sobota, 28 października 2017

Nic nie jest prawdziwe…

Zgodnie z zeszłotygodniową zapowiedzią – dziś nieco jednej moich ulubionych serii, której stuknie niebawem 10 lat, czyli Assassin’s Creed. Dziś – o grach z serii.


Reszta wpisu znajduje się na blogu Forum Actionum: https://forum.cdaction.pl/blogs/entry/48631-nic-nie-jest-prawdziwe%E2%80%A6/

sobota, 21 października 2017

Czy warto kupować nowe gry?

To pytanie zadałem sobie kupując Fallout 4 GOTY i patrząc na ceny nowego AC (który nieco mnie ciągnie ze względu na sentyment do serii, o którym za tydzień :)). Nie jest niczym nowym (ani odkrywczym) stwierdzenie, że nowe gry nie są tanie, ale niekiedy nie można się powstrzymać. Ale czy nie warto jednak poczekać z zakupem?

Przyjrzałem się cenom wspomnianych wyżej dwóch gier (cena AC pochodzi ze sklepu Ubisoftu):
Fallout 4 GOTY (wszystkie DLC) - ~149 złotych [mcz](kupiłem ją za 135 wykorzystując kody zniżkowe)

AC: Origins – „edycja zwykła” (sama gra) – 249,90 (!) złotych
AC: Origins – Deluxe Edition (gra + deluxe pack + mapa + soundtrack) – 279,90 złotych
AC: Origins – Gold Edition (gra + deluxe pack + Season Pass – mapa – soundtrack) – 359,90 złotych
AC: Origins – God’s Edition (gra + deluxe pack + mapa + soundtrack + artbook + figurka – Season Pass) – 429,90 złotych
AC: Origins – Dawn of the Creed Edition (gra + deluxe pack + Season Pass + mapa + soundtrack + artbook + amulet + 2 arty + steelbook + figurka) – 649,90 złotych

I o to mi właśnie chodzi – różnice miedzy poszczególnymi edycjami Asasyna są niewielkie, ale… spójrzcie na edycję za 430 złotych – jaki jest sens jej kupowania, skoro potem trzeba będzie dokupić do niej SP?

Ja rozumiem, że gry to biznes, ale zrozumiałbym, że każda kolejna edycja jest bardziej wypasiona i przez to coraz droższa, tak dlaczego wydając więcej… muszę zapłacić jeszcze więcej, żeby mieć dostęp do „bajerów” tańszej edycji? Gdzie tu logika? Dobrze, że w tej cenie przynamniej gra jest w pudełku :D.

Dlatego odpowiedź na pytanie postawione w tytule wydaje mi się oczywista – jeśli jest się zwykłym, przeciętnym graczem to należy selekcjonować gry i kupować je dopiero w przecenie. Inaczej się najzwyczajniej w świecie nie opłaca (no, chyba, że komuś zależy na takich duperelach jak figurka czy amulet…).

Jednakże, przy okazji pomyślałem o czymś jeszcze – do jakiego etapu doszła granża. To jest dosyć straszne (i wkurzające), że producenci wycinają z gry spore fragmenty, by później je „dosprzedawać” jako DLC (na które już narzekałem). Taki Cities Skylines (który mi się bardzo spodobał), gdzie o ile rozumiem duże dodatki, tak nieporozumieniem jest dla mnie: dodatkowa stacja radiowa? – fu pay me!; możliwość organizowania koncertów w mieście? - fu pay me!; 15 nowych budynków? – fu pay me!. Nie wspominając już o kwiatkach pokroju paczek za realne pieniądze w grze single player…


Co tu dużo więcej pisać – dopóki gracze będą wydawali kupę kasy na Full Wypas Edition z zadupiem bohatera, dopóty twórcy będą to sprzedawać. A reszta będzie czekać na odpowiednią cenę.

sobota, 14 października 2017

The Best of msm II

Kolejny artykuł, który w zasadzie jest wyłącznie zbiorem tekstów innych autorów. I to takim najgorszym możliwym, bo pisanym pod tezę (czyli nic nowego ;)). Jednakże, ten znalazłem nie w książce, a w Sieci – na stronie Muzeum Historii Polski (O.O) – tradycyjnie, link znajduje się na końcu. Przejdźmy do rzeczy: Zygmunt Płoszyński „Agresja gier komputerowych” (2012).
Gry uczą przemocy i wyzwalają złe odruchy, w grze normalne jest, że najpierw strzelamy, potem pytamy.
Oczywiście, Autor nie wziął pod uwagę RPG-ów, gdzie (zwykle) jak najpierw kogoś zastrzelimy to nie poznamy np. lokalizacji skarbu albo później okaże się, że nie otrzymamy questa. Ale przecież wszystkie gry to shootery (gatunki też będą, nie martwcie się).

W grach komputerowych gracz sam dokonuje czynów agresji. Mimo, że jest to agresja symulowana, a nie dokonywana w rzeczywistości, gracz oswaja się z nią i nabiera w niej wprawy. Żeby grać i wygrać, musi się identyfikować z agresorem, czyli z osobą dokonującą czynów agresji.


Czy to oznacza, że Al Pacino w czasie roli Tony’ego Montany rzeczywiście wciągał tyle koksu? Nieźle…

Reszta wpisu znajduje się na blogu Forum Actionum: https://forum.cdaction.pl/blogs/entry/48619-the-best-of-msm-ii/

sobota, 7 października 2017

Oferta pracy

W imieniu miłościwie nam panującego Króla Janusza XXXIV, Zrodzonego z Wody Ognistej, ogłasza się co następuje:
W związku z rosnącą aktywnością Ciemnych Sił, pojawieniem się Smoków oraz zniknięciem Caryny - następczyni tronu
Jego Wysokość ogłasza, że poszukiwana jest osoba
na stanowisko
BOHATER
Nasze wymagania:
- bycie Wybrańcem, poświadczone odpowiednimi umiejętnościami i pisemnym zapewnieniem od
Zakonu Tajemniczych Mnichów z Odległej Góry, na którą kandydat musi sam wejść,
- przeżycie starcia ze Złem i ucieczka przed nim,
- zaświadczenie od okolicznych właścicieli ziemskich o umiejętności zbierania rzepy,
- zdolności walki bez znaczenia,
- mile widziana amnezja i bezimienność,
- niepunktualność i zdolność przedkładania pobocznych aktywności nad Ważne Zadania,
- własne wyposażenie,
- poziom bez znaczenia,
- dodatkowym atutem będzie częste popadanie w konflikty ze strażą.

W zamian oferujemy:
- szkolenie opłacane z pieniędzy pracownika,
- 75 exp,
- uścisk dłoni od sprzątaczki w zamkowym holu,
- uśmiech Króla,
- 100 sztuk złota brutto od zadania,
- umowę o dzieło,
- Złoty Miecz Królewskiego Rodu (+1, 0,0001% ochrony przed magią) na lvl 1,
- tytuł szlachecki (który niewiele daje i właściwie nikogo nie obchodzi),
- super droga willa z widokiem na jezioro (znajduje się poza granicami miasta, w Jakieś Głuszy), za zakup której Bohater musi sam zapłacić,
- badziewny achievement.

Swoje podania proszę składać u nadwornego skryby w godzinach 0-24 w dni powszednie i w weekendy.
Decydujcie się szybko, bo mamy już gnomy na to stanowisko!
Z poważaniem
MajinYoda
Nadworny Skryba na dworze Króla Janusza XXXIV, Zrodzonego z Wody Ognistej

sobota, 30 września 2017

Urodzinowy msm

Mojemu blogowi stuknęły właśnie cztery lata (jak ten czas leci :)), więc postanowiłem wrzucić msma. Jest to inny artykuł z ksiązki sprzed dwóch tygodni (link), więc tylko napiszę, że tym razem będzie mało o grach, ale więcej o filmach animowanych. I nie jest tak głupi, jak ten poprzedni, co musze przyznać.

Przed Wami Marta Czerwiec - „Wirtualne dzieciństwo – realne zagrożenie dla najmłodszych” (przypominam – 2013).

Gotowi? :)

(…) Twórcy przekazów medialnych zdają się nie mieć świadomości, że dziecko zachęcone umiejętnościami „latającego przyjaciela” może na­brać ochoty, aby takie umiejętności wypróbować na sobie. Takie przypad­ki niestety się zdarzają, a ich skutki często są tragiczne. Podobnie dzieje się, gdy dorastający chłopcy ze zdziwieniem odkrywają, że ich kolega nie „ożywa” jak postaci z gier komputerowych, które dysponują kilkoma ży­ciami w jednej grze lub aktor, który w jednym filmie co prawda ginie, ale w kolejnym już ma się całkiem dobrze.

Nie wiem czy Autorka zauważyła, ale za wychowanie i sprawdzanie co robi dziecko odpowiedzialni są przede wszystkim rodzice (i, nieco później i w innych aspektach, szkoła), a nie twórcy filmów czy gier.


Ale skoro w 2013 roku wciąż pisze się o „życiach” w grach to tak się to kończy… Aż dziwne, że o punktach nie wspomniała ;).

Reszta wpisu znajduje się na blogu Forum Actionum: https://forum.cdaction.pl/blogs/entry/48607-urodzinowy-msm/

sobota, 23 września 2017

Dubbing vs napisy w grach

Zastanawiając się nad kolejnym wpisem przyszedł mi do głowy pomysł, by poruszyć temat, który kilka razy zagościł na moim blogu, ale z nieco innej strony. Otóż - jakie są zalety i wady polskiego dubbingu oraz polskich napisów i co ma więcej plusów niż minusów? Oczywiście moi stali czytelnicy wiedzą, że wolę napisy (a jeszcze lepiej – oryginał) od dubbingu.

Więc, zalet której z tych form polonizacji jest więcej? Zachęcam Was do dopisywania w komentarzach własnych pomysłów oraz dyskusji :).

Dubbing:
Zalety:
+ świetny dla nie znających angielskiego;
+ świetny dla czytających wolno;
+ niektórzy polscy aktorzy głosowi są nieźli;
+ dostosowanie treści, by była zrozumiała dla polskiego odbiorcy;
Wady:
- powtarzający się aktorzy głosowi (vide Jarosław Boberek i Monika Kwiatkowska);
- częsty brak akcentów postaci;
- nieregularność dubbingu (vide Risen  i Mass Effect);
- niezbyt udane tłumaczenia (WIR KOŚCI!, serio?).

Napisy:
Zalety:
+ zachowanie oryginalnych głosów (jak chcieli twórcy);
+ (niekiedy) nauka języka angielskiego (czy innego);
+ (zwykle) lepiej zgrany lip-sync;
+ brak naszych rodzimych „gwiazdek”;
Wady:
- w zamian bywają zagraniczne „gwiazdki” :);
- trzeba umieć czytać (niekiedy szybko);
- napisy czasem znikają (także ze względu na ich niedopasowanie do koloru tła);

- niekiedy specyfika obu języków nie pozwala na dokładne przetłumaczenie tekstu;

sobota, 16 września 2017

The best of msm?

Wbrew tytułowi nie jest to tylko „wybór najlepszych tekstów Prof. S. Jonalistów”, a wpis o zupełnie nowej książce - „Człowiek w świecie rzeczywistym i wirtualnym” (2013!) pod redakcją Anny Andrzejewskiej, Józefa Bednarka i Sylwii Ćmiel. Oczywiście, nie opiszę od razu całej, takie rzeczy trzeba dawkować ;). Na początek: Katarzyna Bakalarczyk-Burakowska „Specyfika zabijania pod wpływem mediów”.

Gotowi? :)

Szczególnie młode pokolenie swój wolny czas przeznacza na kontakt z mediami. Najpopularniejsze wśród nich rozrywki opiewają w liczne sceny przemocy, setki morderstw zwłaszcza w grach komputerowych. Analiza ich treści pokazuje, że większość (ok. 80-85%) angażuje gracza w akty prze­mocy oraz zawiera sceny destrukcji. W zestawieniu 50 najpopularniejszych gier komputerowych Nintendo jedynie 8 z nich (16%) nie zawiera aktów agresji.

Wiecie z którego roku pochodzą te dane? Z 2001. Czyli Autorka założyła, że przez 12 lat nic się nie zmieniło? Hmm… to się nazywa nauka :).

W starożytności uważano, że oglądanie pełnych przemocy walk gladiatorów czy innych widowisk kończących się śmiercią uczestników miało spełniać funkcje katharsis.


Widzę, że Autorka poruszyła kolejny temat, o którym zupełnie nie ma pojęcia – przecież walki gladiatorów nie zawsze kończyły się śmiercią (czy Autorka zdaje sobie sprawę ile kosztowało utrzymanie, wyszkolenie i wykarmienie takiego gladiatora? Bo dla mnie to tak, jakby kupić najnowsze Ferrari, by brać nim udział w Destruction Derby…). A może wiedzę historyczną Autorka czerpała z bezkrwawego Quo Vadis?

Reszta wpisu znajduje się na blogu Forum Actionum: https://forum.cdaction.pl/blogs/entry/48592-the-best-of-msm/

sobota, 9 września 2017

Idąc na pocztę

Witajcie po wakacjach :). Mam nadzieję, że przez ten czas nieco odpoczęliście (tak jak ja :)). Przyznam, ze nieco nadrobiłem zaległości w filmach i książkach. I może nieco w grach, ale nie o tym dzisiaj :).

„Piekło pocztowe” to jedna z książek autorstwa śp. sir Terry’ego Pratchetta, należąca do cyklu „Świat dysku”. I, co muszę przyznać już na wstępie, jedna z moich ulubionych pozycji w ogóle. Dlatego postanowiłem obejrzeć dwuczęściowy film na podstawie tej książki. A po obejrzeniu przydałaby się recenzja, wiec oto jest ;).

Zanim zacznę – wszystkie kadry z filmu pochodzą z Sieci, z kolei śródtytuły – z polskiego tłumaczenia książki.

Reszta wpisu znajduje się na blogu Forum Actionum: https://forum.cdaction.pl/blogs/entry/48589-id%C4%85c-na-poczt%C4%99/

sobota, 24 czerwca 2017

Bajki i gry to ZŁO! Cz. II 18+

Jest to ostatni przedwakacyjny wpis, więc idźmy dalej z książką z wpisu sprzed dwóch tygodni:

(…)Ostatnio Batman, Spiderman i inni bohaterowie amerykańskiego komiksu, często przedstawiani także w formie kreskówek, przegrywają z samurajami (Akiro oraz Masurao) i „Lolitkami” z japońskich powieści obrazkowych Manga.

Pytanie do znawców – czy „manga” nie oznacza po prostu „komiks”? Nie ma chyba potrzeby dodawać „powieść obrazkowa”, bo jest to masło maślane. Równie dobrze można było napisać „powieść obrazkowa Komiks”.

Japońskie komiksy Manga do niedawna uważane za godną potępienia apoteozę pedofilii, stają się coraz popularniejsze w Europie, a ostatnio także w Polsce. Dotarły do nas przed kilkoma laty, głównie za sprawą telewizji, emitującej filmy o sportowych wyczynach jej bohaterów.


Nie czytałem mangi od dawna (kiedyś, dawno temu, czytałem jeden z zeszytów DBZ), więc nie wypowiem się o pedofilii w niej zawartej – może ktoś zabierze głos? Mam jednak wrażenie, że Autor czytał jakieś hentai…

Reszta wpisu znajduje się na blogu Forum Actionum: https://forum.cdaction.pl/blogs/entry/48519-bajki-i-gry-to-z%C5%82o-cz-ii-18/

sobota, 17 czerwca 2017

E3 2017 – moja reakcja

W tym roku wyjątkowo nie czekałem na E3. gdyby nie licznik na cdaction.pl to kompletnie bym o nim zapomniał. Uważałem bowiem, że nie zostanie pokazane zupełnie nic, co by mnie zainteresowało.

Ostatnie kilka dni jednak liczyłem cicho na TES VI. Betesda mnie jednak nie zawiodła – pokazała cośtam o karciance w tym uniwersum oraz Skyrim i Fallout 4 VR. Ech…



Z o wiele mniejszym zainteresowaniem patrzyłem na Ubisoft, ściślej na lubianego przeze mnie Asasyna. Nie kręcą mnie klimaty starożytnego Egiptu, a i poważna zmiana sposobu gry jakoś mnie zniechęciła. Aczkolwiek, po obejrzeniu kilku gameplay’ów pomyślałem „a może się mylę?”. Wychodzi więc z tego, że… nie wiem co o tej grze myśleć. Z jednej strony bardziej, niż w Syndicate, rozbudowane elementy RPG mogą odświeżyć nieco serię, z drugiej zaś – czy to nadal będzie Asasyn, którego pokochały miliony (w tym ja)? Nie mam więc wyboru - z oceną Origins będę musiał się wstrzymać do premiery.

Z innych gier pokazanych na E3, które będę musiał śledzić w 2017/2018, muszę wymienić jeszcze nowego Wolfa, Far Cry 5 (może wreszcie Ubi zmodyfikuje formułę i tej serii?), Mount and Blade II (o ile wyjdzie…), Tropico 6 (oby tylko nie był kolejnym klonem „trójki”…) oraz Cień wojny. Powinienem też wymienić nowego MUGENa nową bijatykę Dragon Ball, ale póki co, nie grałem jeszcze w żadną grę DB… Myślę też o nowym CoD.

Podsumowując ten krótki wpis – mam na co czekać. Zapewne wszystkie wymienione produkcje kupię (o ile będą tego warte, rzecz jasna) dopiero gdzieś w 2019 (poczekam na GOTY), ale przynajmniej miałem na czym zawiesić oko.


Do zobaczenia za tydzień :).

sobota, 10 czerwca 2017

Bajki i gry to ZŁO! Cz. I 18+

Witajcie w  msmie, tym razem dwuczęściowym. Do omówienia wybrałem książkę autorstwa Stanisława Juszczyka pt. „Człowiek w świecie elektronicznych mediów – szanse i zagrożenia” z 2000 roku. Fakt, jest już niemal pełnoletnia (;)), ale zdecydowałem się na nią, ponieważ już o niej wspominałem – to „źródło” danych z jednego z poprzednich wpisów (link).

Co ciekawe, książka porusza nie tylko temat gier komputerowych, ale także filmów i seriali animowanych (w tym anime) z „moich” (a zapewne też części z Was – podzielcie się w komentarzach wrażeniami z tego, co tu zaraz przeczytacie ;)) czasów. Trzymajcie się mocno :).

Na początek „Agresja w telewizji i filmach wideo”:

„(…)W Polsce odnotowano większe zainteresowanie dzieci telewizją jesienią i zimą. W tych porach roku dzieci wciągane są w nierealny, kolorowy świat zastępczy oraz narażone są na oglądanie przemocy, zbrodni, a nawet perwersyjnych zachowań seksualnych na ekranie, następnie – manifestowanie tych negatywnych zachowań w sytuacjach rzeczywistych. (…)”

Kurde – albo Autor oglądał jakieś dziwne bajki, albo to ja oglądałem niewłaściwe. O ile „przemoc, zbrodnię” mogę (prawie) bez problemu potwierdzić, tak „perwersyjne zachowania seksualne” jakoś nie przychodzą mi do głowy (chyba, że Autor ma na myśli Kame-senina czy innego Brocka, ale też bez przesady).

„Małe dzieci najchętniej oglądają kreskówki {szok!}. Z badań amerykańskich naukowców wynika, że w filmach animowanych, przeznaczonych specjalnie dla dzieci jest trzy razy więcej przemocy niż w filmach dla dorosłych. Kreskówkowi bohaterowie zabijają bez przerwy, a akt zabicia staje się zupełnie odrealniony. Nikogo to nie boli, nikt nie płacze po zabitym, nikt po nim nie chodzi w żałobie.”

Okeeeej… nie wiem jakie „filmy animowane” były badane (i przez kogo – pojęcie „amerykańscy naukowcy” jest dość szerokie, a przypisu brak – co też o czymś świadczy ;)), ale jakoś nie przypominam sobie, by w bajkach z mojego dzieciństwa się „zabijano” – w większości byli jednak nieśmiertelni (vide Tom i Jerry, Królik Bugs, Myszka Miki). Pewnie znowu chodzi o anime – fakt, w takim Dragon Ballu się często zabijali, ale wystarczy przypomnieć chociażby sobie śmierć Krillina z oryginalnego DB i z DBZ, albo Goku z początku „Zetki”, by obalić druga część tego fragmentu. Oczywiście, Autor nie zadał sobie pewnie trudu, tylko spisał (zob. MSS :P), co trzeba.

Reszta wpisu znajduje się na blogu Forum Actionum: https://forum.cdaction.pl/blogs/entry/48509-bajki-i-gry-to-z%C5%82o-cz-i-18/

sobota, 3 czerwca 2017

Całkiem ładna ta apokalipsa

Nigdy nie pałałem miłością do produkcji w klimatach postapo – odbiłem się od wszystkich produkcji, chyba tylko poza pierwszym S.T.A.L.K.E.R.-em, a i on nie zdobył mojego serca. Jakiś czas temu kupiłem sobie za punkty lojalnościowe w jednym ze sklepów internetowych Fallout: New Vegas – i się rozczarowałem.

Dlatego, choć mocno sceptycznie, postanowiłem przetestować Fallout 4 podczas ostatniego darmowego weekendu na STEAMie. Pierwsze wrażenie było całkiem niezłe dzięki rozbudowanemu systemowi tworzenia postaci. Koniec końców stworzyłem swoją bohaterkę o imieniu Gwendoline (czyli mój RPG-owy standard ;)) i zacząłem eksplorację jej domu. Poczułem się ciut nieswojo, ale byłem zadowolony, że moja postać ma rodzinę – męża (któremu zostawiłem niezmieniony wygląd, bo był całkiem niezły) oraz syna. I robota-kamerdynera. Rzecz jasna, [mcz]choć pewnie ktoś mnie za to zje ;))[] wpisałem sobie tgm i odjazd.

Reszta wpisu znajduje się na blogu Forum Actionum: https://forum.cdaction.pl/blogs/entry/48499-ca%C5%82kiem-%C5%82adna-ta-apokalipsa/

sobota, 27 maja 2017

Dwie mafie

Zastanawiałem się od pewnego czasu, co można by dodać do bloga. Wreszcie przyszedł mi do głowy pomysł: pojedynki. I właśnie dzisiaj chciałbym zainaugurować taką kategorię.

Pomysł jest prosty – biorę dwa (w miarę) podobne do siebie „produkty” (gry, filmy itp.) i oceniam je według pewnych kryteriów oraz własnych odczuć, nadając im punkty. W komentarzach zaś proszę Was o Waszą ocenę.

Dzisiaj pojedynek dwóch gier o tej samej tematyce: Mafia: The City of Lost Heaven oraz The Godfather: The Game.

Cecha 1: Typ rozgrywki
           
Obie gry nieznacznie różnią się w tym aspekcie - są TPSami.
„Mafia” w trybie historii jest grą całkowicie liniową, czyli gracz przechodzi wszystkie misje po kolei, nie mając możliwości zwiedzenia miasta. W grze znalazły się jednak dodatkowe dwa tryby – „Free Ride” i „Free Ride Extreme”. Dla osób, które nie grały - pierwszy z nich umożliwia pojeżdżenie wcześniej odblokowanymi wozami po odblokowanych dzielnicach miasta bez wykonywania misji. Oznacza to, że tak naprawdę trzeba przejść cały wątek główny, by móc rozkoszować się bezstresową jazdą. Drugi tryb jest właściwie zestawem dodatkowych misji, służy do odblokowywania rzadkich wozów (o których później). Zostaje on odblokowany dopiero po wątku głównym.

Reszta wpisu znajduje się na blogu Forum Actionum: https://forum.cdaction.pl/blogs/entry/48494-dwie-mafie/

sobota, 20 maja 2017

Gry w Szpitalu

Ach, te media… Niedawno pewien dość znany polski YouTuber – Niekryty Krytyk - zamieścił na swoim kanale swój komentarz do pewnego odcinka TVN-owskiego docu-drama „Szpital” (link) . Odcinka, który tak mnie zainteresował, że postanowiłem go obejrzeć, choć od tego typu „seriali” trzymam się na spooorą odległość.

Skąd więc nagle moje zainteresowanie? To chyba oczywiste – bo pojawił się motyw brutalnych gier komputerowych :). UWAGA – będą spoilery ;). Link do odcinka (z player.pl) na końcu.

Oś fabuły jest zresztą opisana na powyższej stronie (nie trzeba już oglądać odcinka, wszystko jest jasne ;)):

Na SOR trafiają ofiary strzelaniny w szkole. Sprawcą masakry jest licealista, który zupełnie stracił kontakt z rzeczywistością. Chłopak od wielu tygodni grał w brutalne gry komputerowe i postanowił powystrzelać ludzi, którzy mu podpadli, często z błahych powodów. 16-letni uczeń przyszedł do szkoły z bronią i zaczął strzelać do swoich kolegów i nauczycieli. Matka chłopaka nie wierzy w winę syna i nie widzi nic złego w tym, że ten całymi dniami gra na komputerze. Policja prowadzi dochodzenie, tymczasem stan pacjentów jest bardzo ciężki. Wkrótce jedna z postrzelonych uczennic umiera…

Nie będzie to wielki spoiler jeśli napiszę, że na końcu ginie też ten chłopak, prawda? Pominięto też w tym opisie zachowanie ojca wspomnianej uczennicy –straszny z niego egoista, myśli tylko o sobie i swojej córce (która umiera pod koniec odcinka). Do tego strasznie jest krewki, ten nekrofil i sadysta :P.



Dobra, żarty na bok. Przy okazji pomyślałem także o czymś innym - pojawiły się kilka razy na moim blogu komentarze w stylu „a po co to robić te msmy?”. Właśnie tego typu seriale są odpowiedzią. Pokazywanie widzom „patrzcie jacy ci gracze są źli, mordują ludzi jak się nagrają i są niebezpieczni”. I, jak sądzicie, skąd się wziął pomysł na scenariusz?

I właśnie dlatego nie zamierzam przestać wyszukiwać i „wytykać” kolejnych głupot (a mam już kolejne). Nawet jeśli trafi to do zupełnie innych osób – ale należy to robić. Choćby dla samej zasady – wciąż po cichu liczę, że chociaż jeden naukowiec wejdzie tu, przeczyta i zrozumie swoje błędy.



Kończąc, daję obiecany link https://player.pl/seriale-online/szpital-odcinki,1171/odcinek-591,S00E591,67775.html

sobota, 13 maja 2017

Gracz równa się przestępca?

Po dwóch Przemyśleniach przyszedł czas na MSM-a, nie sądzicie? ;) Na dziś wybrałem artykuł Małgorzaty Teoplitz-Winiewskiej „Gry komputerowe a agresywność młodzieży” (Autorka zaznacza, że badania z artykułu zostały przeprowadzone, w ramach prac magisterskich, przez Annę Matejak i Aleksandrę Jemioł), który został opublikowany w książce „Przestępczość nieletnich” (red. Bożena Gulla i Małgorzata Wysocka-Pleczyk, 2009). I, szczerze się przyznam, pewnie nie zwróciłbym uwagi na tę książkę (w żadnej z bibliotek nie znalazłem jej w tagach „gry komputerowe” i pokrewnych), gdyby nie inna publikacja, którą też za jakiś czas będę omawiał.

Sam artykuł mógłby z powodzeniem trafić i do MSM-a i do Mądrze o grach, bo nie jest właściwie do końca głupi. Przynajmniej na tle tekstów spychologów, którzy się tu pojawiali i nieraz pojawią. Ale i tak trzeba trochę błędów wytknąć pani doktor, choć tag MoG dodałem.

Gotowi?

Gry komputerowe są niezwykle popularną formą rozrywki dzieci i młodzieży (…) Liczne badania nad wpływem grania w gry komputerowe przez młodzież (…) wskazują na wiele ważnych zależności między społecznymi kompetencjami, obrazem samego siebie czy też postawami wobec rzeczywistości a nasyceniem gier agresywnymi treściami.


Kto zgadnie do prac której znanej nam Pani Doktor odwołuje się Autorka? Podpowiem, że jej imię zaczyna się na I. Nie będę więc dalej rozwodził się nad tym fragmentem, dobrze?


Reszta wpisu znajduje się na blogu Forum Actionum: https://forum.cdaction.pl/blogs/entry/48479-gracz-równa-się-przestępca/

sobota, 6 maja 2017

Kanonizacja

Witajcie po Długim Weekendzie :). Pisząc poprzedni wpis przyszło mi do głowy coś jeszcze, właściwie bardziej związanego bardziej z filmami niż z grami, czyli tzw. kanoniczność. Będzie dość krótko. Od razu zaznaczę, że mogę trochę spoilerować.

Same przemyślenia nad tym tematem pojawiły się u mnie przy okazji informacji o wyrzuceniu przez Disney z kanonu Star Wars wszystkiego, co nie było zawarte w filmach. Wszelkie książki, komiksy, seriale animowane a także gry (w tym moje ulubione ostatnie dwie części Jedi Knight) jakby… przestawały istnieć. Podobne odczucia miałem przy okazji Dragon Ball Super i kwestii „kanoniczności” serii GT. [mcz] BTW – chyba się wreszcie zbiorę i napiszę porównanie tych dwóch serii, jak myślicie?

I tu właśnie pojawiają się u mnie pewne wątpliwości – jak to właściwie z tym kanonem jest? Wszyscy przyjęli, że to się zdarzyło, pogodzili się z niektórymi kwestiami a tu nagle przychodzi ktoś i mówi „Nie! Tego nie było, tamtego nie było, ta postać nie istnieje, stało się tylko to, to i to. O reszcie zapomnijcie i


Oczywiście, nie odmawiam twórcom prawa do rozporządzania własnym dziełem (choć najczęściej (vide DB) niekanoniczne stają się rzeczy stworzone przez kogoś innego), ale zawsze trochę mi się to wszystko potem gmatwa. Bo i czemu np. przygody Kyle Katarna nigdy się nie wydarzyły? Albo czy Goku nigdy nie osiągnie poziomu SSJ4? Bo ktoś tak powiedział?

A jakie jest Wasze zdanie w tym temacie?

sobota, 22 kwietnia 2017

Butem w reboota

Marudziłem już na wersje HD wciskane jako nowe gry. Chciałem, by twórcy wskrzesili parę gier. Nadszedł więc znów czas, by sobie nieco pomarudzić :). Wybór padł na rebooty oraz remake’i, które właściwie (choć wiem, ze nieco błędnie – aczkolwiek różnice są IMO niezbyt duże) utożsamiam z jednym – wciskaniem ludziom tego samego kotleta w innej panierce i z frytkami zamiast ziemniaków.



Pierwszy raz „odnowienie” znanej serii nie spodobało mi się przy Casino Royale z 2006 – jakby nie patrzeć jest to reboot Jamesa Bonda – głównie ze względu na, no właśnie, fakt bycia rozpoczęciem od początku serii, która wydawała mi się nieskończona – wiecznie młody agent MI6, grany przez coraz to nowych aktorów pokonuje kolejnych wrogów zgodnie z aktualnymi trendami. Aż tu nagle okazuje się, że „Bond” wcale nie walczył z Sowietami, bo początek jego działalności przypada na… czasy po Zimnej Wojnie. I „M” jest kobietą od początku :O. Tego mój „fanowski” umysł zdzierżyć nie mógł. A wprowadzenie w Sepctre "nowego" Blofelda (w tej roli świetny Christoph Waltz – pierwszy raz chciałem, by Bond przegrał :P) spowodowało, że na wszelkie takie „pomysły” patrzę mocno nieufnie.

A tu nagle okazuje się, że koniec drugiej dekady XXI wieku będzie zapamiętane jako pasmo „to samo od nowa” – „nowy” MacGyver, „nowi” Power Rangers, „nowy” RoboCop, „nowy” Columbo…

No, z tego ostatniego się, na moje szczęście, wycofali. Ale ileż można? Wiem, że się czepiam, ale tak, jak już pisałem – wolę coś nowego, nawet jakby miało być kontynuacją, niż rozpoczynanie od nowa tego samego. Tak, jakby scenarzystom skończyły się pomysły – co, w sumie, chyba, nie powinno się zdarzyć – tylko metodą spychologów (i leniwych uczniów i studentów) – kopiuj-wklej i zmień kilka szczegółów. Totalny bezsens.



Oczywiście, niektóre remake’i wyszły całkiem nieźle – Człowiek z blizną Briana de Palmy chociażby (inna sprawa, że jest obecnie bardziej rozpoznawalny od pierwowzoru z 1932 roku) czy „nowy” Batman (choć pewnie fani Nietoperza mieli to samo, co ja przy Bondach). Ale to nie znaczy, że każdy musi spróbować i „zacząć stare od nowa”.


Dobra, pomarudziłem sobie ;). Życzę Wam udanego dnia i długiego weekendu – wyjeżdżam i wpisu za tydzień nie będzie :).

sobota, 8 kwietnia 2017

MSM na Wielkanoc

Jutro Niedziela Palmowa, zaczyna się Wilki Tydzień… więc MSM jest, chyba, na miejscu :). Dziś zajmę się artykułem Mariusza Jędrzejki pt. „Śmierć jako zabawa człowiek w świecie gier komputerowych i sieciowych (spojrzenie socjopedagogiczne)” opublikowany na łamach pisma „Media i społeczeństwo” w 2011 roku. Autor już kiedyś pojawił się na tym blogu [http://forum.cdaction.pl/blogs/entry/46885-g%C5%82upoty-w-edukacji/]… z niemal identycznym tekstem, ale kilka lat młodszym (tam – 2008), pominę więc niektóre fragmenty, które już były omawiane. A, korzystałem z wersji PDF, więc link znajdziecie na końcu.

„Gry komputerowe stają się dla młodego pokolenia (zwłaszcza w odniesieniu do gimnazjalistów) zasadniczym sposobem rozrywki. (…)”

Czy to kolejny argument za likwidacją gimnazjów? ;)

„Wśród najbardziej preferowanych gier występuje duża liczba takich, w których scenariusz oparty jest na walce i zabijaniu, a pokonanie przeciwnika jest warunkiem wejścia na jej kolejny etap. W „klasycznej” grze komputerowej dochodzi do większej liczby aktów agresji, przemocy i zbrodni, niż w kultowych filmach akcji.”

Ten fragment jest bardzo interesujący… szkoda tylko, ze Autor zapomniał dodać jakieś… bo ja wiem? Może jakieś liczby byłyby na miejscu? Bo, póki co, jest to typowy dla spychologów tekst – kiedyś pewnie pisano: „w „klasycznych” hieroglifach dochodzi do większej liczby aktów agresji, przemocy i zbrodni, niż w kultowych opowieściach starszych” jeśli jakiś spycholog chce skorzystać z tego tekstu proszę o informację na priv i naszykowanie tantiem w wysokości 200000 funtów brytyjskich (choć dolary amerykańskie też mogą być).

Reszta wpisu znajduje się na blogu Forum Actionum: http://forum.cdaction.pl/blogs/entry/48445-msm-na-wielkanoc/

sobota, 1 kwietnia 2017

Śmieszki

Prima Aprilis, April Fools’ Day, un poisson d’avril… Pierwszy kwietnia ma wiele nazw, ale sprowadzają się w zasadzie do jednego – robienia innym żartów, dowcipów i tak dalej, Jednakże ja, zamiast bawić się w jakieś fake informacje, że zostałem księdzem albo porzuciłem granie na rzecz hodowli jedwabników, postanowiłem napisać o żartach i nawiązaniach z gier, które zapadły mi w pamięć. Oczywistym jest, ze nie dałem rady wyłapać wszystkiego – podzielcie się więc w komentarzach nawiązaniami w grach, które Was rozbawiły/zapadły w pamięć ;).


Na pierwszy ogień idzie chyba najbardziej naszpikowana żartami seria – GTA. Pierwsze, co przychodzi do głowy to „Two-Faced Turner” – misja z „trójki”, która naśmiewa się z głównego bohatera serii Driver – czyli ówczesnych „konkurentów” gry Rockstara.

Osobiście spodobał się się też żart R* z… samego siebie. W jednej z misji w GTA V można otrzymać nagrodę za… bycie lepszym od CJ’a. Chyba każdy wie, o co chodzi ;).



W tej samej grze zresztą pojawia się więcej „żarcików”. Najlepszy jest, oczywiście, JB700, czyli samochód nawiązujący do Aston Martina DB5 – chyba najbardziej rozpoznawalnego samochodu Jamesa Bonda.

No, jest też to:




Z kolei z Wiedźmina najlepiej zapamiętałem nawiązania do filmów Quentina Tarantino - Kill Billa oraz Pulp Fiction. Z tego pierwszego CDP Red wziął Hattoriego, wytwórcę mieczy, który musiał robić pierogi. Z tego drugiego najbardziej rozpoznawalny tekst – ostatnie słowa z filmu (gdyby ułożyć sceny chronologicznie, rzecz jasna).

Dodatkowo, oczywiście, zapamiętałem nawiązania do polskich filmów i seriali. Chłopaki nie płaczą - „dałbym sobie uciąć za nią rękę. A teraz chodzę bez ręki”, Jak rozpętałem drugą wojnę światową - „dadadadada dadadada” czy nucenie przez strażników „Deszcze niespokojne”. Ponadto, oczywiście, nawiązanie do polskiej polityki i… „kamieni kupy”. 

Oraz ta karta, jako nawiązanie do pewnej innej gry:



Skoro już o Skyrim mowa – chyba najczęściej słyszałem (i przez to najlepiej zapamiętałem) tekst Hadvara i Ralofa o „trafieniu więcej ode mnie” rodem z Władcy Pierścieni.

Oczywiście, nawiązania do trylogii Tolkiena do innej kopalni „jaj wielkanocnych”, czyli World of Warcrafta i żartu humana o „pomyśle na filmową trylogię - Rządca Bransoletek” [tłum. własne :P]. W kwestii żartów świetny jest też goblin i jego „I'm a little friend. Say hello” (kto wie z jakiego to filmu - ręka do góry ;)).
WoW to także NPC nawiązujące imionami do mniej lub bardziej znanych celebrytów jak Haris Pilton, Harrison Jones oraz Mina Kunis.
Oczywiście, muszę też wspomnieć o Profesorze Farnsworthie [skreślić] Putricide i jego



To już prawie koniec ;). Został jeszcze Far Cry 4 i broń-nagroda o nazwie A.J.M. 9, czyli nawiązaniem do RoboCopa. Jest też moja ulubiona Mafia i akcja w Corleone Hotel.

Przedostatnim żartem jest gra indie To The Moon i sekwencja, w której walka wygląda jak w grach z serii Pokemon. Natomiast ostatni żart pojawia się w grach (i nie tylko) tak często, że trudno mi wskazać gdzie mi zapadała w pamięć. Koniec końców wybrałem to jako osiągnięcie z pierwszej Magicki. Mam oczywiście na myśli „IT’S OVER 9000!” z mojego ulubionego anime ;).


I tym akcentem zakończę :). Napiszcie czy Wam się podobało i podajcie swoje typy :).

sobota, 25 marca 2017

Wina gier… znowu…

Coś ma pecha jeden z moich wpisów – w zeszłym tygodniu go nie skończyłem, w tym wyszedł taki temat, że trudno byłoby mi go przemilczeć. Tak – znowu gry są winne tragedii i zapewne już domyślacie się, którą mam na myśli…

Od kilku dni tzw. „mainstreamowe” media żyją śmiercią dwuletniej dziewczynki. Do tragedii doszło w Pile i domniemanym sprawcą jest jej ojczym. Więc praktycznie każdy serwis podłapał temat i teraz każdy z nich wpisuje w tytułach te same hasła: nie szło mu w grze i zabił dziecko.

Ponadto, każdy serwis podkreśla, że ojczym „namiętnie grał wjedną z internetowych gier komputerowych typu RPG i zamieszczał w sieci filmikiz nią związane” (za http://www.tvn24.pl). Poszperałem trochę i bez trudu dotarłem do portali, na których ten domniemany morderca-gracz miał konta. Oczywisty był Twitch oraz Facebook. Nie chcę tu podawać adresów, ale gracze już wiedzą o kogo chodzi. Serio! „Życzenia” żeby „zdechł” są już dość powszechne na jego koncie na FB.

Zastanawiacie się pewnie co za szatańską grę streamował? Odpowiedź nie może być bardziej oczywista – chodzi o Tibię. No chyba nie spodziewalibyście się czegokolwiek innego, nie? Bo Tibia przewija się aż nazbyt często w tego typu tragediach, zaraz obok Counter-Strike’a…

Wracając do sprawy – media znów pokazują jak bardzo łatwo dokopać graczom. Bo tytuły, jak już wspomniałem, największą odpowiedzialność spychają na grę. Dopiero potem, pod koniec artykułu jest mowa o tym, ze rodzina miała przydzielonego asystenta z MOPS. Oraz, że matka dziewczynki nie zareagowała od razu (co jest bardzo dziwne), ale dopiero po trzech dniach. I ponoć to z jej zeznań wynikło, że winne są „przegrane” w grach przez jej męża. Oraz, że dziewczynka musiała być regularnie bita. Czy jednak przez gry, czy ojczym był zwykłym „drecholem”? Trudno określić i nie mnie (ani mediom) to osądzać – od tego, zgodnie z nazwą, jest sąd.

Już w zasadzie nie przejmuję się, ze media wciąż utrwalają stereotyp w stylu Barei „ to morderca! I gracz – bo każdy gracz to morderca!”. Szkoda tylko, ze najważniejsze informacje (choćby o tym, ze rodzina już wcześniej miała problemy) są spychane na koniec newsa, bo lepiej jest dokopać grom. Bo w końcu w dziennikarstwie nie chodzi o prawdę, nie?

Na zakończenie chciałbym dopisać coś jeszcze – tekst z profilu owego ojczyma, napisany wiele dni wcześniej:  „CO ROBISZ NA CODZIEŃ ? - Pracuję , spędzam czas z moją żoną i corką :)” – co o tym myśleć?

A Wy – co sądzicie o całej sprawie?

PS. Wybaczcie jakość tekstu, ale pisałem go wczoraj, na gorąco.
PS2. Zamiast obrazka będzie suchar – ilu spychologów potrzeba, by wymienić żarówkę?
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

Wystarczy jeden – napisze, że ciemność jest winą gier. A pozostali to od niego spiszą. 

sobota, 18 marca 2017

Spychologiczne mądrości

Na początek muszę się Wam przyznać, że dzisiaj miał być inny wpis, ale jeszcze go nie skończyłem, więc postanowiłem wrzucić MSM-a. Jest on o tyle ciekawy, że przedstawia pewną sytuację, która już była omawiana w innym MSM-ie… Ale z pewnymi różnicami, bo czegóż innego można się spodziewać po spychologach? ;).

Jednak, do rzeczy – Joanna Szymańska i jej artykuł „Komputer jak narkotyk − część I” (część druga jest nudna, więc raczej nie będę jej opisywał), który został opublikowany w miesięczniku „Remedium" (nr 10, 2002), ale ja znalazłem go na stronie Instytutu Spychologii [skreślić] Psychologii Zdrowia  – link znajduje się, tradycyjnie, na końcu tekstu.

Będzie dość długo…

„Entuzjazm towarzyszący pojawieniu się komputerów osobistych i rozbudowie sieci, z punktu widzenia czasu, okazał się przesadny. Zakładano bowiem, że użytkownicy będą wykorzystywali nowe narzędzie przede wszystkim dla własnego wszechstronnego rozwoju. Jednak medium informatyczne zostało bardzo szybko "zaśmiecone" pornografią i zagarnięte przez producentów różnego typu programów rozrywkowych. W badaniach amerykańskich stwierdzono, że tylko część użytkowników traktuje je jako użyteczne narzędzie w pracy zawodowej. Zdecydowana większość poszukuje raczej sensacji i rozrywki, co można było przewidzieć po latach doświadczeń z telewizją, w której programy edukacyjne nie cieszą się największą oglądalnością.”

Powyższy akapit nie jest jakiś strasznie głupi, szczególnie w 2002 roku. Jakby tylko Autorka na tym zakończyła…



„(…) Popularność gier przekroczyła wszelkie oczekiwania i oceniana jest jako prawdziwy fenomen socjologiczny lub wręcz zjawisko kulturowe, a spowodowane przez nie efekty destrukcyjne stają się poważnym problemem społecznym i zdrowotnym.”


Taki tekst pojawia się od wielu lat i nic. Czyżby spychologia była aż tak nierozwojową nauką, że badają gry od X lat i wciąż wypisują to samo?


Reszta wpisu znajduje się na blogu Forum Actionum: http://forum.cdaction.pl/blogs/entry/48426-spychologiczne-mądrości/

sobota, 11 marca 2017

Kac moralny gracza - autopsja

Jak większość z Was zapewne zauważyła, obśmiewani przeze mnie w MSM-ach Prof. S. Jonaliści twierdzą, że gry powodują odwrażliwienie (desensytyzację) graczy. Istnieje także pogląd, który twierdzi coś wręcz przeciwnego – czyli teoria katharsis, która wywodzi się z przekonania, że człowiek odreagowuje w grach swoje wewnętrzne napięcia (Feibel, 2006) – który osobiście popieram.
               
Jednakże, do dziś pamiętam pewną grę, jedyną, przy której miałem kaca moralnego. Wspominałem już o tym kilka razy w komentarzach na tym blogu, ale czas opisać to nieco dokładniej.

Oczywiste jest, że postacie w grach są dla mnie jedynie zlepkiem pikseli i wielokątów, zbiorem zer i jedynek. Naziści? Dajcie mi snajperkę. Policja? Koktajle mołotowa i karabin. Templariusze lub asasyni? Gdzie moje ostrze… Elfy, orkowie, krasnoludy, nilfgardczycy czy redanie? Łuk, miecz, topór lub kula ognia. Buntownicy…
No właśnie, ta frakcja w Gothic 3 stała się w swoim czasie powodem mojej niechęci do tej gry. Kiedy wyszła byłem nią zafascynowany (zresztą do dziś jestem) – nie ze względów fabularnych (bo, nie oszukujmy się, scenariusz był bardzo słaby), ale ze względu na konflikt trawiący Myrtane, Varant i Nordmar. Konflikt, przez którego pryzmat patrzyłem początkowo na wojnę domową w Skyrim. Wojna trzech bogów odzwierciedlona zmaganiami śmiertelników – to przykuło mnie to monitora w tej grze…



Oczywiście, na samym początku obrałem drogę rojalistów, uznając ją za jedyną słuszną. Wyzwalanie miast spod okupacji orków i ich kolaborantów i przekazywanie ich w ręce tych, którzy pozostali wierni królowi powtarzałem wielokrotnie. Za każdym razem przez pierwszy rok nawet na krok nie zboczyłem ze ścieżki Pogromcy Orków…



Aż nadszedł moment, który zna każdy fan RPG, czyli opowiedzenie się po stronie „tych drugich”. Więc zacząłem grę z myślą o zgnieceniu pod swoim butem wszelkiej rebelii i zaprowadzeniu jedynych słusznych rządów nowych panów – orków!

Wszystko szło dobrze aż do zadania zniszczenia kryjówki buntowników – Reddock. Jako, ze grałem na god mode to wpadłem tam i wyrżnąłem w pień tych… tych, z którymi jeszcze niedawno współpracowałem, pomagałem im odzyskać ich ziemię. U mych bezimiennych stóp leżeli ludzie, którzy wierzyli w Innosa.

Wyłączyłem grę, pamiętam, ze nawet nie zapisywałem. Przez tydzień nie mogłem patrzeć na Gothica 3 – odpalałem go i stwierdzałem „nieee…”. Po tych siedmiu dniach wreszcie go włączyłem. By wczytać zapis i skierować swoje ostrze przeciw najeźdźcom!

Do dziś jednak pamiętam, że to jedyna gra, przez którą miałem kaca moralnego. A Wy – mieliście/macie taką grę, gdzie nie umiecie zagrać „inaczej”/macie wyrzuty sumienia, że zagraliście tak a nie inaczej?



PS. Po kilku latach i tak przeszedłem G3 ścieżką orków :).

sobota, 4 marca 2017

Koniec internetu na dziś

„„Kto ty jesteś? Polak mały.
Jaki sprzęt twój? Pecet mały.
Kto idolem? Rajden elektryczny.
Twoje hobby? Śmierć i gwałt fizyczny”.”

Takim „wierszykiem” zaczyna się artykuł „Niebezpieczne gry komputerowe” autorstwa Sebastiana Taboła, opublikowany na łamach „Kultury i Edukacji” w 2006 roku. I już wiecie, że będzie ostro. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałem w artykule naukowym. Może ktoś się odważy dopisać kolejne zwrotki? :)


„Na rynku pojawiają się coraz bardziej wymyślne gry komputerowe, w których niestety
często chodzi tylko o jedno – zniszczyć i zabić. Są też i takie gry, w których główna
fabuła wcale nie oscyluje wokół wątku śmierci.”

Fajnie, że Autor dostrzega, że istnieją gry pozbawione takich motywów. Choć brzmi to mniej-więcej tak: „Wszyscy psychologowie piszący o grach komputerowych są głupi. Choć są też tacy naukowcy, którzy są mądrzy.”

Reszta wpisu znajduje się na blogu Forum Actionum: http://forum.cdaction.pl/blogs/entry/48413-koniec-internetu-na-dziś/

sobota, 25 lutego 2017

Super Super Jest?

Zgodnie z zapowiedzią sprzed dwóch tygodni postanowiłem spróbować napisać coś o anime. Jednakże, gdy szykowałem się do pisania stwierdziłem – po co się ograniczać? Niniejszym więc inauguruję nowa kategorię – Kreskówki. Taka nazwa będzie lepsza, moim zdaniem.

UWAGA:


Jednakże, zanim zacznę muszę Wam się do czegoś przyznać – praktycznie nie oglądam seriali. W telewizji i „necie” pojawiają się coraz to nowe odcinki „Gry o tron”, „Walking Deada”, „Belle Epoque” czy innego „M jak miłość” (komu nie spodobało się to zestawienie niech zamieści w komentarzu kamień :P) a ja tymczasem oglądam zupełnie inny serial.

A jest nim, jak się zapewne domyśliliście z tytułu i wstępu (oraz połowy mojej ksywy i awatara), „Dragon Ball Super”. Tylko właściwie – dlaczego go oglądam? Początkowo, muszę przyznać, z sentymentu do „Zetki” (ach, te lata ’90 i oglądanie tego anime na RTL7 we francuskiej wersji z polskim lektorem :)) i chęci zobaczenia „czy Toriyama zrobi to lepiej niż zrobiono GT?” (może kiedyś napiszę o tym dłuższy tekst)… A potem mnie to autentycznie wciągnęło.

[Tu miał być obrazek, ale nie mogłem go znaleźć w Sieci :(]

Zaznaczyć muszę, że nie oglądałem żadnego z ostatnich dwóch filmów kinowych przez obejrzeniem DBS, więc pierwszy i drugi arc „Super” były dla mnie czymś nowym...

Reszta wpisu znajduje się na blogu Forum Actionum: http://forum.cdaction.pl/blogs/entry/48404-super-super-jest%C2%A0/

sobota, 18 lutego 2017

Rez plz!

Jakiś czas temu pytałem na blogu „Po co mi HD?” [http://forum.cdaction.pl/blogs/entry/46463-po-co-mi-hd/], więc wreszcie przyszedł czas pójść o krok dalej – pomyśleć jakie gry powinny zostać wskrzeszone. Ale bynajmniej nie jako „remaster” – chodzi mi o kontynuację.

Więc usiadłem i pomyślałem – które gry zasługują na kolejną część? Kiedyś popularne – dziś żywe głównie w pamięci graczy. I właśnie o tych „żywych trupach” będzie niniejszy wpis :). Musze przy tym zastrzec, że wybrałem osiem takich gier (żeby zarysować temat) i chciałbym Was prosić o dopisywanie kolejnych produkcji w komentarzach.

Na pierwszy ogień idzie, ze względu na fakt, że obecnie znów ogrywam druga część, Jedi Knight II (jakkolwiek by się nazywał w podtytule ;)). Nie jestem jakimś wielkim fanem Gwiezdnych Wojen (a trylogia była tylko jedna – Ojciec chrzestny :P), ale bardzo chciałbym poznać dalsze losy Kyle Katarna i jego uczennicy – Jaden Korr. Ponadto, „dwójka” i „Academy” miały, jak na tamte czasy, rzecz jasna, niezłą grafikę, świet(l)ne walki i typową dla uniwersum fabułę :). No, gra idealna, szczególnie przy powrocie zainteresowania filmami.



Zdaję sobie, niestety, sprawę, że Disney usunął z kanonu te gry, choć nie wiem czy powinno to w czymkolwiek przeszkadzać :).

Drugie, co przyszło mi do głowy to Medieval III: Total War. Że seria strategii ma się dobrze? Owszem, ale ze wszystkich dotychczasowych części największy sentyment mam do „średniowiecza”. Poza tym – Shogun i Rome doczekały się „nowoczesnych” edycji – czemu nie Medieval? Tylko niech usuną Mongołów wychodzących zza krzaczka (jak ja to zawsze nazywałem) ;).

Tak samo kolejna, pełnoprawna, część należy się Mafii [skreślić] Gothicowi. Umówmy się bowiem, że „Świt Bugów” i Argania nie były Gothicami, okej :)? Nie wiem tylko jak fabularnie by to wyglądało -  w końcu „trójka” kończy się koronacją Beziego. Niemniej, wskrzeszenie tej serii byłoby mile widziane, nie sądzicie?

Wracając na moment do RTS-ów to miło byłoby zobaczyć czwarta część Age of Empires. Nigdy nie potrafiłem zrozumieć czemu zabito tę serię? Szczególnie nie rozumiem wersji HD „dwójki”.



Dark Messiah of Might and Magic 2… pierwsza część była świetnym erpegiem w świecie „hirołsów”, dlaczego więc nie stworzyć „dwójki”? Fakt, system walki nie powalał, ale zarówno fabuła jak i mechanika rozgrywki (różne drogi rozwoju itd.) były jednymi z lepszych w tamtych czasach. Ubi – zrób to, serio! :)

Wśród pomysłów „kogo by wskrzesić” przeszła mi też do głowy gra, której demo było jedną z moich pierwszych – SWAT 5. Tak, zdaję sobie sprawę, że istnieje seria Rainbow Six, ale to jednak nie to samo. Możliwość aresztowania (lub zastrzelenia…) złoczyńców i konieczność odsyłania porwanych to było w 2000 roku coś. Takie spojrzenie na „brutalne gry” od strony policji (czy raczej – SWAT-u). Chciałbym zobaczyć kontynuacje tej serii, bo brakuje dziś takich gier. Może spychologowie napisali by o tej grze coś dobrego…



Z bardziej znanych serii, to miło byłoby znów zobaczyć Medal of Honor w realiach drugiej wojny światowej. To chyba tyle – żadnych współczesnych konfliktów, druga wojna. Nie kosmos, nie Afganistan – druga wojna.

Ostatnią grą, na której kontynuację nie ma żadnych szans, ale i tak chciałbym takową zobaczyć jest Soldier of Fortune 4. Ach, te latające kończyny, sikająca krew…

I wreszcie spychologowie mieliby o czym pisać, a nie w kółko Doom i Quake :D

Screen z gry w linku – osiemnaście lat wymagane!

To tyle mojego na dziś – bardzo chętnie poznam Wasze propozycje :). 

sobota, 11 lutego 2017

Ankieta 2016 – podsumowanie

Zgodnie z obietnicą sprzed dwóch tygodni dzisiejszy wpis będzie poświęcony ostatniej ankiecie. Dziękuję wszystkim za głosy :).

Nie martwcie się – w przeciwieństwie do spychologów podam dokładne wyniki, z liczbami :P.

Na początek kategorie. Zwyciężyły Przemyślenia (6 głosów), co bardzo mnie cieszy. Na drugim miejscu pojawił się MSM (5 głosów), co nieco mnie zaskoczyło, bo sądziłem, że ta kategoria nie jest już tak lubiana. Widać – pomyliłem się :). TopFool i Z życia NPC otrzymały po 3 głosy, a Opowiadania i Recenzje po 1. Co oznacza, że będzie ich mniej, choć będą się pojawiać. Ale rzadziej.

Większości z Was nie brakuje u mnie żadnej kategorii, co mnie cieszy. Spodobała mi się jednak ostatnia odpowiedź:

„Mangaroom :) No przecież ktoś ci to musiał napisać..”

I obawiam się, że nie będę mógł spełnić tej prośby z przyczyn czysto technicznych – nie czytam mangi. Anime, owszem, czasem oglądam i mogę o tym coś napisać. Może być? ;)

Pytanie o ilość MSM-ów pojawiło się w tej ankiecie nie bez przyczyny. Spodziewałem się, szczerze pisząc, innych wyników. Ale te mnie cieszą J. „To był super pomysł - MSMy są już nudne” otrzymało 2 głosy. „Nie mam zdania” – 3 głosy. Wygrała opcja „To był kiepski pomysł - MSMy są najlepsze!” z 4 głosami. Co oznacza, że będzie ich tylko niewiele więcej niż w zeszłym roku :).

Ostatni punkt, czyli prośba o sugestie, była dobrym pomysłem  mojej strony, nieskromnie stwierdzę ;).

„WINCYJ FPISUFF! :)”

To klasyka, na którą musze smutno odpowiedzieć – chciałbym, ale się nie da :D.

„Przestań wreszcie robić takie interlinie (czy jak to tam ma) co dwa, trzy zdania.”

Tu muszę się zgodzić – wiem o co chodzi. Mam nadzieję, że ostatnie wpisy były już lepiej formatowane. Powinienem zrzucić to na dziwne rzeczy, które Forum potrafi zrobić z moimi wpisami (np. „rozstrzelenie akapitów po zamieszczeniu”), ale nie będę tym tłumaczył swojego niedbalstwa.

„Nie przestawaj, tylu ludzi już znikło... Nie ma czego szukać, pełno linków do youtuba, odnośników zewnętrznych... Naprawdę miło jest wejść i zobaczyć kogoś, kto nie boi się słowa pisanego.”

Nie powiem, ten tekst najbardziej mi się spodobał. Osobie, która to napisała obiecuję, że nie mam zamiaru znikać z Forum… przynajmniej póki co nie mam takich planów :).

Podsumowując, chciałbym podziękować tym osobom, które oddały głos oraz tym, które zagłosowały na mnie w ostatnich Smugglerkach. Z mojej strony mogę też zapewnić, że będę tu pisał regularnie. O czym? Jeszcze do końca nie wiem ;).

PS. Zapomniałem o tym w ankiecie, ale to też ważne – co sądzicie, żeby w moich tekstach pojawiały się mniej lub bardziej sensowne obrazki, gify itp.? Piszcie w komentarzach :).

sobota, 4 lutego 2017

Spychologu zbadaj się sam!

Dzisiejszy wpis jest kontynuacją tego z zeszłego tygodnia. Czyli, innymi słowy, jest msm-em ;).

W dalszej części artykułu Autorka przedstawia swoje badania, które zostały przeprowadzone w lubelskich szkołach podstawowych  okresie od listopada 1997 roku do marca 1998 roku, wśród uczniów (tak, uczniów – co za seksizm!) VII i VIII klasy. Szkoda, że się nie załapałem :(. Oczywiście, zostali podzieleni na dwie grupy – komputerową (K) i niekomputerową (NK).

Wyniki są chyba oczywiste, ale i tak je opiszę, bo są świetne :). Skrótów będzie jak najmniej.

Numer jeden – ustosunkowanie do samego siebie:

Osoby z grupy NK mają znacznie szersze zainteresowania (np. filatelistyka, paleontologia) i bogatsze formy spędzania czasu niż chłopcy „komputerowi”. Równocześnie spośród wszystkich osób badanych tylko chłopcy z grupy NK wyrażają pragnienie samodoskonalenia i „bycia lepszym człowiekiem”. W grupie K natomiast istotnie częściej dąży się do przeżywania przyjemności i nowych wrażeń, a poczucie własnego szczęścia uzależnia od posiadania różnego rodzaju dóbr.

Widać, że wyniki są bardzo dokładne – te dane liczbowe :P. Nie rozumiem też czemu uzależnienie od zbierania znaczków – czyli wydawania pieniędzy na kawałki papieru ;) – jest akceptowane przez spychologię. No co?

W sumie to nie do końca rozumiem o co chodzi z samodoskonaleniem. Czy chęć nauczenia się drugiego języka jest samodoskonaleniem? Jeśli tak, to znaczy, że ja naprawdę jestem jakiś dziwny… Mon Dieu!

Stosunek do innych ludzi:

Chłopcy „komputerowi” wykazują znacznie częściej nieufność i ostrożność względem innych niż „niekomputerowi”. Ponadto twierdzą, że są w stanie zrobić coś na rzecz innych jedynie wówczas, gdy uzyskają w zamian jakieś korzyści. Osoby z grupy NK w takich sytuacjach natomiast istotnie częściej biorą pod uwagę dobro drugiej osoby i gotowi są na bezinteresowną pomoc.

Ciekawi mnie jedna rzecz przy tego typu badaniach – pisane są z całym przekonaniem osoby, która jedyne, co zrobiła to przygotowanie i rozdanie ankiet a potem podsumowanie ich.

Niby super, pięknie. Ale takie badania nie dają 100% szans na poznanie ludzi. Nie uważam, że są złe – łatwiej tak przebadać dużo osób - ale nie można wówczas mówić, że z całą stanowczością tak jest.

A najlepszym przykładem na bezinteresowną pomoc jest pewien mieszkaniec dziewiętnastowiecznego Londynu – Kuba Rozpruwacz.

Stosunek wobec cierpienia:

Chłopcy z grupy NK znacznie częściej niż „komputerowi” wyrażają współczucie wobec osób cierpiących i potrzebujących. Ponadto osoby z grupy K obawiają się choroby, cierpienia i nie widzą sensu przeżywania takich doświadczeń.

Eeee… czyli na Ziemi istnieją ludzie, którzy lubią doświadczać chorób i cierpieć? Nie oceniam – każdy lubi co innego – ale uwielbienie dla własnego cierpienia nazywa się masochizmem.

Stosunek do przemijania i śmierci:

Wśród chłopców „komputerowych” istnieje silny lęk przed śmiercią, osoby z grupy NK natomiast znacznie częściej uważają śmierć za coś naturalnego i zarazem nieuniknionego.

Cóż… Nie bardzo mam się tu czego przyczepić. Bo i czego miałbym?

Ostatni punkt – stosunek do przyrody i wszechświata:

Osoby z grupy K znacznie częściej wykazują obojętność wobec przyrody, podczas gdy „niekomputerowi” istotnie częściej podejmują aktywne działania na rzecz ochrony przyrody. W grupie „komputerowej” ponadto częściej wyrażano lek, niepokój i brak poczucia bezpieczeństwa wobec wszechświata.

Tego to już zupełnie nie rozumiem. O ile działanie na rzecz przyrody (ciekawe niby jakie – „sprzątanie świata” za odpowiednie służby? Liga Ochrony Przyrody (która działała w mojej szkole i cośtam się kiedyś angażowałem)? Wyrzucają papierki po cukierkach?) jakoś przełknę, to już „lęk wobec wszechświata” jest dla mnie totalnie niezrozumiały. O co Autorce chodziło? Że obawiam się, że to wszystko kiedyś zniknie? Że mnie porwie UFO albo że w kapsule przybędzie na Ziemię niemowlę z ogonem i nie uderzy się w głowę?

Czas na podsumowanie – będzie dłużej ;):

(…) Wśród osób „komputerowych” znacznie częściej pojawiają się cechy postawy „mieć” wobec rzeczywistości. (…) Nie czują się zobowiązani do doskonalenia siebie a koncentrują się bardziej na nabywaniu i gromadzeniu dóbr Takie nastawienie wydaje się przeniesione wprost z rzeczywistości gier komputerowych, gdzie posiadanie np. broni, pieniędzy jest warunkiem przetrwania (…).

A więc to dlatego gracze uwielbiają wszystko chomikować! Jak widać - nie tylko w grach! Ja ostatnio do kieszeni włożyłem sporo śniegu (przyda się na jakiegoś bossa), sześćdziesiąt książek, czajnik, zapasowe ubranie (na wypadek gdybym chciał się nagle całkowicie przebrać), oraz kołpak od Malucha. Do drugiej kieszeni wsadziłem jeszcze grzejnik, lodówko-zamrażarkę, piętnaście kilo cukru i sześć baniaków wody (po 8 litrów każdy).

A Wy, przyznajcie się, co zawsze nosicie przy sobie?

Mając poczucie zagrożenia {w kieszeni je mają? No tak, wszystko się może przydać…} ze strony innych osób, chłopcy „komputerowi” przyjmują wobec nich postawę ostrożności, a nawet agresywności (…).

Co oznacza, że wszyscy mili panowie, którzy chcą pokazać „kotki w piwnicy” dziecku, powinni wybierać tylko te „niekomputerowe” :P.

(…) Osoby „komputerowe” uważają cierpienie za coś krzywdzącego i niezasłużonego, coś najgorszego, co może człowieka spotkać. (…)

Nadal tego nie pojmuję – chyba nikt nie chce cierpieć. Nie można wymagać od każdego, że będzie się zachowywał np. jak święty Maksymilian Kolbe. Bo chyba Autorka nie sugeruje, że osoby niegrające marzą, by ciężko zachorować?

(…) Chłopcy „komputerowi” wyobrażają sobie przyszłość jako osiąganie życiowych sukcesów i gromadzenie dóbr. Równocześnie przeżywają silny lek przed śmiercią, łącząc ją z negatywnymi przeżyciami, z bólem, z utratą wszystkiego, co wcześniej zgromadzili w życiu – pieniędzy, dóbr materialnych, wiedzy i pozycji społecznej itp.

Chwila, chwila! Czy Autorka właśnie… sama sobie zaprzeczyła? Paragraf wcześniej pisze o „odwrażliwieniu i zobojętnieniu na ludzką krzywdę wskutek mechanizmu desensytyzacji” a tutaj nagle gracze łączą śmierć z negatywnymi przeżyciami? Pewnie Autorka miała coś innego na myśli. Ale i tak spodziewałem się np. „nie boją się śmierci, bo mają trzy życia” albo „kody na nieśmiertelność” tudzież „respawn”. Jestem całkowicie zaskoczony taką zmianą retoryki.

Nie wiem też czy zauważyliście, ale „wiedza” pojawia się w tym fragmencie zaraz obok dóbr materialnych! Pytanie tylko czy „komputerowcy” to wpisali i Autorka nie zauważyła jaką wartością jest dla nich wiedza, czy Autorka dopisała to graczom, żeby aż tak źle nie wypadli. Jak sądzicie?

Swój emocjonalny stosunek do przyrody chłopcy „komputerowi” określają jako obojętny i wykazują brak wrażliwości na przejawy niszczenia środowiska naturalnego i obojętność wobec zagrożeń oraz większą tolerancję dla aktów przemocy na zwierzętach, czego sami są niejednokrotnie sprawcami. Można sądzić, że jest to efekt desensytyzacji i treningu w zakresie niszczenia i zabijania.

Okeeej… Równie dobrze można o to obwinić np. wiek (wiecie, nastoletni bunt, „gimbaza” (no, wtedy jeszcze parę lat do nich ;))) albo wychowanie. Choć gry wydają się chyba ciekawsze. Akurat w tej materii nie mogę się wypowiedzieć, bo nie znam dokładnych wyników przedstawionych badań.

I właściwie na tym bym zakończył, ale pisząc te dwa posty naszły mnie pewne Przemyślenia. Przede wszystkim muszę zaznaczyć, że nie kłócę się z sensem takich badań – super, że są przeprowadzane. Szkoda tylko, że późniejsze „opisywanie” jest tak bardzo stronnicze, nie zawiera żadnych konkretnych danych (choćby i liczbowych) i trudno je w jakikolwiek sposób zweryfikować.

Bo jakoś nie wierzę, że osoby niegrające są wszystkie takie dobre, grzeczne, spokojne i absolutnie święte. A o nich nie ma NIGDY ani słowa w jakichkolwiek badaniach (co zapewne już zauważyliście z moich wpisów ;)) – poza wzmianką, że są pod każdym względem LEPSZE od graczy.


A co gorsza – takiemu naukowcowi trzeba wierzyć na słowo. Co niektórzy czynią…

sobota, 28 stycznia 2017

Być nie mieć to odwieczny dylemat…

Ze względu na obecne odpowiedzi w ankiecie (do końca stycznia będę jeszcze przyjmował głosy, a potem podam wyniki :) ) postanowiłem w tym tygodniu napisać MSM-a (5 z 8 głosów jako ulubiona kategoria i 4 głosy, by MSM-y były częściej).

W takim razie – bardzo proszę :). Dwuczęściowy MSM (kto się cieszy?) :D.

Tym razem wybór padł na książkę „Kręgi wychowania” pod red. Aleksandry Gały z 2003 roku artykuł „ Wpływ gier komputerowych na psychikę” autorstwa dr Iwony Ulfik-Jaworskiej, która już kiedyś gościła na moim blogu, którą znam osobiście i uważam, że powinna zająć się psychologią z dala od gier. Jeśli Pani Doktor to czyta to proszę nie brać tego do siebie.

Zanim zacznę, muszę przyznać, że sądziłem, że będzie to krótki wpis. Artykuł liczy dwanaście stron, więc nie sądziłem, że powstaną z niego dwa wpisy. Ale jednak…

No dobra - gotowi? Ortografia, oczywiście, bez zmian.

(…) Potoczne obserwacje oraz badania naukowe wskazują, że większość gier komputerowych zawiera wiele aktów agresji i przemocy dokonywanych w sposób skrajnie okrutny i brutalny.

Już to nieraz czytaliśmy, prawda? Wszystko ładnie, pięknie, ale gdzie tu jakiekolwiek liczby? Ile to jest „większość”? Jakaś nowa trollowa liczba? …dużo-dużo-dużo-trzy, mnóstwo, większość? Szczególnie, że sam tekst Autorka wzięła z książki z 1995 roku, który pochodzi z książki z 1984 roku… A tyle lat w nauce to może niewiele, ale w grach – sporo.

(…) Znaczący wpływ (na odbiorców – dop. MY) może mieć wielogodzinne funkcjonowanie gracza w komputerowym świecie iluzji i fantazji, gdzie nie obowiązują zasady logiki i zdrowego rozsądku.

Przyznam, że trochę nie rozumiem tego zdania. Niby wszystko jasne, ale jakoś tak… dziwnie. Bo w tym momencie to jednego wora trafiły wszystkie produkcje – ale czy słusznie? Wątpię. W takim „SWAT 3” – poza głupim AI naszych – zasady logiki są przestrzegane. A chyba ta gra też byłaby „agresywna”, nie? :)

Dlatego warto zastanowić się, w jaki sposób to poznawczo-emocjonalno-behawioralne zaangażowanie w rzeczywistość „agresywnych” gier komputerowych kształtuje postawy wobec innych ludzi, świata i wszystkiego, co istnieje.

Ci z Was, którzy czytali poprzedni wpis z książki Pani Doktor mogą odczuć uczucie deja vu… Tak jak i ja odczułem J. Innymi słowy – jest to opowieść o tym, jak napisać dwa teksty o tym samym w dwóch różnych miejscach ;).

Orientację wobec rzeczywistości ujmę w pracy za Erichem Frommem w świetle postaw „być” i „mieć”. (…) Postawa „być” jest postawą otwartego, ufnego zaangażowania się wobec świata w różnych jego aspektach. Cechami charakterystycznymi są: zachwyt wobec świata, poczucie wolności i bezpieczeństwa, solidarność z ludźmi, cierpliwość, twórczość (…). Postawę „mieć” można natomiast określić jako postawę niepokoju, biernego i utylitarnego stosunku do świata (…). Charakteryzuje ją narastający egocentryzm, poczucie odrębności i obojętności wobec świata, poczucie zagrożenia, wewnętrzny niepokój (…).

Chyba nie muszę pisać która postawa zostanie przypisana graczom w toku badań, prawda? J Resztę opisu obu tych postaw zostawię, bo nie ma na nie miejsca. Wiedzcie jednak, że robie to z bólem…

Najwięcej aktów przemocy o szczególnej brutalności zawierają gry zręcznościowe typu „strzelaniny” {przemilczę, pozwolicie}, gdzie gracz niejako wciela się w określoną postać i ogląda rzeczywistość jej oczami. Na ekranie komputera widzi on jedynie ręce swojego bohatera, trzymające wybraną przez siebie broń służącą do skutecznego unicestwiania wszystkiego, co stanie mu na drodze. Najmniej ważną rzeczą w tego typu grach jest fabuła (...).

Kolejny znajomy fragment, nie? Szczególnie biorąc pod uwagę, że za „strzelanki” powinno się uznać także TPS-y, ale wówczas opis się rypnie. Bo według Autorki takie GTA 3 nie jest „strzelaniną” ;). Zresztą – fabularnie też tej produkcji Rockstara nie można nic zarzucić (poza głupim motywem z paczkami… :D).

Wśród gier zręcznościowych, istnieją tzw. bijatyki (inaczej określane jako „nawalanki”, „mordobicia”), w których również najważniejszym, a często jedynym celem jest przemoc. Podstawową formą walki są pojedynku dwóch bohaterów, na które patrzy się z pozycji obserwatora (trzeciej osoby). Gracz kieruje tutaj jedną, wybraną przez siebie postacią posiadającą określone umiejętności walki (…). Przykładowe ciosy są następujące: kopnięcie w twarz, , łamanie karku, cios w wątrobę, cios w brzuch, cios pięścią w twarz, przerzut przez głowę {???}, uderzenie łokciem w grdykę, uderzenie w twarz, łamanie rąk itp.

Musicie przyznać – Autorka sporo czasu musiała spędzić na opanowaniu takich ciosów w grze :D. Bo o ciosie czymkolwiek w grdykę to nigdy nie słyszałem w grach (może nowy Mortal Kombat powinien coś takiego zaimplementować? :P).

Dalej Autorka pisze o „Postalu” (który, jak widać, strzelaniną nie jest :P) oraz „Myth”. Całość podsumowuje:

Wobec powyższych przykładów można mieć przeświadczenie, ze zawartość treściowa gier, ich klimat, potęgowany przez odpowiednią muzykę i efekty dźwiękowe oraz samodzielne i wielokrotne dokonywanie przemocy niewątpliwie oddziałuje na psychikę gracza.

Odpowiem obrazkiem:



Przejdźmy dalej – oddziaływanie na postawy: poznawczą, emocjonalną i behawioralną:
 Element poznawczy: gry komputerowe przedstawiają świat, w którym dominuje walka, a przemoc stanowi najlepszą formę obrony przede ogromną liczbą wrogów. Bohater jest osamotniony w walce z różnego rodzaju stworami, kościotrupami i innymi potworami. Podstawowym zadaniem gracza jest przeżyć i aby utrzymać się przy życiu i zdobywać kolejne (…) punkty.

Ponownie zapytam o to samo – czy w każdej grze? Wspomniany SWAT i mrowie „drużynowych” RPG-ów polega na współdziałaniu z innymi. Podoba mi się jednak rozróżnienie przeciwników J.

Dodatkowo – w jaki sposób psychologia rozróżnia „przeżycie” od „utrzymania się przy życiu”?

(…) Z komputerowej rzeczywistości gracz może przejąć przekonanie o szerszym, niż ma to miejsce w rzeczywistości, rozpowszechnieniu przemocy w stosunkach międzyludzkich i uznać agresję jako przyjęty i usprawiedliwiony sposób postępowania w sytuacjach konfliktowych.

Powiedzieli niektórzy mieszkańcy Rzymu o walkach gladiatorów :P.

A tak nieco bardziej serio – zauważcie jak bardzo spokojne i bezpieczne czasy mamy, skoro przemoc pojawia się tylko po grach komputerowych! Patrz MSS :).

Nie zapominajmy także, że pojedynki, walki i wojny nie istniały przed grami ;). W końcu nawet taki Aleksander Puszkin zmarł w skutek ran odniesionych podczas pojedynku szachowego gry w bierki, nie :P?

Element emocjonalny – (…) Żądni „mocnych wrażeń” gracze poszukują coraz to bardziej drastycznych scen, wyrafinowanych sposobów zabijania, ponieważ zadawanie „zwykłej” śmierci przestaje być czymś poruszającym. (…)

Chyba Autorka nigdy nie przeżyła śmierci Mufasy :(.

Nie wspominając już, że nie ma chyba osoby, która nie płakałaby po śmierci kogoś bliskiego. Po śmierci babci nie mogłem się pozbierać przez kilka miesięcy i do dziś odczuwam ogromny smutek. Ale przecież Spychologia wie lepiej co siedzi w głowie każdego człowieka na Ziemi.

Element behawioralny – (…) W grach komputerowych sfera behawioralna jest angażowana w sposób istotny, ponieważ gracz sam dokonuje czynów agresji. Wprawdzie jest to agresja symulowana i nie niesie za sobą fizycznej krzywdy kogokolwiek, ale intencja gracza jest niewątpliwie wyrządzenie krzywdy. Ponadto poprzez identyfikację z bohaterem gracz odnosi silne wrażenie bycia agresorem i samodzielnego dokonywania aktów agresji (…).

Ciekawe – nigdy nie słyszałem, by Jack Nicholson kogoś zamordował. A przecież wczuł się w rolę Jacka Torrance’a i rozwalił drzwi. A to chyba jest bardziej „wcielenie się” niż np. w Soldier of Fortune.

Choć może to jakiś spisek?

Jeżeli więc oglądanie scen przemocy w telewizji wpływa na agresywność dzieci, to korzystanie z gier komputerowych z zawartością agresji może mieć wpływ znacznie silniejszy.

Muszę podkreślać słowo-wytrych? Nie? To dobrze. Ciekawe czy sceny przemocy w filmach, komiksach, książkach, teatrze… też wpływają?

Na tym zakończę dzisiejszy wpis. Za tydzień poznamy badania przeprowadzone przez Autorkę.

Możecie czuć się ostrzeżeni :).