sobota, 10 września 2016

Legiunia!

Nareszcie, stało się. Nie wiem co z tego wyjdzie, ale miliony ludzi czekali na to od długiego czasu. W tym i ja. Napięcie sięgało zenitu, ale udało się. Już jest.

Nowy dodatek – Legion – wyszedł całkiem niedawno i, przyznam, gdy Blizzard go zapowiedział byłem mocno sceptyczny (o czym kiedyś wspominałem), szczególnie ze względu na broń artefaktyczną. Nadal się obawiam, że to zepsują…

…ale potem przyszedł pre-Legion patch i, choć pełen obaw, wróciłem chwilowo do Azeroth. I mi się spodobało! Atak Płonącego Legionu na świat i związane z tym aktywności przypadły mi do gustu tak mocno, że zrobiłem je na dwóch postaciach. Oraz jedną zdobyłem 100 poziom.

Kiedy wyszedł pełnoprawny Legion nie mogłem pograć w dniu launchu, ale nie żałuję (kolejka na Silvermoon wciąż jest bardzo długa, a co musiało dziać się wtedy? :D). Jednakże, kiedy już mi się udało, bardzo szybko (aż zbyt szybko, szczerze pisząc) zdobyłem 110 poziom. Póki co tylko moim mainem – BM Hunterem Markusem (w kolejce stoi jeszcze Szaman i Magini, ale to „kiedyś” :P). I choć muszę przyznać, że ziemie Broken Isles są mocno zróżnicowane to questy praktycznie robią się same. Serio, te 10 poziomów przeszło niewiadomo kiedy.

Zawiódł mnie, niestety, mój Class Hole [skreślić] Class Order Hall, czyli Trueshot Lodge. Widziałem też paladyńskie Sanctum of Light i podoba mi się dużo bardziej. Ma swój klimacik, nie to, co kawałek lasu wśród gór…

Przy okazji przyznam, że choć bardzo nie lubię „aplikacji towarzyszących” (po beznadziejnej do Assassin’s Creed Unity) to Blizzardowski Companion App pozytywnie mnie zaskoczył. Przynajmniej nie musze już włączać całego kompa, by wysłać misje. A z telefonu i tak korzystam, więc nie ma problemu.

Jest jednak dla mnie jeszcze zbyt wcześnie, by wystawiać ocenę WoW Legion. Jest z całą pewnością lepszym dodatkiem niż Miss of Pandaria i Warlords of Draenor, ale nie jest idealnie.


A Wy – gracie? Jeśli tak, to co sądzicie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz