Niedawno pojawiła się informacja, że kolejne (po SWTOR)
abonamentowe MMORPG zmieniają system zarabiania na siebie. Twórcy The Elder
Scrolls Online postawili na model sprawdzony przy grze Guild Wars, natomiast
producenci Wildstara poszli na całość i ogłosili, ze gra będzie free-to-play.
O ile „Skyrima online” od początku olałem (TES to gry single
player i nic mnie nie przekona!), tak produkcja Carbine interesowała mnie jeszcze
przed premierą. Zacząłem w nią grać w becie, ale należność do WoWowskiej braci
i nadzieja na dobry Draenor odciągnęły mnie od Dzikiej Gwiazdy.
Niemniej, ostatnie ruchy Blizzarda – celnie skomentowane
przez znanego youtubera Nexosa pewnym Meksykaninem (patrz niżej) :) - spowodowały także moje odejście z gry na początku tego roku.
Natychmiast zacząłem szukać pocieszenia i skierowałem swój
wzrok ponownie na Wildstara. Dokładnie dzień przed ogłoszeniem „nowego” modelu
płatności skończył mi się 10 dniowy trial.
W tym czasie zapoznałem się z dwiema klasami dostępnymi w
grze – jako ranger z zamiłowania wybrałem Spellslingera i Engineera. Obie po
stronie Exiles, jakby to kogoś interesowało :).
I wiecie co? Housing, moim zdaniem, wymiata – nie to, co jakiś
badziewny garnizon. Uwielbiam takie „ficzery” (choć nie lubię Simsów – dziwne,
nie?) :). Podoba mi się też system walki – może leveling jest trochę spowolniony, ale
przynajmniej nie mam wrażenia, że postać gra się sama (w WoW wbiłem 4 poziomy (!)
nie wychodząc na krok z garnizonu – i byłoby więcej, ale mi się odechciało).
Z tych powodów z niecierpliwością czekam na „darmowe” MMO,
zwane Wildstarem.
Au revior!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz