Na tym blogu pokazywałem już głupoty wypisywane o grach (co,
zasadniczo, było fundamentem KY), nabijałem się z głupot o anime, gdzieś tam
pojawiły się też filmy… Tym razem zajmę się czymś innym – „mądrościami” o serii
książek o Harrym Potterze. Będzie to przygoda wyjątkowa, ponieważ zamiast
tradycyjnych dwóch części będą trzy. Nic nie poradzę – stężenie fanatyzmu jest
tu zbyt wysokie.
Książka „Harry Potter – dobry czy zły” została napisana
przez niemiecką socjolog Gabriele Kuby w 2003 roku. Ja posiadam polską wersję z
2006 roku, przetłumaczoną przez Dorotę i Wojciecha Muszyńskich, więc na końcu
znajduje się dodatkowy rozdział, dopisany w 2005 roku – znajdzie się on w
trzecim wpisie. Sama książka jest, chyba, najczęściej cytowaną pozycją przy
krytyce książek Rowling – nawet na okładce widnieje dumny napis „rekomendacja
Benedykta XVI”. Cóż, podejrzewam, że obecny papież-emeryt nigdy nie czytał HP
(Autorka zresztą też nie, choć twierdzi inaczej, o czym niedługo się przekonacie),
a wiedzę o nim zaczerpnął z tej pozycji… i można powiedzieć, że tak to się
zaczęło…
Więc i ja zacznę. Najpierw – „Przedmowa”:
„Kochana Czytelniczko, Kochany Czytelniku,
wzięliście Państwo tę książkę do ręki, ponieważ szukacie
odpowiedzi na pytanie: Harry Potter
jest dobry, czy zły?”
Zagaja Autorka. Fakt, wziąłem tę książkę do ręki z zupełnie
innych powodów, ale powiedzmy, że okej. Przeczytałem sagę i chcę wiedzieć czy
jestem satanistą.
„(…)Harry Potter
jest długofalowym projektem kulturowym, który wywiera wpływ na całe pokolenia i
przez to staje się społeczną rzeczywistością. (…) Przekracza wszelkie granice,
realizuje swoje dzieło na całym świecie, wszędzie tam, gdzie czyta się książki
i ogląda filmy (…).”
W tym fragmencie nie ma jeszcze nic takiego, ale spokojnie,
małymi kroczkami…
„(…)Ja już teraz udzielę na nie odpowiedzi – Harry Potter jest zły. Skutki będą
katastrofalne. I stoję oszołomiona przez rozmiarem zaślepienia.”
Tu już zaczyna się „fanatystyka (pseudo)religijna”, co zaraz
zauważycie ;).
„(…)Jeśli budzi w Was odrazę i oburza magiczny świat Harry’ego Pottera, świat ideologii
rasistowskiej i ofiary krwi, przemocy i grozy, wstrętu i terroru, ciągłego
zagrożenia i opętania, to znajdziecie tu analizę, która pomoże Państwu popłynąć
pod prąd i chronić Wasze dzieci (…).”
Zaręczam, że po lekturze moich dwóch wpisów o tej książce
spalicie swoją kolekcję Potterów.
Zobaczycie! :D Jeśli dziwi Was podkreślenie „ideologii rasistowskiej” wszystko
stanie się jasne w przyszłotygodniowym wpisie. Uchylę rąbka tajemnicy – Autorka
ma lekkie kompleksy ;).
„(..)Duch fantasy w obu
analizowanych dziełach {tj. HP i LotR, o którym autorka napisała akapit
wcześniej – dop. MY} jest zupełnie różny. J. R. R. Tolkien był praktykującym
katolikiem, chciał w nowy sposób wskazać człowiekowi drogę między dobrem a
złem, między pokusą a wolnym wyborem dobra. J. K. Rowling – to przynajmniej
można stwierdzić z całą pewnością – ateistka. Posiada ona nieograniczoną
fantazję, dzięki której tworzy świat, w jakim rządzi zło.”
Pomijając fakt, że Rowling nie jest ateistką, to reszta tego
wywodu powinna u Was zapalić czerwoną lampkę. Bo, przynajmniej dla mnie, wynika
z niego, że: 1. Tolkien nie miał nieograniczonej wyobraźni, 2. osoby
praktykujące posiadają ograniczoną wyobraźnię, 3. Autorka nie czytała sagi HP.
Dodatkowo – ciekawe czy Autorka pisała te słowa na
komputerze? Jeśli tak, to właśnie wsparła dzieło jednego z „ojców” informatyki
– Alana Turinga. Homoseksualisty. Powinna natychmiast iść do egzorcysty :P.
„Harry Potter wprowadza
czytelnika do zamkniętego świata strasznych potworów, umazanych krwią duchów,
złych i lubiących dręczyć nauczycieli, przejmujących grozą uroków i zaklęć.
Świata, z którego nie ma wyjścia i co gorsza – nikt tego wyjścia nie szuka.
Harry i jego przyjaciele niczego nie boją się bardziej, jak tego, że mogliby
zostać wyrzuceni z Hogwartu – szkoły magii i czarodziejstwa.”
Erm… Czy Autorka właśnie sugeruje, że większość uczniów
marzy o tym, by wylecieć ze szkoły? Czy byłby to Hogwart czy technikum budowlane
czy podrzędne liceum chyba większość osób tam uczęszczających chciałaby
ukończyć swoją edukację? Ktoś-coś?
„W duchową pustkę, w którym chrześcijaństwo utraciło swoją
kształtującą siłę, wlewa się wartko niczym górski potok magia w formie czarów,
czarnoksięstwa i satanizmu. Wystarczy spojrzeć do internetu, by się o tym
przekonać.”
Z ciekawości zajrzałem do internetu: Sejm, Cionek (( ͡° ͜ʖ ͡°)), Mundial, Trump,
Kim, Dawid Podsiadło… brr… sama magia i Szatany!!
„(..)Jeżeli chcecie Państwo wyrobić sobie zdanie na temat
tego, co znajduje się w piątym tomie Harry’ego
Pottera proszę przeczytać streszczenie z komentarzem. Pomoże ono Państwu
podjąć świadomą decyzję, czy chcecie Państwo kupić kolejny tom serii J. K.
Rowling czy nie.”
Kiedy Autorka pisała te słowa „Zakon Feniksa” był ostatnim
tomem cyklu. Jego streszczenie znajdziecie w kolejnym wpisie (tym za tydzień),
bo znajduje się na końcu książki. Ale po drodze będzie omówiony „Kamień
Filozoficzny”, więc zostańcie ze mną ;).
„(…)Harry Potter(…)
przykrywa czarodziejskim kapeluszem naukę i zabawę, fantazję i marzenia dzieci,
ich duszę i kładzie swoją ręka na wszystkim, co dzieci mogą kupić i konsumować.
„Każde dziecko będzie znało jego imię!” – ta przepowiednia z początku historii
(I,18) ma szansę się spełnić.”
To ja mam pytanie – czy duszę da się też przykryć czymś
innym? No wiecie – kocem, na przykład?
Dodatkowo – (I, 18) oznacza tom I, strona 18 z polskiego
wydania HP.
Czas na przedstawienie przez Autorkę bohaterów i miejsc
akcji sagi. Wybrałem co ciekawsze fragmenty, bo by się wszystko nie zmieściło
na blogu:
„Harry Potter – sierota „mieszaniec” (…). Jego rodzice
zostali zabici zaklęciem przez Voldemorta. (…) Ma ciągle koszmary, słyszy
głosy, które go przerażają i wzywają do zabijania. (…) W tomie piątym zostanie
opętany przez Voldemorta i rozwinie się jego podwójna osobowość.”
Też bym miał koszmary gdyby moi rodzice zostali zamordowani.
I przerażałoby mnie, gdybym słyszał głosy. Co do opętania i podwójnej
osobowości– trochę to naciągane. Rozumiem, że obaj są w pewien sposób
połączeni, ale opętanie nie działa w dwie strony, nie?
„(…)Syriusz Black – ukochany ojciec chrzestny Harry’ego;
„czysta krew”; czarodziej; może zmieniać się w czarnego psa. Został usunięty z
Ministerstwa Magii za masowy mord. Nienawidzi swojej matki.”
Co za szatańska postać, nie? Nie dość, że Czarny (Black) to
jeszcze morderca! Szkoda tylko, ze Autorka zapomniała, że Syriusz NIE dokonał
wspomnianego mordu. I nie został usunięty z Ministerstwa. Poza tym – wszystko
się zgadza :P.
„(…)Tiara Przydziału – czarodziejski kapelusz; selekcjonuje
na początku roku szkolnego uczniów do poszczególnych domów według ich wyglądu i
cech. Do „śmierdzącego Slytherinu” są kierowani źli i brzydcy.”
Źli – tak. Ale brzydcy? Trudno nazwać Draco Malfoya „o
bladej, chudej twarzy” (czyli w stylu angielskiej arystokracji) brzydkim.
Dodatkowo – co z pozostałymi domami? Zaraz się dowiecie.
„(…)Wilkołak – mugol, który w czasie pełni księżyca zmienia
się w drapieżnego wilka.”
Jeśli i Wam zaświtała myśl: „hej – przecież Remus Lupin był
czarodziejem!” to znaczy, że źle czytaliście sagę i powinniście ją przeczytać
jeszcze raz, bo „Autorka ma rację” :P.
„Hogwart – angielski {raczej szkocki…} zamek (…). Panuje tu
atmosfera ciągłego zagrożenia, nieufności, grozy, stosowania przemocy, pełnej
samowoli przez dowolne używanie czarów i zaklęć.”
Eee… a co z punktami? Przecież za przewinienia ucznia karany
jest jego Dom. Może też zostać relegowany ze szkoły. Czemu Autorka o tym nie
wspomniała? I gdzie ta „powszechna” przemoc? Fakt, zdarzały się różne sytuacje,
ale tak jest w szkołach. Nic się na to nie poradzi.
„Cztery domy Hogwartu – Gryffindor, Ravenclaw, Hufflepuff i Slytherin. Harry,
Ron i Hermiona należą do Gryffindoru, Draco Malfoy należy do Slytherinu, “gdzie
łączy się podstęp ze złośliwymi figlami”, gdzie „wszyscy czarodzieje i
czarownice są źli”. Gryffindor i Slytherin walczą ze sobą do krwi.”
Powyższe cytaty, ponoć, pochodzą z oficjalnej strony świata
HP. Czy tak było tam napisane – nie jestem w stanie zweryfikować. Zauważyłem
też, że Autorka tylko tutaj wspomina o pozostałych dwóch domach. A przecież
Krukoni i Puchoni odgrywają ważne role, szczególnie w późniejszych tomach (np.
Cedrik Diggory z Hufflepuffu czy Cho Chang i Luna Lovegood z Ravenclaw).
„Ulica Pokątna – mogą tu chodzić jedynie czarodzieje, aby
dokonać zakupu niezbędnych im rzeczy; do czarowania mogli kupić: sowy, szczury,
ropuchy, śluz, kły, pazury, oczy żuków, ludzkie paznokcie, podręczniki czarów
dla zaawansowanych (z zakazanego działu biblioteki {???}), różdżki czarodziejske.”
Też macie trochę wrażenie, że Autorka czytała, jak to
nazywała moja polonistka z LO, jakiegoś bryka a nie książki? Bo skąd się wzięła
biblioteka na Pokątnej? Pewnie chodzi o miejsce, z którego Hermiona wypożyczyła
książkę o Eliksirze Wielosokowym… Ale wypożyczyła ją ze szkolnej biblioteki a
nie zasuwała do Londynu!
Ludzkich paznokci też sobie nie przypominam – jedynie jest
on wymieniany jako składnik wspomnianego Eliksiru Wielosokowego. Ale ich się
nie kupuje! Szczególnie, ze dalej Autorka pisze, że ten składnik pojawia się w
tomie… czwartym. Przekartkowałem Czarę Ognia i nie znalazłem (jeśli ktoś
znajdzie – niech da znać ;)).
Na koniec - czas na omówienie treści pierwszego tomu HP.
Autorka w zasadzie streściła Kamień Filozoficzny, więc szkoda miejsca na
wszystko – niewiele tu ciekawego. Niemniej, wybrałem parę ciekawszych
fragmentów:
„Rodzice Harry’ego byli czarodziejami. Zostali zabici przez
śmiertelne zaklęcie Voldemorta, kiedy był niemowlęciem.”
Tu akurat popisali się tłumacze – Voldemort, będąc
niemowlęciem, zabił Harry’emu rodziców :P.
„(…)Czarodzieje umieszczają osieroconego Harry’ego u jego
ludzkich krewnych, wujka i ciotki Dursleyów i ich syna Dudleya. (…) Nienawidzą
świata czarodziejów i jego wdzierania się w ich spokojne życie. Mając
jedenaście lat, Harry odkrywa w niezwykłych okolicznościach, że jest
czarodziejem. Za pomocą magicznych środków czarodzieje i czarownice tak
przerazili Dursleyów, ze ci w końcu pozwalają Harry’emu iść do Hogwartu –
szkoły magii i czarodziejstwa.”
Okeeej… O ile początku nie mam się co czepiać, tak nie
bardzo rozumiem skąd tu liczba mnoga? Po Pottera przybywa Hagrid – jedna osoba.
Chyba, że chodzi o listy, ale te, poza irytacją, nie zmuszają Dursleyów do
niczego… Aż dziwne, że zostało to pominięte ;).
„(…)W czasie wielkiego święta na rozpoczęcie roku szkolnego
uczniowie są przydzielani przez Tiarę Przydziału do poszczególnych odmów
Hogwartu. Dobrzy, dobrze wyglądający, sympatyczni idą do Gryffindoru,
niesympatyczni, pospolici i brzydcy do Slytherinu (…)”
Jak widzicie - jest to rozwinięcie jednej z wcześniejszych
myśli. Nie mam pojęcia skąd Autorka wzięła ten opis. Taki Neville – do momentu,
gdy aktor go grający się zmienił ;) – był „pyzatym chłopcem”. Dodatkowo, nie
bardzo rozumiem zarzutu, że ci źli są pokazywani jako „brzydsi”. Jakby byli
„piękni” to by się Autorka pewnie oburzała, że zło jest ładne w tej książce :/.
„(…)Harry lubi łamać reguły szkoły i jest za to upominany z
przymrużeniem oka.(…)”
Trudno mi jakoś odnieść się do tego, czy to „lubi”. To w
sumie normalne, że jedenastoletni chłopiec chce zrobić coś wbrew zasadom. Choć,
w tym przypadku, raczej jest niekiedy zmuszany okolicznościami do ich łamania
(vide akcja ze smokiem Hagrida). Ale żeby zaraz to lubić? Dodatkowo - Harry
stracił sporo punktów w pierwszym tomie właśnie za łamanie zasad – o czym
Autorka raczyła zapomnieć. Fakt, Dumbledore później i tak dał Harry’emu,
Ronowi, Hermionie i Neville’owi masę punktów, ale – cytując „klasyka” – one im
się po prostu należały :P. (ech, a miało nie być polityki na moim blogu…)
„(…)Harry chce walczyć z Voldemortem, a nie uciekać ze
szkoły – z miejsca, gdzie jest dręczony przez nauczycieli, uczniów i koszmary.”
A tu Autorka sobie przeczy – to jest „upominany z przymrużeniem oka” czy „dręczony przez nauczycieli” (chyba tylko przez Snape’a)? Skąd ta nagła zmiana? Dodatkowo - choć Malfoy i jego kumple dokuczają Harry’emu to jednak zyskał też co najmniej trójkę wiernych przyjaciół, nie wspominając o drużynie Quidditcha.
A tu Autorka sobie przeczy – to jest „upominany z przymrużeniem oka” czy „dręczony przez nauczycieli” (chyba tylko przez Snape’a)? Skąd ta nagła zmiana? Dodatkowo - choć Malfoy i jego kumple dokuczają Harry’emu to jednak zyskał też co najmniej trójkę wiernych przyjaciół, nie wspominając o drużynie Quidditcha.
„Pragnie uniemożliwić zmianę Hogwartu w szkołę czarnej magii
– ale przecież Hogwart jest już szkołą, w której naucza się i praktykuje czarną
magię.”
Tu Wam wyjaśnię – według Autorki każda magia jest „czarna”,
więc, według niej, nic by się nie zmieniło, gdyby władzę przejął Voldemort. Ot,
takie jest właśnie rozumienie świata przedstawionego…
„(…)Quirrel (…): „(…)Lord Voldemort pokazał mi, jak bardzo
się myliłem. Nie ma czegoś takiego, jak dobro i zło, jest tylko władza i
potęga… I mnóstwo ludzi zbyt słabych, by osiągnąć władzę i potęgę…” (I, 300). W
filmie, dozwolonym od szóstego roku życia, grzmią te słowa w całej sali
kinowej.”
Nie bardzo rozumiem – słowa te wypowiada ZŁA postać, której
mamy nie lubić. Więc w czym problem? Czarne charaktery w niemal każdym
uniwersum mają tendencję do durnych i przydługich gadek o mocy, złu i potędze
:P.
„(…)Przedstawiłam tu historię bez interpretacji i analizy.
Zrobiłam jedno. Odrzuciłam baranią skórę, w którą ubrał się wilk – beztroska
historia o pełnej przygód przyjaźni między Harrym, Ronem a Hermioną. Związek
miedzy trójką przyjaciół stanowi odbicie całkiem normalnego życia uczniów i
daje młodym czytelnikom oraz widzom płaszczyznę identyfikacji.”
Tu nie ma się czego przyczepić… I gdyby tylko Autorka na tym zakończyła…
Tu nie ma się czego przyczepić… I gdyby tylko Autorka na tym zakończyła…
„Rzekomo niegroźny tom pierwszy pełen jest zaklęć, krwi,
magii, straszydeł, groźnych stworzeń, demonicznego opętania, a w końcu
bezpośredniego spotkania z diabłem.”
Nie wiem czego Autorka się spodziewała – przecież to
fantasy! Halo! A opętanie i diabeł? Przecież nawet we wspominanym przez Autorkę
Władcy Pierścieni też to jest –
Sauron („diabeł”) opętuje:
„Dziewięć ofiarował śmiertelnym ludziom, dumnym, możnym
ludziom, których w ten sposób usidlił. Dawno, dawno temu ulegli oni władcy
Jedynego Pierścienia i stali się upiorami, cieniami Wielkiego Cienia, jego
najokrutniejszymi sługami.”
Ale przecież Tolkien-katolik miał coś zupełnie innego na
myśli, co? Nie to, co Rowling-„ateistka”-satanistka! Nie wspominając już, że
Voldemort jest pokazany jako postać zła, którą należy go pokonać. A tam gdzie
zło, musi być i dobro. No, chyba, że Autorka sugeruje, że nasz świat jest super
dobry…
„(…)Tom pierwszy traktuje opisywany świat jako niegroźny,
ale metoda jest tu już widoczna. Pytanie o metodę {?} służy wyjaśnieniu, nie
dotyczy prawdziwych zamiarów autorki, bo te zostają jej tajemnicą. Jest jasne,
ze wyrafinowana inteligencja dzieła polega na systematycznym dezorientowaniu, czym jest dobro, a
czym zło, poprzez długie przyzwyczajanie do tego, co straszne, wzbudzające
wstręt, przez fascynację magią i jej upowszechnienie. {uff… ale długie
zdanie}(…)”
Czuję się zdezorientowany tym boldem… I długością zdania z
tym boldem… nie wiem jaki Cyryl za nim stoi, ale jego Metody źle na mnie
wpływają…
I tym akcentem lepiej zakończę ten wpis. Drugą część moich przygód
w świecie przygód Autorki w świecie Harry’ego Pottera poznacie za tydzień.
Czujcie się ostrzeżeni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz