sobota, 24 września 2016

Miast z gier, w których nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien mieszkać!

Numer I
Khorinis (Gothic 2 Noc Kruka)

Morza szum, ptaków śpiew… Khorinis brzmi jak idealne miasto…

…by z niego uciec jak najdalej na pierwszej napotkanej łajbie! Serio – mieszkańcy mają do wyboru albo wyjść jedną bramą – gdzie już czekają na nich bandyci i orkowie, albo drugą, gdzie rządzą szczury oraz (ponownie) bandyci i orkowie. W dodatku, o ile nie jest się bogaczem, trzeba mieszkać w jakiś rozpadających się chatach obok kolesia, którego owce robią się coraz grubsze… zupełnie jak jego żona!

Jedyną atrakcją są portowe dziewczyny kanały, w których zabije nas Gildia Złodziei.

Do tego jeden z mieszkańców miasta wystąpił w Trudnych Sprawach:



Jest to też jakaś rozrywka. No, chyba, że ktoś woli słuchać Herolda po drugiej stronie miasta.

Zdecydowanie odradzam!

Numer II
Los Santos (Grand Theft Auto V)

Szybkie samochody, piękne (choć trochę plastikowe) kobiety, gorąco jak w piekle i bezkarna policja – oto obraz Los Santos. Do tego poziom przestępczości wynosi jakiś milion procent (zupełnie jak w Sosnowcu, Radomiu, New Jersey, Detroit) i to generowany jest przez maksymalnie jeden procent mieszkańców.

Jedynym plusem jest służba zdrowia… Tak naprawdę to nie – jeśli przyjadą to istnieje zbyt wysokie prawdopodobieństwo, że i tak nas rozjadą. Albo akurat jeden z przestępców zabierze karetkę.

Numer III
Cytadela (Heroes of Might and Magic III)

W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć jednego z najbrzydszych I najbardziej cuchnących miast Erathii. Nie wiem jak ktokolwiek mógłby tam mieszkać – o ile nie jest gnollem, oczywiście.

Pełno tu ważek i hydr, w dodatku nie ma dróg, tylko cuchnące bajoro. Równie dobrze można mieszkać w szambie.

Rozrywki? Mieszkańcy tego miasta nigdy nie słyszeli o czymś takim. Chyba, że urządzają corridę z udziałem Gorgon.

Numer IV
Exodar (World of Warcraft)

Miasto parzystokopytnych „ludzi” z ośmiornicami na twarzach (zwanych Draenei – cóż za beznadziejna nazwa) to kolorowe i pełne fioletowych kryształów miejsce, który frustruje, gdy się do niego wejdzie. Nigdy nie da się niczego tam znaleźć – Portal do Darnassus? Wal się - znajdź sobie! Innkeeper? Wal się - znajdź sobie! Flight master? Wal się - znajdź sobie!!

Dodatkowo nie da się tam latać. A jedyna rozrywką jest wspomniany Portal do Darnassus.

Numer V
New York (The Godfather: The Game)

Nowy Jork na przełomie lat 40 i 50 XX wieku był brudnym miastem pełnym mafiosów. Ciągłe strzelaniny, wybuchy i beznadziejna policja (zupełnie jak polska – ukryj się w domu a przestaną Cię ścigać!) to chleb codzienny mieszkańców NY. Do tego trzeba doliczyć zaledwie kilka modeli samochodów – różnią się od siebie tylko wyglądem i tylko jeden model jest szybszy od innych.

A jak nam już ukradną samochód to możemy sobie odpuścić wzywanie policji – i tak nie przyjedzie.

Dodatkowo lepiej najpierw sprawdzić czy przed naszą ulubiona knajpą/fryzjerem/czymkolwiek stoją ludzie w czarnych garniturach – tylko wówczas istnieje cień szansy, że wówczas wyjdziemy z tego żywi.

Zresztą – kto normalny chciałby się stołować u ludzi w zielonych garniturach??

Numer VI
Dawnstar (Skyrim)

Ostatnim miastem jest Dawnstar – miasto znane z posiadania portu (wow!) i dwóch kopalń (wow!x2) oraz braku murów. Do tego nie ma tam cmentarza – ciała mieszkańców są chyba wrzucane do wody. Jest też bonus bycia mieszkańcem miasta – koszmary nocne! Choć jest to przynajmniej jakaś rozrywka.

Trzeba tez wspomnieć, że zimno jest nieznośne w tym mieście. Na szczęście istnieje możliwość rozgrzania się - gdy zaatakuje smok (chyba, że ma się pecha i zieje zimnem zamiast ogniem)! A robi to ilekroć Dragonborn szybko podróżuje do miasta.



Najgorsze, że nie da rady uciec na południe – droga jest marna i pełna rożnego tałatajstwa, więc nawet nie można spokojnie udać się do ciekawszego miasta regionu – na przykład… hmm… eee?

A co tam – uciekać od razu do Cyrodiil!

A w którym mieście z gier Wy nie chcielibyście mieszkać?


PS. Blog obchodzi swoje trzecie urodziny :D.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz