sobota, 23 czerwca 2018

MajinYoda i Fanatyzm Pseudoreligijny


Na tym blogu pokazywałem już głupoty wypisywane o grach (co, zasadniczo, było fundamentem KY), nabijałem się z głupot o anime, gdzieś tam pojawiły się też filmy… Tym razem zajmę się czymś innym – „mądrościami” o serii książek o Harrym Potterze. Będzie to przygoda wyjątkowa, ponieważ zamiast tradycyjnych dwóch części będą trzy. Nic nie poradzę – stężenie fanatyzmu jest tu zbyt wysokie.

Książka „Harry Potter – dobry czy zły” została napisana przez niemiecką socjolog Gabriele Kuby w 2003 roku. Ja posiadam polską wersję z 2006 roku, przetłumaczoną przez Dorotę i Wojciecha Muszyńskich, więc na końcu znajduje się dodatkowy rozdział, dopisany w 2005 roku – znajdzie się on w trzecim wpisie. Sama książka jest, chyba, najczęściej cytowaną pozycją przy krytyce książek Rowling – nawet na okładce widnieje dumny napis „rekomendacja Benedykta XVI”. Cóż, podejrzewam, że obecny papież-emeryt nigdy nie czytał HP (Autorka zresztą też nie, choć twierdzi inaczej, o czym niedługo się przekonacie), a wiedzę o nim zaczerpnął z tej pozycji… i można powiedzieć, że tak to się zaczęło…

Więc i ja zacznę. Najpierw – „Przedmowa”:

„Kochana Czytelniczko, Kochany Czytelniku,
wzięliście Państwo tę książkę do ręki, ponieważ szukacie odpowiedzi na pytanie: Harry Potter jest dobry, czy zły?”

Zagaja Autorka. Fakt, wziąłem tę książkę do ręki z zupełnie innych powodów, ale powiedzmy, że okej. Przeczytałem sagę i chcę wiedzieć czy jestem satanistą.

„(…)Harry Potter jest długofalowym projektem kulturowym, który wywiera wpływ na całe pokolenia i przez to staje się społeczną rzeczywistością. (…) Przekracza wszelkie granice, realizuje swoje dzieło na całym świecie, wszędzie tam, gdzie czyta się książki i ogląda filmy (…).”

W tym fragmencie nie ma jeszcze nic takiego, ale spokojnie, małymi kroczkami…

„(…)Ja już teraz udzielę na nie odpowiedzi – Harry Potter jest zły. Skutki będą katastrofalne. I stoję oszołomiona przez rozmiarem zaślepienia.”

Tu już zaczyna się „fanatystyka (pseudo)religijna”, co zaraz zauważycie ;).



„(…)Jeśli budzi w Was odrazę i oburza magiczny świat Harry’ego Pottera, świat ideologii rasistowskiej i ofiary krwi, przemocy i grozy, wstrętu i terroru, ciągłego zagrożenia i opętania, to znajdziecie tu analizę, która pomoże Państwu popłynąć pod prąd i chronić Wasze dzieci (…).”

Zaręczam, że po lekturze moich dwóch wpisów o tej książce spalicie swoją kolekcję Potterów. Zobaczycie! :D Jeśli dziwi Was podkreślenie „ideologii rasistowskiej” wszystko stanie się jasne w przyszłotygodniowym wpisie. Uchylę rąbka tajemnicy – Autorka ma lekkie kompleksy ;).

„(..)Duch fantasy w obu  analizowanych dziełach {tj. HP i LotR, o którym autorka napisała akapit wcześniej – dop. MY} jest zupełnie różny. J. R. R. Tolkien był praktykującym katolikiem, chciał w nowy sposób wskazać człowiekowi drogę między dobrem a złem, między pokusą a wolnym wyborem dobra. J. K. Rowling – to przynajmniej można stwierdzić z całą pewnością – ateistka. Posiada ona nieograniczoną fantazję, dzięki której tworzy świat, w jakim rządzi zło.”

Pomijając fakt, że Rowling nie jest ateistką, to reszta tego wywodu powinna u Was zapalić czerwoną lampkę. Bo, przynajmniej dla mnie, wynika z niego, że: 1. Tolkien nie miał nieograniczonej wyobraźni, 2. osoby praktykujące posiadają ograniczoną wyobraźnię, 3. Autorka nie czytała sagi HP.

Dodatkowo – ciekawe czy Autorka pisała te słowa na komputerze? Jeśli tak, to właśnie wsparła dzieło jednego z „ojców” informatyki – Alana Turinga. Homoseksualisty. Powinna natychmiast iść do egzorcysty :P.

Harry Potter wprowadza czytelnika do zamkniętego świata strasznych potworów, umazanych krwią duchów, złych i lubiących dręczyć nauczycieli, przejmujących grozą uroków i zaklęć. Świata, z którego nie ma wyjścia i co gorsza – nikt tego wyjścia nie szuka. Harry i jego przyjaciele niczego nie boją się bardziej, jak tego, że mogliby zostać wyrzuceni z Hogwartu – szkoły magii i czarodziejstwa.”

Erm… Czy Autorka właśnie sugeruje, że większość uczniów marzy o tym, by wylecieć ze szkoły? Czy byłby to Hogwart czy technikum budowlane czy podrzędne liceum chyba większość osób tam uczęszczających chciałaby ukończyć swoją edukację? Ktoś-coś?

„W duchową pustkę, w którym chrześcijaństwo utraciło swoją kształtującą siłę, wlewa się wartko niczym górski potok magia w formie czarów, czarnoksięstwa i satanizmu. Wystarczy spojrzeć do internetu, by się o tym przekonać.”

Z ciekawości zajrzałem do internetu: Sejm, Cionek (( ͡° ͜ʖ ͡°)), Mundial, Trump, Kim, Dawid Podsiadło… brr… sama magia i Szatany!!

„(..)Jeżeli chcecie Państwo wyrobić sobie zdanie na temat tego, co znajduje się w piątym tomie Harry’ego Pottera proszę przeczytać streszczenie z komentarzem. Pomoże ono Państwu podjąć świadomą decyzję, czy chcecie Państwo kupić kolejny tom serii J. K. Rowling czy nie.”

Kiedy Autorka pisała te słowa „Zakon Feniksa” był ostatnim tomem cyklu. Jego streszczenie znajdziecie w kolejnym wpisie (tym za tydzień), bo znajduje się na końcu książki. Ale po drodze będzie omówiony „Kamień Filozoficzny”, więc zostańcie ze mną ;).

„(…)Harry Potter(…) przykrywa czarodziejskim kapeluszem naukę i zabawę, fantazję i marzenia dzieci, ich duszę i kładzie swoją ręka na wszystkim, co dzieci mogą kupić i konsumować. „Każde dziecko będzie znało jego imię!” – ta przepowiednia z początku historii (I,18) ma szansę się spełnić.”

To ja mam pytanie – czy duszę da się też przykryć czymś innym? No wiecie – kocem, na przykład?

Dodatkowo – (I, 18) oznacza tom I, strona 18 z polskiego wydania HP.

Czas na przedstawienie przez Autorkę bohaterów i miejsc akcji sagi. Wybrałem co ciekawsze fragmenty, bo by się wszystko nie zmieściło na blogu:

„Harry Potter – sierota „mieszaniec” (…). Jego rodzice zostali zabici zaklęciem przez Voldemorta. (…) Ma ciągle koszmary, słyszy głosy, które go przerażają i wzywają do zabijania. (…) W tomie piątym zostanie opętany przez Voldemorta i rozwinie się jego podwójna osobowość.”

Też bym miał koszmary gdyby moi rodzice zostali zamordowani. I przerażałoby mnie, gdybym słyszał głosy. Co do opętania i podwójnej osobowości– trochę to naciągane. Rozumiem, że obaj są w pewien sposób połączeni, ale opętanie nie działa w dwie strony, nie?

„(…)Syriusz Black – ukochany ojciec chrzestny Harry’ego; „czysta krew”; czarodziej; może zmieniać się w czarnego psa. Został usunięty z Ministerstwa Magii za masowy mord. Nienawidzi swojej matki.”

Co za szatańska postać, nie? Nie dość, że Czarny (Black) to jeszcze morderca! Szkoda tylko, ze Autorka zapomniała, że Syriusz NIE dokonał wspomnianego mordu. I nie został usunięty z Ministerstwa. Poza tym – wszystko się zgadza :P.

„(…)Tiara Przydziału – czarodziejski kapelusz; selekcjonuje na początku roku szkolnego uczniów do poszczególnych domów według ich wyglądu i cech. Do „śmierdzącego Slytherinu” są kierowani źli i brzydcy.”

Źli – tak. Ale brzydcy? Trudno nazwać Draco Malfoya „o bladej, chudej twarzy” (czyli w stylu angielskiej arystokracji) brzydkim. Dodatkowo – co z pozostałymi domami? Zaraz się dowiecie.

„(…)Wilkołak – mugol, który w czasie pełni księżyca zmienia się w drapieżnego wilka.”

Jeśli i Wam zaświtała myśl: „hej – przecież Remus Lupin był czarodziejem!” to znaczy, że źle czytaliście sagę i powinniście ją przeczytać jeszcze raz, bo „Autorka ma rację” :P.

„Hogwart – angielski {raczej szkocki…} zamek (…). Panuje tu atmosfera ciągłego zagrożenia, nieufności, grozy, stosowania przemocy, pełnej samowoli przez dowolne używanie czarów i zaklęć.”

Eee… a co z punktami? Przecież za przewinienia ucznia karany jest jego Dom. Może też zostać relegowany ze szkoły. Czemu Autorka o tym nie wspomniała? I gdzie ta „powszechna” przemoc? Fakt, zdarzały się różne sytuacje, ale tak jest w szkołach. Nic się na to nie poradzi.

„Cztery domy Hogwartu – Gryffindor, Ravenclaw, Hufflepuff i Slytherin. Harry, Ron i Hermiona należą do Gryffindoru, Draco Malfoy należy do Slytherinu, “gdzie łączy się podstęp ze złośliwymi figlami”, gdzie „wszyscy czarodzieje i czarownice są źli”. Gryffindor i Slytherin walczą ze sobą do krwi.”

Powyższe cytaty, ponoć, pochodzą z oficjalnej strony świata HP. Czy tak było tam napisane – nie jestem w stanie zweryfikować. Zauważyłem też, że Autorka tylko tutaj wspomina o pozostałych dwóch domach. A przecież Krukoni i Puchoni odgrywają ważne role, szczególnie w późniejszych tomach (np. Cedrik Diggory z Hufflepuffu czy Cho Chang i Luna Lovegood z Ravenclaw).

„Ulica Pokątna – mogą tu chodzić jedynie czarodzieje, aby dokonać zakupu niezbędnych im rzeczy; do czarowania mogli kupić: sowy, szczury, ropuchy, śluz, kły, pazury, oczy żuków, ludzkie paznokcie, podręczniki czarów dla zaawansowanych (z zakazanego działu biblioteki {???}), różdżki czarodziejske.”

Też macie trochę wrażenie, że Autorka czytała, jak to nazywała moja polonistka z LO, jakiegoś bryka a nie książki? Bo skąd się wzięła biblioteka na Pokątnej? Pewnie chodzi o miejsce, z którego Hermiona wypożyczyła książkę o Eliksirze Wielosokowym… Ale wypożyczyła ją ze szkolnej biblioteki a nie zasuwała do Londynu!

Ludzkich paznokci też sobie nie przypominam – jedynie jest on wymieniany jako składnik wspomnianego Eliksiru Wielosokowego. Ale ich się nie kupuje! Szczególnie, ze dalej Autorka pisze, że ten składnik pojawia się w tomie… czwartym. Przekartkowałem Czarę Ognia i nie znalazłem (jeśli ktoś znajdzie – niech da znać ;)).

Na koniec - czas na omówienie treści pierwszego tomu HP. Autorka w zasadzie streściła Kamień Filozoficzny, więc szkoda miejsca na wszystko – niewiele tu ciekawego. Niemniej, wybrałem parę ciekawszych fragmentów:

„Rodzice Harry’ego byli czarodziejami. Zostali zabici przez śmiertelne zaklęcie Voldemorta, kiedy był niemowlęciem.”

Tu akurat popisali się tłumacze – Voldemort, będąc niemowlęciem, zabił Harry’emu rodziców :P.

„(…)Czarodzieje umieszczają osieroconego Harry’ego u jego ludzkich krewnych, wujka i ciotki Dursleyów i ich syna Dudleya. (…) Nienawidzą świata czarodziejów i jego wdzierania się w ich spokojne życie. Mając jedenaście lat, Harry odkrywa w niezwykłych okolicznościach, że jest czarodziejem. Za pomocą magicznych środków czarodzieje i czarownice tak przerazili Dursleyów, ze ci w końcu pozwalają Harry’emu iść do Hogwartu – szkoły magii i czarodziejstwa.”

Okeeej… O ile początku nie mam się co czepiać, tak nie bardzo rozumiem skąd tu liczba mnoga? Po Pottera przybywa Hagrid – jedna osoba. Chyba, że chodzi o listy, ale te, poza irytacją, nie zmuszają Dursleyów do niczego… Aż dziwne, że zostało to pominięte ;).

„(…)W czasie wielkiego święta na rozpoczęcie roku szkolnego uczniowie są przydzielani przez Tiarę Przydziału do poszczególnych odmów Hogwartu. Dobrzy, dobrze wyglądający, sympatyczni idą do Gryffindoru, niesympatyczni, pospolici i brzydcy do Slytherinu (…)”

Jak widzicie - jest to rozwinięcie jednej z wcześniejszych myśli. Nie mam pojęcia skąd Autorka wzięła ten opis. Taki Neville – do momentu, gdy aktor go grający się zmienił ;) – był „pyzatym chłopcem”. Dodatkowo, nie bardzo rozumiem zarzutu, że ci źli są pokazywani jako „brzydsi”. Jakby byli „piękni” to by się Autorka pewnie oburzała, że zło jest ładne w tej książce :/.

„(…)Harry lubi łamać reguły szkoły i jest za to upominany z przymrużeniem oka.(…)”

Trudno mi jakoś odnieść się do tego, czy to „lubi”. To w sumie normalne, że jedenastoletni chłopiec chce zrobić coś wbrew zasadom. Choć, w tym przypadku, raczej jest niekiedy zmuszany okolicznościami do ich łamania (vide akcja ze smokiem Hagrida). Ale żeby zaraz to lubić? Dodatkowo - Harry stracił sporo punktów w pierwszym tomie właśnie za łamanie zasad – o czym Autorka raczyła zapomnieć. Fakt, Dumbledore później i tak dał Harry’emu, Ronowi, Hermionie i Neville’owi masę punktów, ale – cytując „klasyka” – one im się po prostu należały :P. (ech, a miało nie być  polityki na moim blogu…)



„(…)Harry chce walczyć z Voldemortem, a nie uciekać ze szkoły – z miejsca, gdzie jest dręczony przez nauczycieli, uczniów i koszmary.”

A tu Autorka sobie przeczy – to jest „upominany z przymrużeniem oka”Harr czy „dręczony przez nauczycieli” (chyba tylko przez Snape’a)? Skąd ta nagła zmiana? Dodatkowo - choć Malfoy i jego kumple dokuczają Harry’emu to jednak zyskał też co najmniej trójkę wiernych przyjaciół, nie wspominając o drużynie Quidditcha.



„Pragnie uniemożliwić zmianę Hogwartu w szkołę czarnej magii – ale przecież Hogwart jest już szkołą, w której naucza się i praktykuje czarną magię.”

Tu Wam wyjaśnię – według Autorki każda magia jest „czarna”, więc, według niej, nic by się nie zmieniło, gdyby władzę przejął Voldemort. Ot, takie jest właśnie rozumienie świata przedstawionego…

„(…)Quirrel (…): „(…)Lord Voldemort pokazał mi, jak bardzo się myliłem. Nie ma czegoś takiego, jak dobro i zło, jest tylko władza i potęga… I mnóstwo ludzi zbyt słabych, by osiągnąć władzę i potęgę…” (I, 300). W filmie, dozwolonym od szóstego roku życia, grzmią te słowa w całej sali kinowej.”

Nie bardzo rozumiem – słowa te wypowiada ZŁA postać, której mamy nie lubić. Więc w czym problem? Czarne charaktery w niemal każdym uniwersum mają tendencję do durnych i przydługich gadek o mocy, złu i potędze :P.

„(…)Przedstawiłam tu historię bez interpretacji i analizy. Zrobiłam jedno. Odrzuciłam baranią skórę, w którą ubrał się wilk – beztroska historia o pełnej przygód przyjaźni między Harrym, Ronem a Hermioną. Związek miedzy trójką przyjaciół stanowi odbicie całkiem normalnego życia uczniów i daje młodym czytelnikom oraz widzom płaszczyznę identyfikacji.”

Tu nie ma się czego przyczepić… I gdyby tylko Autorka na tym zakończyła…

„Rzekomo niegroźny tom pierwszy pełen jest zaklęć, krwi, magii, straszydeł, groźnych stworzeń, demonicznego opętania, a w końcu bezpośredniego spotkania z diabłem.”

Nie wiem czego Autorka się spodziewała – przecież to fantasy! Halo! A opętanie i diabeł? Przecież nawet we wspominanym przez Autorkę Władcy Pierścieni też to jest – Sauron („diabeł”) opętuje:

„Dziewięć ofiarował śmiertelnym ludziom, dumnym, możnym ludziom, których w ten sposób usidlił. Dawno, dawno temu ulegli oni władcy Jedynego Pierścienia i stali się upiorami, cieniami Wielkiego Cienia, jego najokrutniejszymi sługami.”

Ale przecież Tolkien-katolik miał coś zupełnie innego na myśli, co? Nie to, co Rowling-„ateistka”-satanistka! Nie wspominając już, że Voldemort jest pokazany jako postać zła, którą należy go pokonać. A tam gdzie zło, musi być i dobro. No, chyba, że Autorka sugeruje, że nasz świat jest super dobry…

„(…)Tom pierwszy traktuje opisywany świat jako niegroźny, ale metoda jest tu już widoczna. Pytanie o metodę {?} służy wyjaśnieniu, nie dotyczy prawdziwych zamiarów autorki, bo te zostają jej tajemnicą. Jest jasne, ze wyrafinowana inteligencja dzieła polega na systematycznym dezorientowaniu, czym jest dobro, a czym zło, poprzez długie przyzwyczajanie do tego, co straszne, wzbudzające wstręt, przez fascynację magią i jej upowszechnienie. {uff… ale długie zdanie}(…)”

Czuję się zdezorientowany tym boldem… I długością zdania z tym boldem… nie wiem jaki Cyryl za nim stoi, ale jego Metody źle na mnie wpływają…

I tym akcentem lepiej zakończę ten wpis. Drugą część moich przygód w świecie przygód Autorki w świecie Harry’ego Pottera poznacie za tydzień. Czujcie się ostrzeżeni!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz