszystkich tak samo :P.

I ostatni fragment:

Podczas gry uczeń może przyswajać sobie różne reguły, definicje i określenia. Dotyczy to zwłaszcza zapamiętywania trudnych i nielubianych przez dzieci reguł gramatycznych, ortograficznych czy matematycznych. Są też gry, które nie tylko wzbogacają wiedzę, ale wymagają od grającego określonych wiadomości z danej dziedziny naukowej, gdyż są one konieczne do zrealizowania celu gry.

Szczerze – z gier poznałem wiele wyrazów w języku angielskim, których nigdy nie uczono mnie w szkole (choćby „dawn” czy „righteous”). Natomiast dzięki serii AC poznałem wiele postaci historycznych, o których w czasie lekcji historii zwyczajnie nie było informacji (np. Florence Nightingale). Co wcale nie oznacza, że należy odrzucić wiedzę ze szkoły. Zwyczajnie program szkolny jest źle skonstruowany (na historii doszedłem najdalej (w liceum) do 1956 roku – i tylko dlatego, że nauczycielka przeskoczyła I WŚ, na której, nota bene, skończyłem w gimnazjum).


Tak czy siak – Autorce możemy wybaczyć głupoty, które wypisała dalej :D.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz