sobota, 28 października 2017

Nic nie jest prawdziwe…

Zgodnie z zeszłotygodniową zapowiedzią – dziś nieco jednej moich ulubionych serii, której stuknie niebawem 10 lat, czyli Assassin’s Creed. Dziś – o grach z serii.


Reszta wpisu znajduje się na blogu Forum Actionum: https://forum.cdaction.pl/blogs/entry/48631-nic-nie-jest-prawdziwe%E2%80%A6/

sobota, 21 października 2017

Czy warto kupować nowe gry?

To pytanie zadałem sobie kupując Fallout 4 GOTY i patrząc na ceny nowego AC (który nieco mnie ciągnie ze względu na sentyment do serii, o którym za tydzień :)). Nie jest niczym nowym (ani odkrywczym) stwierdzenie, że nowe gry nie są tanie, ale niekiedy nie można się powstrzymać. Ale czy nie warto jednak poczekać z zakupem?

Przyjrzałem się cenom wspomnianych wyżej dwóch gier (cena AC pochodzi ze sklepu Ubisoftu):
Fallout 4 GOTY (wszystkie DLC) - ~149 złotych [mcz](kupiłem ją za 135 wykorzystując kody zniżkowe)

AC: Origins – „edycja zwykła” (sama gra) – 249,90 (!) złotych
AC: Origins – Deluxe Edition (gra + deluxe pack + mapa + soundtrack) – 279,90 złotych
AC: Origins – Gold Edition (gra + deluxe pack + Season Pass – mapa – soundtrack) – 359,90 złotych
AC: Origins – God’s Edition (gra + deluxe pack + mapa + soundtrack + artbook + figurka – Season Pass) – 429,90 złotych
AC: Origins – Dawn of the Creed Edition (gra + deluxe pack + Season Pass + mapa + soundtrack + artbook + amulet + 2 arty + steelbook + figurka) – 649,90 złotych

I o to mi właśnie chodzi – różnice miedzy poszczególnymi edycjami Asasyna są niewielkie, ale… spójrzcie na edycję za 430 złotych – jaki jest sens jej kupowania, skoro potem trzeba będzie dokupić do niej SP?

Ja rozumiem, że gry to biznes, ale zrozumiałbym, że każda kolejna edycja jest bardziej wypasiona i przez to coraz droższa, tak dlaczego wydając więcej… muszę zapłacić jeszcze więcej, żeby mieć dostęp do „bajerów” tańszej edycji? Gdzie tu logika? Dobrze, że w tej cenie przynamniej gra jest w pudełku :D.

Dlatego odpowiedź na pytanie postawione w tytule wydaje mi się oczywista – jeśli jest się zwykłym, przeciętnym graczem to należy selekcjonować gry i kupować je dopiero w przecenie. Inaczej się najzwyczajniej w świecie nie opłaca (no, chyba, że komuś zależy na takich duperelach jak figurka czy amulet…).

Jednakże, przy okazji pomyślałem o czymś jeszcze – do jakiego etapu doszła granża. To jest dosyć straszne (i wkurzające), że producenci wycinają z gry spore fragmenty, by później je „dosprzedawać” jako DLC (na które już narzekałem). Taki Cities Skylines (który mi się bardzo spodobał), gdzie o ile rozumiem duże dodatki, tak nieporozumieniem jest dla mnie: dodatkowa stacja radiowa? – fu pay me!; możliwość organizowania koncertów w mieście? - fu pay me!; 15 nowych budynków? – fu pay me!. Nie wspominając już o kwiatkach pokroju paczek za realne pieniądze w grze single player…


Co tu dużo więcej pisać – dopóki gracze będą wydawali kupę kasy na Full Wypas Edition z zadupiem bohatera, dopóty twórcy będą to sprzedawać. A reszta będzie czekać na odpowiednią cenę.

sobota, 14 października 2017

The Best of msm II

Kolejny artykuł, który w zasadzie jest wyłącznie zbiorem tekstów innych autorów. I to takim najgorszym możliwym, bo pisanym pod tezę (czyli nic nowego ;)). Jednakże, ten znalazłem nie w książce, a w Sieci – na stronie Muzeum Historii Polski (O.O) – tradycyjnie, link znajduje się na końcu. Przejdźmy do rzeczy: Zygmunt Płoszyński „Agresja gier komputerowych” (2012).
Gry uczą przemocy i wyzwalają złe odruchy, w grze normalne jest, że najpierw strzelamy, potem pytamy.
Oczywiście, Autor nie wziął pod uwagę RPG-ów, gdzie (zwykle) jak najpierw kogoś zastrzelimy to nie poznamy np. lokalizacji skarbu albo później okaże się, że nie otrzymamy questa. Ale przecież wszystkie gry to shootery (gatunki też będą, nie martwcie się).

W grach komputerowych gracz sam dokonuje czynów agresji. Mimo, że jest to agresja symulowana, a nie dokonywana w rzeczywistości, gracz oswaja się z nią i nabiera w niej wprawy. Żeby grać i wygrać, musi się identyfikować z agresorem, czyli z osobą dokonującą czynów agresji.


Czy to oznacza, że Al Pacino w czasie roli Tony’ego Montany rzeczywiście wciągał tyle koksu? Nieźle…

Reszta wpisu znajduje się na blogu Forum Actionum: https://forum.cdaction.pl/blogs/entry/48619-the-best-of-msm-ii/

sobota, 7 października 2017

Oferta pracy

W imieniu miłościwie nam panującego Króla Janusza XXXIV, Zrodzonego z Wody Ognistej, ogłasza się co następuje:
W związku z rosnącą aktywnością Ciemnych Sił, pojawieniem się Smoków oraz zniknięciem Caryny - następczyni tronu
Jego Wysokość ogłasza, że poszukiwana jest osoba
na stanowisko
BOHATER
Nasze wymagania:
- bycie Wybrańcem, poświadczone odpowiednimi umiejętnościami i pisemnym zapewnieniem od
Zakonu Tajemniczych Mnichów z Odległej Góry, na którą kandydat musi sam wejść,
- przeżycie starcia ze Złem i ucieczka przed nim,
- zaświadczenie od okolicznych właścicieli ziemskich o umiejętności zbierania rzepy,
- zdolności walki bez znaczenia,
- mile widziana amnezja i bezimienność,
- niepunktualność i zdolność przedkładania pobocznych aktywności nad Ważne Zadania,
- własne wyposażenie,
- poziom bez znaczenia,
- dodatkowym atutem będzie częste popadanie w konflikty ze strażą.

W zamian oferujemy:
- szkolenie opłacane z pieniędzy pracownika,
- 75 exp,
- uścisk dłoni od sprzątaczki w zamkowym holu,
- uśmiech Króla,
- 100 sztuk złota brutto od zadania,
- umowę o dzieło,
- Złoty Miecz Królewskiego Rodu (+1, 0,0001% ochrony przed magią) na lvl 1,
- tytuł szlachecki (który niewiele daje i właściwie nikogo nie obchodzi),
- super droga willa z widokiem na jezioro (znajduje się poza granicami miasta, w Jakieś Głuszy), za zakup której Bohater musi sam zapłacić,
- badziewny achievement.

Swoje podania proszę składać u nadwornego skryby w godzinach 0-24 w dni powszednie i w weekendy.
Decydujcie się szybko, bo mamy już gnomy na to stanowisko!
Z poważaniem
MajinYoda
Nadworny Skryba na dworze Króla Janusza XXXIV, Zrodzonego z Wody Ognistej