W tym tygodniu miał być wpis o kolejnej głupiej książce.
Cóż, rzeczywistość znowu mnie negatywnie zaskoczyła i zmieniłem koncepcję. Bo takiej
okazji nie wolno mi, pod żadnym pozorem, przepuścić.
Już chyba wszyscy słyszeli o tym, że pewien 16-letni
zwyrodnialec (innego słowa nie znajduję), z pomocą kompana, zasztyletował swoją
babcię i mocno poranił 10-letnią kuzynkę. (Dla tych, co nie słyszeli o tym:
materiał TVN24)
Oczywiście, winą za to zabójstwo obarczono gry komputerowe
(„strzelanki”), w które zabójca miał grać nonstop. Mówią o tym nawet jego
znajomi ze szkoły.
Jak zawsze w formie był Fakt.
Szkoda mi miejsca na komentarz – pooglądajcie sobie :D.
Zresztą – w tym artykule (uwaga - są dwa filmiki - włączają się po kolei i potrafią wkurzyć) tabloid porównał zabawę „motylkiem” z podobnym motywem z CS: GO… Cóż,
z tego co pamiętam, w filmie Falling Down też był pokazany taki nóż. Może tego
się naoglądał :D?
Zapomniano też, że był uzależniony od substancji, takich
samych jak inni mordercy grający w gry: O2 i H2O. Ale media o tym milczą…
W sumie to czego innego można się spodziewać po Fakcie J?
Trzymania kredensu? :D
Z innego materiału dowiadujemy się z kolei, że ten chłopak miał już wcześniej problemy z napadami
agresji – został za to ukarany rozmową ze spychologiem szkolnym. Efekt takiego
działania widzimy… Chociaż, możliwe, ze było to tak traumatyczne przeżycie, że
odwaliło mu do reszty J?
Wracając jednak do zabójstwa – jak dowiadujemy się z tego materiału morderca fascynował się Hitlerem i nazizmem, samookaleczał oraz przyniósł do
szkoły nóż, którym później zabił. Poza tym: był wychowywany przez babcię
(chociaż gdzieś tam pojawia się tez matka), która mu na wszystko pozwalała.
Oznacza to, moim zdaniem, że było to tzw. wychowanie bezstresowe. Czyli rób co
chcesz – mnie to nic nie obchodzi.
Tak samo postąpiła dyrekcja, nauczyciele i inni. Czy serio
nie można go było ukarać jakoś sensowniej? Na przykład nakazać mu czyścić szkolne
toalety po lekcjach przez cały semestr?
W sumie, najbardziej mnie jednak wkurza, że teraz, gdy
doszło do tragedii, przed kamerami wypowiadają się utytułowani spychologowie i
mówią, jak to złe gry zniszczyły biednemu nastolatkowi (i jego kumplowi) psychikę.
Aj, aj, aj – takie dobre, grzeczne dzieci były, a tu nagle BAM – zaczęły grać i
się „spsuli”!
A gdzie, do jasnej Anielki, byli rodzice chłopaka? Ponoć
jego matka nie chciała, by zajmował się nim specjalista (czyli kolejny
spycholog, jak mniemam). Gdzie był wujek, który tak bardzo chciał zlinczować
chłopaka PO tragedii? Gdzie byli wychowawca, spycholog szkolny, dyrekcja, inni
nauczyciele? Co robiło kuratorium?
Swoją drogą – czy ktokolwiek z Was miał kiedykolwiek kontakt
z tzw. „psychologiem szkolnym”? Bo ja nigdy – nie znam też takiego przypadku.
Zastanawia mnie - po co stworzono takie stanowisko? Co taka
osoba robi? Chyba tylko siedzi, pije kawę i pobiera pensję. Normalnie „życie
jak w Madrycie” (choć, teraz bardziej „na fali” jest chyba Turyn :P).
Aby się nieco dowiedzieć poszperałem w Sieci i znalazłem
stronę psychologszkolny.pl, gdzie zadałem kilka pytań (może czasem pisanych pod
emocjami… przyznaję…) - i nawet dostałem odpowiedzi! Nie będę tu zajmował
miejsca – oto link.
Na zakończenie, mam takie przemyślenie - ciekawe, czy jak
kiedyś pojawi się coś nowego (holo-wizja?), to czy wówczas rozmaici spychologowie
zaczną kierować swój „pełen oburzenia” wzrok ku nowej formie rozrywki i
obwiniać ją o całe zło świata?
Cóż, może wówczas gry będą miały (względny) spokój…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz